niedziela, 15 września 2019

Morze Wewnętrzne - Inland Sea - Seto-naikai - 瀬戸内海

Naoshima

Miłośnikom Japonii osoby pana Donalda Richiego przedstawiać raczej nie trzeba. Znawca kultury Nipponu, filmoznawca, dziennikarz, który przez kilkadziesiąt lat mieszkał w Japonii i opisywał zastaną tam rzeczywistość. Japonia stała się jego drugim domem. Domem, o który chciał dbać i którego losy nie były mu obojętne, czemu nie raz dawał wyraz w swoich tekstach. Nie inaczej sprawa ma się z Morzem Wewnętrznym, swoistym reportażem/dziennikiem z podróży po wyspach Seto-naikai (瀬戸内海), którą autor odbył w 1962 roku.

"Każda podróż jest w jakimś sensie ucieczką. Gdzieś chcemy dotrzeć, ale od czegoś też uciec”.

 




To wciągająca opowieść, która zabiera nas nie tylko w świat wyspiarzy zamieszkujących Morze Wewnętrzne, którzy dla Richiego są ostoją "autentycznej" Japonii, ale również w wewnętrzny świat samego autora. To także ucieczka przed wielkomiejską Japonią, która zdaniem Richego zachłysnęła się rozwojem gospodarczym i straciła swoje prawdziwe ja. Richie wierzy, że odnajdzie je właśnie wśród mieszkańców Oshimy, Ikuchi czy innych odwiedzanych wysp i wysepek. Morze Wewnętrzne to fascynująca podróż po Japonii, której zdaniem autora już nie ma.



 Naoshima

Przenosimy się w japońską rzeczywistość lat 60-tych ubiegłego wieku oraz w świat wewnętrzny samego Donalda Richiego. Jego przemyślenia i obserwacje bardziej lub mniej świadomie momentami wysuwają się na pierwszy plan książki. W antropologii kulturowej jedną z podstawowych tez jest ta o poznawaniu Innego oraz przeświadczenie, że to, jak mówimy o Innym tak naprawdę więcej mówi o nas samych niż o obiekcie naszych badań. Zaskoczyło mnie, jak dużo w tej książce-reportażu jest samego autora - jego życia prywatnego, intymnych myśli i wspomnień. Mimo że interesujące, momentami dosyć śmiałe i bezpośrednie, to jednak okupujące miejsce, które moim zdaniem autor mógł oddać w jeszcze większym stopniu mieszkańcom odwiedzanych przez niego wysp.

Donald Richie zauważa zmiany, jakie przechodzi Japonia w opisywanych przez siebie czasach i to właśnie w mieszkańcach i miejscach Morza Wewnętrznego upatruje pozostałości tej prawdziwej Japonii. Reszta kraju, z powodu zmian gospodarczych i kulturowych, miała jego zdaniem ulec niekorzystnym przeobrażeniom i stracić swojego prawdziwie japońskiego ducha. Ta myśl pojawia się w książce kilkukrotnie i od razu nasunęła mi skojarzenia z inną książką, do której wróciłam po latach, czyli Japonią utraconą Alexa Kerra (o niej będzie jednak innym razem). Spotkania z wyspiarzami stanowią oś książki i zapisków autora. To te spotkania definiują spojrzenie Richiego na region, który odwiedza, oraz utwierdzają go w przekonaniu, że to właśnie na wyspach Morza Wewnętrznego odnaleźć można Japonię utraconą. 

 Miyajima

 Miyajima

Autor Morza Wewnętrznego nie wolny jest od generalizacji, kiedy pisze między innymi o umyśle Japończyków, ich postrzeganiu piękna, a jego wypowiedzi trącą sentymentalizmem. Richie nie dostrzega nic godnego uwagi w wielkomiejskiej Japonii, od której ucieka, jej miastach i ich mieszkańcach. Pisze między innymi o estetyce pachinko, która kontrastuje z dziewiczą niemalże w jego oczach naturą wysp Morza Wewnętrznego. Dziwi się, że Japończycy bardziej są zainteresowani życiem amerykańskiej aktorki Jane Fondy niż tradycyjnymi elementami swojej kultury. Czytając Donalda Richiego trzeba mieć na uwadze ten filtr, który nakłada i który przekształca opisywaną przez niego rzeczywistość oraz zamyka Japonię w granicach wyimaginowanego skansenu. Mimo to autor dostarcza nam wielu interesujących obserwacji, zapisu dni minionych, a przede wszystkim ludzi i ich codzienności.

Także codzienności cudzoziemców, którzy postanowili zamieszkać w Japonii. Autor analizuje wątki ponownie zestawiając je w kontraście my (cudzoziemcy) - oni (Japończycy). Wspomina o trudnościach ze zdobywaniem japońskiego obywatelstwa, szczerze pisze o swoistej anonimowości i prywatności powodowanej barierą językową, a także o małżeństwach mieszanych. Te wszystkie spostrzeżenia są interesujące, szczególnie, gdy zestawić je ze swoimi własnymi doświadczeniami. Mam też wrażenie, że niewiele się w tym aspekcie zmieniło przez te wszystkie lata - Japonia nadal pozostaje zamkniętym światem niedostępnym dla wszystkich.


Chciałabym dowiedzieć się więcej o tej części Japonii. Być może uda się jeszcze kiedyś wrócić na Morze Wewnętrzne i odwiedzić kilka wysp, o których autor wspomina w swoim dzienniku. Na razie bezskutecznie szukam dwóch filmów dokumentalnych - oba opowiadają o mieszkańcach Morza Wewnętrznego. Pierwszy, The Inland Sea, którego narratorem jest właśnie Donald Richie, bezpośrednio odwołuje się do jego podróży po wyspach. Drugi, Inland Sea, w reżyserii Kazuhiro Sody portretuje Ushimado, wioskę, która odchodzi w zapomnienie wraz ze swoimi coraz starszymi mieszkańcami. Wydaje mi się, że oba obrazy nie są zapewne wolne od melancholii i tęsknoty za dawnymi czasami i tym, co stracone, mimo to albo właśnie dlatego myślę, że oba dokumenty mogą być świetnym uzupełnieniem dla książki.

 Ozuchijima widziana z Naoshimy

Ozuchijima widziana z Naoshimy

Zatopiłam się w Morzu Wewnętrznym. I tym z książki Donalda Richie'go, i tym tu i teraz muśniętym przeze mnie jedynie podczas kilku pobytów w Japonii. Z setek wysp udało mi się odwiedzić jedynie dwie - słynną z pływającej torii Miyajimę oraz Naoshimę, o której autor pisze, że to mała, piękna, trochę smutna wysepka, a obecnie jest to chyba najbardziej znana na świecie wyspa sztuki. Niewątpliwie region Morza Wewnętrznego jest fascynujący, ale dla mnie każdy kawałek Japonii taki właśnie jest. Wciąż jeszcze za mało znam i za mało doświadczyłam tego kraju i jego kultury, aby dzielić go na mniej i bardziej lubiane miejsca. Wiem tylko, że jeszcze wiele miejsc jest do odkrycia.


Miyajima

(Cyt. za: Donald Richie, Morze Wewnętrzne, Wołowiec, 2019, s. 15.)
(Cyt. za: Donald Richie, Morze Wewnętrzne, Wołowiec, 2019, s. 108.)

2 komentarze: