niedziela, 8 listopada 2020

Fukushima, historia (nie)zapomniana...

 

Kiedy dostałam propozycję przeczytania książki Urbex History: Fukushima. Wchodzimy do skażonej strefy, przyznam, że chwilę się zastanawiałam, czy chcę po tę publikację sięgać. Nie tylko z powodu napiętego ostatnio harmonogramu zajęć, ale także dlatego, że temat Fukushimy, a co za tym idzie, katastrofy, która dotknęła to miasto i okolice, został już wzdłuż i wszerz opisany, sfotografowany, sfilmowany - jednym słowem przemielony przez media, turystów, poszukiwaczy przygód, etc. Niedawno powstał nawet film Fukushima 50 opowiadający o grupie 50 pracowników elektrowni, którzy pozostali na miejscu i próbowali nie dopuścić do tragicznego końca. Dodam tylko, że w jedną z głównych ról wcielił się Ken Watanabe, więc pewnie obejrzę. :).

 


 

W każdym razie pomyślałam, że ciekawie będzie spojrzeć na Fukushimę oczyma nie tylko rodaków, ale również eksploratorów miejsc zapomnianych, opuszczonych, czy też jak sami o sobie piszą miejsc, do których wchodzić nie wolno. :) Łukasz Dabrowski, Konrad Niedziułka, Jakub Stankowski spełnili jedno ze swoich marzeń i postanowili nam o tym napisać. Książka jest przepełniona ich entuzjazmem do tego, co robią, dlatego przyjemnie czytało się relacje z ich wyprawy na drugi koniec świata. Nie do końca odnajduję się w temacie urban exploration, ale...

Swego czasu trochę interesował mnie temat japońskich ruin, haikyo (廃墟), czyli właśnie opuszczonych miejsc, do których docierali eksploratorzy i często na własną rękę pokazywali światu, jak obecnie wyglądają. Zarośnięte lunaparki, kruszejące domy i fabryk opuszczone hotele i wille... To, co wydaje mi się być najbardziej interesujące, to fakt, ze te wszystkie miejsca, kiedyś żyły - ktoś w nich mieszkał, pracował, bawił się. To obraz pewnych dni zatrzymanych w czasie. Prawda, zakurzony i odrapany, ale prawdziwy. Antropologia codzienności to ta część nauki o człowieku, która zawsze fascynowała mnie najbardziej. Nie tylko to, gdzie, ale także, a może przede wszystkim, jak ludzie żyją, jak spędzają czas oraz co przykuwa ich uwagę, jakimi przedmiotami się otaczają, jakie przedmioty wytwarzają i które uważają za swoje skarby. Świat haikyo pokazuje sporo miejsc zatrzymanych w czasie. Porzuconych, zastygłych w danym momencie, często obrośniętych nie tylko roślinami, ale i przedmiotami, które ktoś kiedyś pozostawił. Sporo takich japońskich miejsc znajdziecie między innymi na tej stronie

Postanowiłam więc zajrzeć do książki Urbex History: Fukushima. Wchodzimy do skażonej strefy i trochę Wam o moich wrażeniach napisać. W tym miejscu chciałabym podziękować Wydawnictwu Otwarte oraz samym autorom za taką możliwość. Dodam jeszcze, że nie byłam w Fukushimie i rejon ten jakoś nigdy za bardzo mnie nie interesował. Być może kiedyś będzie okazja tam dotrzeć...

