Przypadki miłosne pięciu kobiet można zaliczyć do literatury erotycznej a także nurtu gesaku bungaku (戯作文学 "literatura ku rozrywce"). Można przeczytać zawarte w tym zbiorze opowiadania w jeden wieczór nie zagłębiając się zbytnio w ich treść i ukryte znaczenia. Ale można też odkrywać nawiązania, drugie dna oraz czytać Przypadki... nie zapominając o kontekście historycznym i kulturowym XVII-wiecznej Japonii.
Można by zadać sobie pytanie: ale co ja wiem o historii czy kulturze Japonii z tamtego okresu? Bez obaw! Nawet jeśli nie jesteśmy specjalistami w tej dziedzinie, książka jest tak skontrowana, że bez problemu zagłębimy się w świat okresu Edo. Obszerny wstęp przygotowany przez panią Katarzynę Sonnenberg, która także zajęła się tłumaczeniem Ihary, wprowadza nas w świat tych frywolnych historii. Rysuje kontekst, dzięki czemu łatwiej jest nam odnaleźć się w tamtejszej rzeczywistości. Z tego względu bardzo lubię opracowania wydawane przez Uniwersytet Jagielloński - nie do końca wyobrażam sobie przyswajanie takiej literatury bez odpowiedniego naukowego komentarza.
"Wszystkie bohaterki tracą poczucie czasu, żyjąc jak we śnie, niepomne na zmieniające się pory roku. Pożądliwość wyraża się także w zmianach wyglądu zakochanych kobiet - wyraźnie trawione przez płomień namiętności, który - zgodnie z buddyjskim wyobrażeniem - wyniszcza ich ciało. W skrajnym wycieńczeniu bliskie są szaleństwu gotowe popełnić najzuchwalszy czyn (...)."
Przypadki... czyta się trochę jak dzienniki/pamiętniki ówczesnych kobiet i mężczyzn. Wchodzimy w ich świat, obserwujemy jakimi namiętnościami są targani, a jednocześnie otrzymujemy szersze tło - ówczesnego codziennego życia mieszczan i konwenansów, w jakie są uwikłani. Świat przedstawiony jest bardzo szczegółowo opisany, co mnie akurat interesowało najbardziej - antropologia codzienności to coś, co zawsze przyciąga moją uwagę. A to wszystko podszyte jest niemałą dawką humoru. Dzięki obszernym przypisom jesteśmy na bieżąco z wydarzeniami tamtych czasów, określeniem miejsc, słownictwem, z nawiązaniami np. do japońskich przysłów. To wszystko sprawia, że Przypadki... czyta się wartko, a każda aluzja znajduje swoje odniesienie i nie stawia znaków zapytania.
Fajnym smaczkiem jest japońska wersja Przypadków..., którą znajdziemy po polskim tłumaczeniu. Jeśli nawet nie zdołamy jej przeczytać w oryginale :), to na pewno docenimy efekt wizualny pięknych znaków kanji.
Więcej informacji na stronie wydawnictwa. Polecam!
(Cyt. za: K. Sonnenberg, Kōshoku Gonin Onna - W świecie narracji Ihary Saikaku, [w:] Ihara Saikaku Przypadki miłosne pięciu kobiet, Krkaów 2016, s. 29.)