Pokazywanie postów oznaczonych etykietą taniec. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą taniec. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 czerwca 2018

Jiutamai, czyli każdy gest ma znaczenie


Od kilku lat trochę się uczę, ale od wielu lat podziwiam tradycyjne tańce japońskie. Za ich piękno i elegancję, subtelność i sposób opowiadania historii. Jeszcze do niedawna byłam przekonana, ze to sztuka dostępna tylko nielicznym i na pewno nie tym spoza Japonii. Okazało się jednak, ze powiedzenie "nigdy nie mów nigdy" kolejny raz zostało obalone, a ja ponownie miałam to ogromne szczęście, że kilka dni temu już po raz trzeci mogłam uczestniczyć w warsztatach jiutamai razem z mistrzynią Tokijyo  Hanasaki (o poprzednich pisałam tutaj i tutaj). Mistrzyni ponownie odwiedziła Warszawę, Kraków oraz Wrocław na zaproszenie Fundacji NAMI. W podróży zawsze towarzyszy jej sensei Hana Umeda na co dzień praktykująca klasyczny taniec japoński nihon buyō, z którą mamy warsztaty kilka razy do roku. 


Tym razem podczas 6-godzinnych warsztatów rozpoczęłyśmy naukę choreografii do utworu Kyō no Shiki (京の四季), czyli Cztery Pory roku w Kioto, który składa się z czterech zwrotek opisujących kolejno wiosnę, lato, jesień i zimę. Całość trwa ponad sześć minut, więc jest to jak na razie najdłuższa chorografia, z którą przyszło nam się zmierzyć.




Na pozór taniec ten nie wydaje się bardzo trudny, jednak diabeł tkwi w szczegółach, których jest w tej chorografii sporo, a każdy wymaga subtelności i uważności. Każdej opisywanej porze roku przypisane są pewne sytuacje i atrybuty, każdy niemal gest ma określone znaczenie, więc trzeba je wykonywać precyzyjnie, aby widz, mógł odczytać ich znaczenie. Wiosną podziwiamy kwitnące wiśnie, latem chłodzimy się nad rzeką Kamo i jemy tofu, jesienią spoglądamy na czerwone liście klonu a zimą podziwiamy śnieg i raczymy się ciepłą sake.



Poniżej wrzucam nagranie znalezione w sieci (niestety z nieco inna choreografią niż ta, której uczy się nasza grupa jiutamai):
Kolejny dzień również okazał się być pełen emocji. W siedzibie Fundacji NAMI uczestniczyłam w spotkaniu o jiutamai, podczas którego można było dowiedzieć się więcej o tym tańcu zadawać pytania mistrzyni a także podziwiać jiutamai na żywo (między innymi wspomniany już przeze mnie utwór Kyō no Shiki).


Mistrzyni pytana była o wiele aspektów związanych z jiutamai, o historię tańca i jego odbiór współcześnie. Jiutamai (jiuta - muzyka wykonywana na instrumencie shamisen oraz mai - taniec) wywodzi się z okresu Edo i wyższych warstw społecznych, gdzie zaczął być praktykowany przez kobiety z dwóch powodów: polepszenia ogólnej kondycji fizycznej oraz nabywania gracji. Początkowo taniec ten wykonywany był tylko przez kobiety (w opozycji do klasycznego teatru nō), jednak obecnie także mężczyźni uczą się jiutamai, nierzadko występując w kobiecych kimonach (dzięki czemu mogą odnaleźć w sobie kobiecy pierwiastek, jak mówi mistrzyni, która ma w swojej szkole dwóch męskich adeptów tej sztuki).



Istnieją dwie formy jiutamai: klasyczna (tańczona w małej przestrzeni tradycyjnego pokoju zashiki, w eleganckim kimonie dla małej publiczności) oraz sceniczna (tańczona na scenach, w pełnym makijażu i peruce). Mistrzyni zapytana przeze mnie, którą formę lubi wykonywać bardziej, odpowiedziała, że ma nadzieję, iż, kiedy osiągnie 80 lat, wystarczy jej ta tradycyjna forma, obecnie jednak bardzo lubi również występy na scenie. Obie formy wyzwalają duży ładunek emocji i są nie lada przzyciem dla każdego tancerza. W choreografiach jiutamai, których istnieje koło stu (nie licząc tych powstających współcześnie), widać inspiracje również innymi sztukami, między innymi bunraku (teatr lalkowy). W jiutamai liczy się nie tylko precyzja ruchów i choreografia, ale przede wszystkim taniec ten jest wyrazem i wynika z emocji i płynie prosto z serca. Idealne opanowanie ruchów i choreografii nie gwarantuje, że dana osoba będzie wspaniałym tancerzem na mistrzowskim poziomie. 



Naszą grupę jiutamai (poniżej w pełnej krasie na pamiątkowym zdjęciu) czeka więc poważne zadanie - sprostania nowej i długiej choreografii oraz przygotowanie do kolejnych warsztatów z mistrzynią jesienią 2019 roku. Wbrew pozorom to wcale nie jest aż tak dużo czasu. :)

(fot. Fundacja NAMI)

poniedziałek, 19 czerwca 2017

Jiutamai, czyli tańczymy, tańczymy, tańczymy!


Pierwszy raz zetknęłam się z jiutamai rok temu, o czym pisałam tutaj. O klasycznym tańcu japońskim wiedziałam wtedy niewiele - podobała mi się forma i estetyka strojów. Chciałam spróbować swoich sił, żeby poznać tę japońską sztukę, która wydawała mi się chyba najbardziej niedostępna ze wszystkich sztuk. Miałam okazję wziąć udział w warsztatach poprowadzonych przez sensei Tokijyo Hanaski oraz sensei Hanę Umedę. Warsztaty były wymagające i satysfakcjonujące, co spowodowało, że chciałam więcej. Dzięki Fundacji Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI ponownie do Polski przyjechała sensei Tokijyo, tym razem odwiedzając Warszawę, Wrocław i Kraków. Intensywny pobyt artystki zaowocował koncertami oraz warsztatami - nie mogłam przepuścić takiej okazji.



Tym razem na warsztat wzięłyśmy utwór Ukifune (浮舟), czyli dryfującą łódkę. To tytuł ostatniego rozdziału powieści Genji Monogatari, a także imię jednej z bohaterek. To właśnie jej poświęcony jest ten utwór i taniec. Ukifune zaplątana w miłosny trójkąt z księciem Niou oraz Kaoru próbuje popełnić samobójstwo rzucając się do rzeki Uji. Zostaje uratowana i postanawia zostać mniszką. Utwór Ukifune opisuje ją jako młodą dziewczynę, delikatną i niewinną niczym rozkwitający kwiat. Taniec jiutamai wyraża tę właśnie ideę i ten obraz Ukifune.




Jiutamai jest tańcem kobiecym, niespiesznym i bardzo wymagającym. Jedną z wielu trudności jest nieustanna kontrola całego ciała oraz fakt, że taniec wykonuje się na mocno ugiętych nogach. W jiutamai niemal każdy gest może coś wyrażać i opowiadać historię, stąd tak ważne jest przywiązanie do szczegółu. Poniżej kilka zdjęć spod ręki Grzegorz Skórzewskiego:


                             

Na koniec warsztatów każda z nas mogła wybrać sobie konkretną emocję, nastrój etc., a sensei instruowała nas, jak wygląda poza wyrażająca dany stan w jiutamai

                                          rozpacz                                                     radość
                                                     
                                         nadzieja                                                    tajemnica

                                                         A tu robimy za demony (oni)

Przede mną rok oczekiwania na kolejne warsztaty z sensei, a tymczasem mam nadzieję, że uda się całej grupie doszlifować Ukifune i tańczyć, tańczyć, tańczyć...! :)

wtorek, 19 lipca 2016

Jiutamai, pierwszy raz z klasycznym tańcem


Niedawno spełniło się jedno z moich małych marzeń. Od czasu do czasu tęsknym okiem spoglądałam na Warszawę, gdzie Hana Umeda prowadziła warsztaty klasycznego tańca japońskiego. Nigdy nie było mi po drodze i po cichu liczyłam, że kiedyś Hana przyjedzie do Wrocławia - jeśli nie na warsztaty, to chociaż ze swoim tańcem, abym mogła ją zobaczyć na żywo. I się spełniło. :)

W czerwcu miałam okazję dosłownie i w przenośni postawić pierwsze kroki w klasycznym tańcu japońskim jiutamai. Dzięki Fundacji Przyjaźni Polsko-Japońskiej NAMI. W poprzednim poście pisałam o cudownym wieczorze, podczas którego podziwiałam tancerki jiutamai. Tancerki, moje sensei, które jeszcze kilka dni wcześniej, małymi krokami wprowadzały mnie oraz pozostałe uczestniczki warsztatów w tajniki klasycznego tańca japońskiego. Tokijyo Hansaki zajmuje się tańcem jiutamai od wielu lat, propaguje te japońską sztukę na całym świecie, więc tym bardziej nie mogłam się doczekać pierwszej lekcji. 



Zanim w tany, trzeba się było ubrać. Dla uczestniczek przygotowane był yukaty, jednak kilka osób miało swoje własne. Na zajęcia pożyczyłam yukatę od M. Yukata śliczna, ale nie na mój rozmiar. :) Było trochę krótko, ale dzięki sensei jakoś się to wszystko dało tak poukładać, że wstydu nie było. Dużego. :) Ale już wiem, co sobie przywiozę z Japonii następnym razem... :) Sensei tańczyły w kimonach, prostych i delikatnych, szczególnie podobały mi się wyszywane pasy obi.



Zanim postawiłyśmy swoje pierwsze kroki w tańcu, krótka acz treściwa lekcja japońskiej etykiety - jak siadać, jak wstawać, jak się kłaniać. 


                                          tak                                                                    nie

Następnie nauka właściwej postawy, którą sensei Hanasaki zaprezentowała nad wyraz dobitnie, i chodzenia. Jiutamai tańczy się w skarpetkach tabi i oczywiście tradycyjnym stroju japońskim - czy będzie to yukata czy kimono, oba te stroje wymuszają pewną postawę, do której jednak trzeba się trochę przekonać. Również sposób stawiania kroków oraz przemieszczania się jest zupełnie inny od tego, jak poruszamy sie na co dzień. Po kilkunastu próbach i przejściu sali w te i wewte mniej więcej można było załapać o co chodzi. A ćwiczenie czyni mistrza. :)



Nauka tańca polegała głównie na powtarzaniu. Niektóre elementy czy gesty ćwiczyłyśmy po kilkanaście razy, a sensei służyła radą i pomagała nas "ustawiać". Patrząc z boku na taniec jiutamai można odnieść wrażenie, że nie wymaga on zbyt wiele wysiłku. I jak przy każdym tańcu i w tym wypadku nie jest to prawdą. Utrzymanie postawy, statycznych póz czy precyzja gestów to coś co ćwiczy sie latami i zapewne nigdy nie dochodzi się do perfekcji. Nie mam więc złudzeń, jak wyglądały moje pierwsze próby. :) 



Tokijyo Hansaki sensei, Shino Hanasaki sensei oraz Hana Umeda sensei, z tego miejsca
 どうもありがとうございます! :)


Niestety, mogłam wziąć udział jedynie w pierwszej części trzydniowych warsztatów, jednak nawet te kilka godzin uświadomiło mi, że to coś dla mnie. :) Przeogromnie się cieszę, że już w lipcu rozpoczyna się roczny cykl warsztatów, które prowadzić będzie Hana Umeda i na które serdecznie zapraszam. Ja już szykuję kimono. :) 

Więcej informacji tutaj.