czwartek, 11 czerwca 2020

Siruwia, mała namiastka Japonii


Są takie miejsca, które zbieram i zbieram z myślą, że kiedyś w końcu do nich trafię. Nawet w Polsce mam takich japońskich miejsc kilka. Niedawno miałam okazję odwiedzić jedno z nich - japoński ogród Siruwia.

Ogród położony jest w malowniczych okolicznościach przyrody pomiędzy Przesieką i Borowicami. Można dojechać samochodem pod samą bramę (jest parking) lub dostać się tam pieszo przy okazji jakiejś wędrówki na karkonoskim szlaku. Wokół cisza i spokój, więc nie mogliśmy się doczekać przekroczenia bramy ogrodu. Jak można przeczytać w opisie "na powierzchni 1,5 ha znajduje się bogaty zbiór roślin ozdobnych pośród których znajduje się siedem stawów, strumienie oraz 6m wodospad". Jest więc, co robić, a przy wejściu dostajemy dodatkowo informację, że czeka nas ponad 2 km ścieżek. Bilety kupione (27zł za osobę, można płacić kartą, do ogrodu można wejść z psem). No to zaczynamy! 
Pierwsze, co wpada mi w oko po przekroczeniu bramy, to przepiękny klon japoński z czerwonymi liśćmi oraz precyzyjnie uformowany piasek - nie szary czy biały, ale o nieco różowawym zabarwieniu. Już z miejsca, w którym stoimy można zrobić co najmniej kilkanaście przepięknych zdjęć. Pogoda może nie jest idealna, ale słońce przebija się przez chmury, a zieleń jest bardzo intensywna po porannym deszczu.


Drepczemy sobie w tym miejscu, powoli kontemplując widoki, formacje skalne i roślinność. Pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne. Kierujemy się dalej i zgodnie z sugestią zaczynamy spacer idąc w lewo. Po drodze mijamy azalie oraz rododendrony w rozkwicie i docieramy do drewnianej konstrukcji mającej uosabiać (chyba) świątynię. Wchodzimy do środka po drewnianym podeście, z którego rozpościera się widok na ogród. To bardzo fajny zakątek, można się tu zatrzymać na dłuższą chwilę i z przyjemnością sobie posiedzieć i popatrzeć. Tak po prostu.


Na terenie ogrodu znajdują się dwa wodospady. Spokojnie płynący żeński, oraz rozbijający się z impetem męski, ten drugi robi większe wrażenie. Można zejść ścieżką i przejść tuż obok niego. Niedaleko mamy drewniany mostek, z którego również można spojrzeć na ogród. Wszystko tonie w zieleni i kolorach. Można się tu troszkę poczuć jakby było się w Japonii. Troszkę... 




Na kolejnym stawie bardzo fajny drewniany pomost prowadzący wprost do kolekcji bonsai. Na świeżym powietrzu można podziwiać między innymi sosny i azalie japońskie. Niektóre drzewka mają ponad 100 lat i są chlubą kolekcji. Można je również zobaczyć na corocznej wystawie bonsai w Zamku Książ. Drzewka są bardzo ładnie wyeksponowane i to kolejny uroczy zakątek ogrodu.



Niedaleko w jednym z budynków znajduje się małe muzeum, gdzie obejrzeć można autentyczne zbroje samurajskie oraz repliki wykonane przez pana Czesława Zabiegło. Jeśli interesuje Was ten temat, to koniecznie zapoznajcie się z jego zbrojami oraz książką Zbroja japońska. Przygotowana jest także kolekcja lalek kokeshi oraz hina-dan (雛壇), podest z kolekcją lalek hina-ningyō (雛人形).

Tłumów brak, być może dlatego, że byliśmy w ogrodzie w środku tygodnia. Można więc spokojnie wszystko pooglądać, nie spieszyć się i uciec na chwilę od zgiełku codzienności. Na terenie ogrodu znajduje się także kawiarnia, w której serwowana jest japońska herbata, piwo, sake i słodycze. Tym razem nie skorzystaliśmy, ale mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja.


Siruwia ma wiele uroczych zakątków, a z każdej strony ogród prezentuje się wspaniale. Nie jest on w każdym miejscu tak wymuskany, jak wiele ogrodów, w których byłam w Japonii, ale to tylko dodaje mu uroku. Nie znam się za bardzo na sztuce ogrodnictwa, więc nie wiem, czy jest to zamierzony efekt i jeden z wielu japońskich stylów czy tez po prostu tak wyszło. Ogród chyba będzie rozbudowywany, ponieważ w jednej części zauważyliśmy wykopy i nowe formacje skalne. Trzeba będzie kiedyś wrócić. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz