O polskiej górze Fuji, czy też Śląskiej Fudżjamie :), słyszałam jakiś czas temu. Nigdy się jakoś nie złożyło, abym zawitała w tamte strony. Jednak całkiem niedawno trafiliśmy w okolice Szlaku Wygasłych Wulkanów razem z M. i postanowiliśmy polską Fuji-san odwiedzić.
Śląska Fudżijama to nazwa, jaką nadano Ostrzycy, wygasłemu wulkanowi w Górach Kaczawskich. Mówi się o niej także Ostra Góra lub Szczytnica właśnie ze względu na stożkowaty kształt. To obszar ochronny, a dumą tego rezerwatu przyrody są motyle paź królowej, które często można tu spotkać. Nam się niestety nie udało.
Aby dostać się na szczyt, można wybrać dwie drogi - Szlak Zamków Piastowskich lub Szlak Wygasłych Wulkanów z miejscowości Bełczyna i Proboszczów. My zdecydowaliśmy się na ten drugi wariant. Całe podejście spacerowym tempem zajmuje około godziny, ale to przyjemna wędrówka. Śląska Fudżijama wznosi się jedynie na wysokość 501m n.p.m.
Po drodze znajduje się 5 "stacji", gdzie można odpocząć, czyli przysiąść na ławeczce. Ostatnia to nawet miejsce, gdzie niektórzy rozpalają ognisko i posilają się przed ostatnim odcinkiem na sam szczyt. :)
A droga na samą górę to wspinaczka po specjalnie do tego skonstruowanych kamiennych schodkach. Podejście jest łagodne i przyjemne. Wokół rośnie mech i inne żywo zielone roślinki. Rośnie tam przepiękny las lipowy, a bazaltowe rumowiska sklane porośnięte mchem wprowadzają niesamowity klimat. Można spotkać nawet mieszkańców Ostrzycy, np. myszy, motyle i trzmiele.
A szczyt polskiej Fuji wygląda tak:
To nie byle jaka sterta kamieni. :) W czasach kultury łużyckiej miejsce to stanowiło kult słońca. Ze szczytu można podziwiać panoramę Gór Kaczawskich, Pogórza Kaczawskiego, Karkonoszy i Góry Izerskich. Podczas naszej wizyty niebo zasnuło się chmurami i widoczność była kiepska.
Japońskie przysłowie mówi, że tylko głupiec wspina się na górę Fuji dwa razy. Mimo to na Śląską Fudżijamę może jeszcze kiedyś wrócimy. :) A w związku z tym, że długi weekend majowy przed nami, może część z Was skusi się na taką wycieczkę. Zachęcam. :)