Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzaki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zwierzaki. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 sierpnia 2015

Kociarnia, krakowskie miejsce dla kociarzy


W upalną sobotę udało mi się dotrzeć razem z K. i P. do chyba pierwszej w Polsce kociej kawiarni, czyli Kociarni. Miejsca, które wspierałam w ramach akcji Polak Potrafi, więc tym bardziej cieszę się, ze udało się i Kociarnia zaistniała. W Japonii takie neko cafe są całkiem popularne i mimo ze kociara nie jestem i w japonskiej kawiarni z kotami nigdy nie byłam, postanowiłam zajrzeć do Kociarni podczas pobytu w Krakowie. Idea jest prosta - przychodzimy do takiej kawiarni na kawę i ciacho, a przy okazji siedzimy sobie z kotami. Prawdziwymi. :)


Kociarnia mieści się na parterze kamienicy przy ulicy Krowoderskiej. Łatwo ja odnaleźć, a znakiem charakterystycznym są wszelkie kocio podobne elementy i siatki zabezpieczające w oknach. Najpierw wchodzimy do części zamkniętej dla kotów, gdzie złożyć można zamówienie i potwierdzić swoją rezerwację*. A następnie przez szafę (tak, przez szafę) wchodzimy do głównej części Kociarni.

* Z uwagi na to, że Kociarnia nie jest zbyt duża, można za darmo zarezerwować sobie miejsce na konkretny dzień i godzinę. Tutaj.



Wnętrza proste i przystosowywane dla kotów. Sporo jest zakamarków, w których mogą się schować, zabawek i innych typowych kocich sprzętów. Można siedzieć na kanapach, pufach albo zająć miejsce na antresoli.


Obecnie w Kociarni mieszka siedem kotów i wszystkie można również adoptować (świetna idea, która popieram i trzymam kciuki!). Przez upał kociaki były ospałe i chowały się przed słońcem, ale i tak kilka z nich udało nam się zobaczyć.




W Kociarni obowiązuje regulamin. Koty nie są tutaj zabawkami, a towarzyszami. I należy o tym pamiętać - nie brać ich na ręce, nie zamęczać i nie dokarmiać.


Kociarnia oferuje sporo łakoci - od domowych ciast (tarta malinowa pyszna) i lemoniad (jedna z najlepszych jaką piłam), po różnego rodzaju kawy i przekąski.



Moja ulubienica Daisy nie pozostała obojętna wobec kawiarnianych łakoci i z wielką uwagą obserwowała nasze talerze, aż w końcu zdecydowała się podejść bliżej i uszczknąć coś dla siebie. Zabawne było ją obserwować, ale trzymaliśmy się regulaminu i Daisy musiała obejść się smakiem. :)




Myślę, że Kociarnia ucieszy głównie kociarzy, ale na pewno warto tu zajrzeć, aby samemu się przekonać, co to za miejsce. To ciekawy pomysł i fajnie, że przyświeca mu również szczytny cel - a nie tylko chęć zabawy z kotami. Miau!


Praktyczne informacje:

Website: http://kociakawiarniakrakow.pl/
Czynne: codziennie od 10:00-21:00
Dojazd: Ok. 20 minut pieszo w Rynku Głównego
Mapa: https://www.google.com/maps?ll=50.070999,19.934027&z=16&t=m&hl=pl&gl=PL&mapclient=embed&cid=7730177254757243551

czwartek, 2 lipca 2015

Mała Japonia we wrocławskim ZOO


I znowu znalazłam malutką Japonię, tym razem we wrocławskim Ogrodzie Zoologicznym. Nawet nie wiem, czy poza japońskimi danielami (sika) są w ZOO jeszcze inne zwierzaki z Kraju Kwitnącej Wiśni, mimo to jak trafiłam przypadkiem na bambusową ścieżkę, to od razu na myśl przyszła mi ta najbardziej znana mi część Azji, czyli Japonia.





Jak to zwykle ja, na ścieżkę weszłam od nie tej strony co trzeba i dopiero na jej końcu natknęłam się na... komainu! Ścieżynka zaprowadziła mnie do domku na japońską modłę, w którym rozgościły się gibony. I mimo że wiem, że to wszystko jest a'la japońskie, to i tak przywołało miłe wspomnienia i trochę poczułam się jak TAM.



Miejsce jest całkiem urocze z bambusową werandą i ławeczką. Przy ostatnich upalnych dniach i lekkim wietrze można tam usiąć, zamknąć oczy i na chwilę przenieść się do japońskiego parku. Przynajmniej duchem. :)



Z daleka domek wydaje się niepozorny i można go łatwo przeoczyć. Lepiej prezentuje się z drugiej strony stawu. Jest i niby japoński mostek.




Z kolei na pierwszym zdjęciu posta tzw. brama japońska. O jej istnieniu wiedziałam od zawsze i wielokrotnie ją oglądałam. Brama powstała w 1897 roku i od kilku lat na nowo cieszy zwiedzających i stanowi drugie wejście do ZOO. Niby nic specjalnego, ale duch Nipponu jest. :)


Warto więc przy okazji odwiedzenia wrocławskiego ZOO zerknąć w te a'la japońskie miejsca. Dla uśmiechu. :)

niedziela, 20 lipca 2014

Żabi Król z Matsumoto


W Matsumoto jest taka mała uliczka Nawate zwana Kaeru. Słowo to (abstrahując od pisowni) ma trzy znaczenia: żaba, móc kupować oraz powracać. Wszystkie doskonale oddają obraz tego miejsca, które pełne jest wizerunków żab, sklepików, a to wszystko sprawia, że chce się tam wracać - razem z Mamą odwiedziłyśmy te uliczkę chyba ze cztery razy w ciąg jednego dnia. :)



A skąd te żaby?
Dawniej płynąca obok uliczki rzeka była tak zanieczyszczona, że zniknęły z niej wszystkie żaby. W latach '70 ubiegłego wieku okoliczni mieszkańcy ufundowali mały chram poświęcony żabom Kaeru Daimyōjin (かえる大明神) w intencji powrotu żab. Ostatecznie rzeczkę oczyszczono, żaby powróciły, a uliczka zyskała nowe życie. Zorganizowano nawet festiwal poświęcony żabom, które odtąd były nie tylko symbolem szczęśliwej podroży, ale i całego miasta.
 

 
Co za tym idzie uliczka Nawate pełna jest żab. Już na początku wita nas kolorowa figura Gamazamurai (ガマ侍) wykonana przez studentów Tokijskiego Uniwersytetu Sztuk Pięknych. A to dopiero początek i szukanie kolejnych żabich figurek to niezła zabawa. Bardziej lub mniej ukryte są na każdym kroku.



Skoro Nawate to uliczka handlowa, nie mogło zabraknąć najróżniejszych żabich pamiątek, przedmiotów z wizerunkami żab i wszelkich wariacji na temat. Nieco zdziwiona byłam, że taiyaki czy sembe, które można tam kupić, nie było w kształcie żaby. :)



Uliczka Nawate to również sklepiki ze starociami, na ktorych i żaba się trafi, ale nie tylko, oraz restauracje i kafejki. Można tam spędzić naprawdę sporo czasu i odnaleźć prawdziwe skarby.