Książka wydana jest w sposób, który zwykle nie zachęca mnie do czytania. Wolę, jak tekst oddycha i z reguły wyznaję zasadę im mniej przeszkadzajek przy czytaniu, tym lepiej. Szczególnie, gdy do czynienia mamy ze swego rodzaju reportażem. Tutaj przeszkadzajek jest sporo - począwszy od wstawek na marginesach, po linie oddzielające marginesy od tekstu po czcionki, których użyto np. do napisania tytułów. A to wszystko jest dosyć pstrokate, kolorowe, trochę krzyczy. A ja nie lubię, jak tekst do mnie krzyczy. :) Dotyczy to również samego tekstu, który w wielu miejscach wydał mi się transkryptem filmików z YT, których przyznam jeszcze nie zdążyłam obejrzeć*. Rozmowy między naszymi autorami okraszone żartami mało do mnie przemawiały i bardzo szybko dialogi autorów zaczęłam trochę pomijać skupiając się na opisach oraz rozmowach z mieszkańcami Fukushimy oraz innych odwiedzanych przez autorów miejsc. Wiadomo, że nie wszystko ma się każdemu podobać. Autorzy zresztą w kilku miejscach sugerują, że taki styl właśnie mają i pewnie niejeden miłośnik ich przygód ten styl lubi. Ja się w nim nie odnajduję. Po prostu. 

"Zwróciłem uwagę na wiszący na krześle kobiecy żakiet, ewidentnie przygotowany przez kogoś na następny dzień. Od ośmiu lat oczekuje na właścicielkę i będzie tam wisiał, aż budynek się rozpadnie bądź zostanie wyburzony w ramach oczyszczania terenu."

Co wcale jednak nie umniejsza zawartości tej książki. Mimo tych wszystkich przeszkadzajek, w książce odnaleźć można sporo wiedzy oraz interesujących historii z życia. Wydawać by się mogło, ze, tak jak wspominałam, o katastrofie w Fukushimie, zabójczym tsunami i ich skutkach powiedziano i napisano już wszystko. A jednak wciąż i wciąż powraca się do tych wydarzeń i do ludzi, którzy byli tych wydarzeń świadkami. To właśnie sylwetki osób, które autorzy spotykali na swej drodze, były dla mnie najbardziej godne uwagi. Ludzie, którzy wrócili na te tereny, którzy żyją w tej swojej nowej normalności i próbują jakoś na nowo zdefiniować otaczającą ich rzeczywistość. Mimo ton radioaktywnej ziemi za oknem. Mimo braku odpowiedzi na pytanie, co dalej. Mimo tragicznych wspomnień, które kładą cień na każdy ich dzień i które już na zawsze będą częścią Japonii. Mimo tego wszystkiego próbują...

Dzięki naszym autorom mamy wgląd w osławioną już strefę i miejsca, do których zazwyczaj nie każdy może wejść, a już na pewno nie bez przewodnika. Docieramy między innymi do opuszczonej szkoły, do prywatnych domów, do których nigdy już nikt nie powróci, salonów pachinko, sklepów i innych miejsc kiedyś tętniących życiem. Wszystko to tworzy przygnębiający obraz minionych dni. Obraz uwieczniony nie tylko tekstem, ale również spora ilością zdjęć. Dodatkowo każdy rozdział w książce kończy się podaniem kodu QR, który jest odnośnikiem do konkretnego filmiku na YT.

To, co bardzo do mnie przemawia, to fakt, ze wszyscy autorzy są bardzo szczerzy w tym, co piszą i uczciwie relacjonują każdy dzień wyprawy. Ich zdziwienia, zachwyty i refleksje składają się w spójną całość i są wyrazem dotarcia do nieznanego wcześniej kraju, poznawania odmiennej kultury oraz spełnienia marzeń. Trochę obawiałam się, że książka będzie miała wydźwięk taniej sensacji, niczego takiego w niej jednak nie znajdziecie. Na całe szczęście. Zachęcam, aby zapoznać się z relacją z tej japońskiej wyprawy. A jeśli podoba Wam się idea urbexu i chcielibyście wesprzeć autorów w kolejnych przedsięwzięciach, można to zrobić na Patronite tutaj

 

* Wszystkie filmiki można obejrzeć na kanale na YT tutaj


(Cyt. za: Łukasz Dabrowski, Konrad Niedziułka, Jakub Stankowski, Urbex History: Fukushima. Wchodzimy do skażonej strefy, Kraków 2020, s. 71.)

3 komentarze: