czwartek, 23 sierpnia 2018

Jak wyjechać, wrócić i nie zwariować. Vol.1 JR Pass


Jakiś czas temu wrzuciłam informację na JB, że znowu jadę. :) Że za ileś tam dni, że lotem oraz poglądową mapkę podróży. Bardzo się ucieszyłam, że ten post odbił się sporym echem - dostałam mnóstwo recenzji LOT-owych przelotów do Tokio (chyba nie będzie tak źle) oraz pytań związanych z wyjazdem do Japonii. Wciąż mnie nieco zaskakuje fakt, jak bardzo ostatnimi laty Japonia stała się bardziej dostępna, a przez to i modna (bo tego zjawiska też nie sposób pominąć). Wręcz mam wrażenie, że obecnie podróż do Japonii to już żadne halo. :) A mimo to wciąż mało się wie o tym kraju, wciąż pada wiele pytań o organizację takiego wyjazdu i praktyczne informacje.


Stąd zrodził się w mojej głowie pomysł na nowy cykl na JB roboczo zatytułowany: "Jak wyjechać, wrócić i nie zwariować". I myślę, że taki już tytuł pozostanie, bo mimo wszystko całkiem dobrze oddaje to, o czym chce pisać oraz to, jakie są wyobrażenia na temat takiego samodzielnego wyjazdu do Japonii*. Nie jestem w tym temacie alfą i omegą, dlatego posty mają służyć również wymianie informacji, a ja chętnie przyjmę Wasze sugestie, rady i doświadczenia.

Na pierwszy ogień zdecydowałam się napisać o tym elemencie moich wyjazdów do Japonii, który jest zawsze przy krótszych wyjazdach i znajduje się w pierwszej trójce (razem z biletem lotniczym oraz noclegami). Mam na myśli JR Pass. Kilkukrotnie korzystałam już z tego rozwiązania i nie wyobrażam sobie podróżowania po Japonii bez tego biletu. 


Czym właściwie jest JR Pass? 

Zacznijmy od tego, co oznacza skrót JR w nazwie. JR odnosi się do Japan Railways, czyli takiego naszego PKP, a właściwie do Japan Railways Group, co oznacza, że JR Pass pozwala nam podróżować wszystkimi środkami transportu, które wchodzą w skład grupy JR. W praktyce nie będziemy mogli podróżować np. tokijskimi liniami metra czy prywatnymi połączeniami kolejowymi.

Dlaczego wspominam o środkach transportu, a nie tylko o pociągach? Ponieważ JR Group poza połączeniami kolejowymi oferuje także połączenia autobusowe (np. miejskie JR busy w Kioto), prom na wyspę Miyajima, a nawet upoważnia do podróżowania kolejką Tokyo Monorail. Dodam jeszcze, że już z lotniska Narita bardzo szybko i wygodnie dostaniecie się do centrum Tokio pociągiem NEX. Oczywiście, żeby nie było tak kolorowo, są i pewne ograniczenia, nie można podróżować np. najszybszymi shinkansenami Nozomi i Mizuho oraz połączeniami ekspresowymi JR Bus. Szczegóły można znaleźć tutaj.

Kto może korzystać z JR Passa?
Generalnie bilet ten przeznaczony jest dla obcokrajowców odwiedzających Japonię na statusie temporary visitor i posiadających ważną wizę turystyczną (otrzymuje się ją bezpłatnie na lotnisku, ważna jest 90 dni).

Ile to kosztuje?

JR Pass tani nie jest, to prawda, i wszystko zależy, na jak długo planujecie przyjechać do Japonii oraz czy chcecie dużo się przemieszczać, czy raczej pozostaniecie w jednym miejscu, np. w Tokio. Kupując JR Pass należy wybrać rodzaj klasy, którą chcemy podróżować (Green - pierwsza klasa, Ordinary - druga klasa) oraz ilość dni, ponieważ JR Pass można kupić jedynie na okres 7, 14 lub 21 kolejnych dni. Zważywszy na cenę warto tak zaplanować podróż, aby każdy dzień wykorzystać. Poniżej tabela z cenami za każdą z opcji: 


Nigdy nie korzystałam z opcji Green, na moje potrzeby Ordinary spokojnie wystarcza, a różnica w cenie jest. O różnicach w typie klasy podróżnej możecie przeczytać tutaj.

Podane ceny są cenami dla JR Passa, który obowiązuje w całej Japonii (poza Okinawą). Istnieje jednak kilka wariacji na temat i można zakupić bilet na wybraną część kraju, np. JR East Pass. Nigdy nie korzystałam z takiego rozwiązania, a zainteresowanych odsyłam tutaj.

Jak i gdzie kupić?

Jeszcze do niedawna JR Pass można było kupić jedynie poza granicami Japonii. Obecnie (do 31 marca 2019r.) testowane jest rozwiązanie zakupu tego biletu na miejscu, jednak cena jest wtedy nieco wyższa - szczegóły tutaj. Osobiście nie polecam polskich pośredników, np. LOT-u, ponieważ cena wtedy również jest wyższa. Od lat kupuję JR Passy w zagranicznych biurach - w tym roku ponownie korzystałam z Japan Rail Pass. Zakup jest bezproblemowy, a voucher po kilku dniach zostaje dostarczony kurierem do domu. Podkreślam słowo voucher, ponieważ procedura polega na wymianie vouchera na JR Pass już po przylocie do Japonii. Można to zrobić w wielu punktach JR Travel Service Center, także na lotnisku Narita. 


Ważne: Voucher należy wymienić na JR Pass w ciągu 3 miesięcy od daty zakupu. Kupując na wspominanej przeze mnie stronie podajcie datę wylotu do Japonii i system sam już oblicza, czy się w tym przedziale czasowym zmieścicie.

Jak to działa?

JR Pass upoważnia do nielimitowanych podróży we wspomnianych już środkach transportu grupy JR. Jest wygodny w użyciu, bo:

* Nie stoicie na bramkach, tylko przechodzicie obok tłumu pokazując swój JR Pass obsłudze kolei.
* Nie musicie się martwić, ile należy zapłacić za dany przejazd (system potrafi na początku sprawiać trochę problemów).
* Jest bardzo wygodnie, szybko i solidnie, czyli praktycznie zawsze na czas.
* Możecie bez dodatkowych kosztów zabukować sobie miejsca w szybkich pociągach (shinkansen, express trains, rapid trains - wszędzie tam, gdzie obowiązuje rezerwacja miejsc). Warto pamiętać, że są wagony dla palących, dla niepalących oraz tzw. silent cars, gdzie obowiązuje cisza a komunikaty, np. o kolejnych stacjach, nie są ogłaszane, a jedynie wyświetlane.
* Dzięki JR Pass oszczędzacie czas i pieniądze. Poniżej przykładowa podróż Tokio - Kioto z cenami biletów:


Jak widać bez JR Passa taka podróż kosztuje 13.800 jenów (bez rezerwacji miejsca koszt jest niższy i wynosi 8.210 jenów - pociągi zwykle mają miejsca nieobjęte rezerwacją, jednak na dłuższych trasach lepiej nie ryzykować i nie martwić się o szukanie miejsca), a JR Pass pokrywa całość kosztów i jesteśmy w Kioto w niecałe 3 godziny. Oczywiście shinkansen jest najdroższą opcją i nie mając JR Passa można wybrać inną, np. nocny autobus i dojechać do Kioto w około 8 godzin. Kwestia wyboru oraz czasu, który chcemy poświęcić na przemieszczanie się.

Mój JR Pass
Osobiście widzę same plusy w korzystaniu z tego biletu. Zwykle cała moja podróż jest zaplanowana, jeśli chodzi o główne miejsca, które zamierzam odwiedzić, dlatego zaraz po przylocie rezerwuję miejsca w wybranych pociągach, żeby potem nie tracić już na to czasu. Tak, jak wspominałam, JR Pas nie uprawnia np. do przejazdów metrem, jednak w większych miastach nie jest to kłopot i spokojnie można korzystać z linii JR, w tym z bardzo wygodnej JR Yamanote Line (schemat poniżej), którą dojedziecie do większości popularnych miejsc w stolicy.



JR Passa trzeba pilnować jak oka w głowie, ponieważ nie ma opcji dostania duplikatu, jeśli np. zgubimy swój egzemplarz, nie można również wprowadzać żadnych zmian, jeśli JR Pass zostanie już nam wydany, a jedyną opcją, żeby go dostać jest okazanie w Japonii wspomnianego już vouchera, paszportu i ważnej wizy.

A na koniec krótkie podsumowanie. :) Bon voyage!



*Celowo nie wspominam o tzw. wyjazdach zorganizowanych - nigdy w takich nie uczestniczyłam, nie jest to po prostu "mój klimat", więc w swoich postach będę się odnosić tylko i wyłącznie do wyjazdów organizowanych na własną rękę oraz doświadczeniach własnych.

niedziela, 5 sierpnia 2018

Ja.Japonia / 私と日本, czyli rzecz o rysunku, górze Fuji i zachwycie

Zdarzają się w życiu miłe chwile wynikające zupełnie niespodziewanie, trochę bez planu, trochę ze szczęściem na dłoni. Tak było w tym przypadku. Od jakiegoś czasu obserwowałam działania Mauko, zaintrygowały mnie i czekałam na więcej. I to więcej nadeszło. W postaci cudnej książki Ja.Japonia / 私と日本. A jeszcze cudniej, że dostało mi się ją wprost z rąk Mauko!

"Dla Ciebie Czytelniku, 
byś znalazł swoją Japonię."
  
Ja.Japonia / 私と日本 to owoc rezydencji artystycznej Mauko w Japonii, a dokładnie w małej mieścinie pod górą Fuji - Fujiyoshida. Kilka lat temu miałam okazję tam być w poszukiwaniu jednego z najbardziej kultowych obrazów kojarzących się z Japonią (do poczytania tutaj). To urokliwe miejsce z kapryśną, bo wiecznie chowającą się, i hipnotyzującą Fuji-san. Fuji jest kobietą, jak pisze Mauko, która poświęca tej świętej górze osobny rozdział w książce. Wiele prac i zdjęć koncentruje się tylko na niej, Fuji jest wszechobecna i skupia na sobie uwagę Mauko. 

Ja.Japonia / 私と日本 jest książką bardzo subiektywną, pisaną w zachwycie, oszczędną w słowach, ale bardzo bogatą w treść. To nie jest książka o Japonii, ale o Japonii Mauko - jej postrzeganiu tego świata, rzeczach i ludziach, które powodują, że chce do Japonii wracać. Mamy rysunki/grafiki, główne narzędzie wyrazu Mauko, zdjęcia, słowa (bardzo spodobał mi się pomysł umieszczania cytatów ludzi, których Mauko poznała w Japonii). W książce jest dużo przestrzeni, znaczącej pustki, oddechu. Przyjemnie zagłębiać się w jej treść, dostrzegać szczegóły na pozór mało istotne i szukać w niej swojej Japonii.  

Książka podzielona jest na trzy części - pierwsza odpowiada na pytania: Skąd, jak i dlaczego? Druga poświęcona jest rezydencji artystycznej, a trzecia wspomnianej już górze Fuji. Wydanie jest bardzo miłe dla oka i ma świetny format. Teksty przeplatają się ze zdjęciami, rysunkami/grafikami i cytatami, co bardzo mi się spodobało. Warto dodać, że książka napisana jest po polsku i japońsku z angielską wkładką zawierającą streszczenie. 

"Powiedz znajomym w Polsce,
że w Japonii jest fajnie."

Ja.Japonia / 私と日本 idealnie wpisuje się w nurt publikacji o Japonii, które lubię najbardziej. Nie znajduje w nich encyklopedycznych informacji ani prawd objawionych, ale ludzi i ich Japonię. A to jest dla mnie najciekawsze. To, jak ten kraj jest przez nich postrzegany, oraz jaki nadają temu wyraz - stąd moje uwielbienie do wszelkich książek z obrazkami (i niczego im to nie ujmuje), jak niedawno Tokyo Storefronts Mateusza Urbanowicza czy właśnie Ja.Japonia / 私と日本. Każdy z nas ma w sobie swoją małą Japonię. 

Kartkując strony książki, przypominam sobie, jak Mauko opowiadała mi o swojej Japonii podczas naszego (zbyt) krótkiego spotkania. Opowiadała o ludziach (mam wrażenie, że poznała chyba wszystkich mieszkańców Fujiyoshidy), o świątyni, do której chodziła niemalże codziennie, o hotelu z onsenem na dachu. Z tych urywanych zdań i kilku wspomnień zrodził się w mojej głowie obraz Japonii według Mauko. Obraz pełen radości, pozytywnego zdumienia i szczęścia. Mam nadzieję, że Wy również znajdziecie w Ja.Japonia / 私と日本 swój kawałek Japonii. Równie piękny i autentyczny. ♥♥♥



niedziela, 22 lipca 2018

Wojna Lotosowa, czyli steampunk z japońską nutą


Steampunk jest nurtem, który zdobył sobie wielu miłośników w Japonii. Mangi, animacje, imprezy cosplayowe mają rzesze zwolenników. Wiele steampunkowych inspiracji widać w twórczości Studia Ghibli, żeby wspomnieć tylko o animacji Laputa, podniebny zamek. Od kilku lat w Tokio odbywa się nawet Steampunk Festival, który z roku na roku przyciąga coraz większa liczbę odwiedzających.W Polsce z tego, co się orientuję, zarówno nurt fantasy, jak i steampunk, również są bardzo popularne. Nie dziwi więc spora popularność trylogii spod ręki Jaya Kristoffa, Wojna Lotosowa.


Wojna Lotosowa to trylogia, w której steampunk jest motywem przewodnim, gdzie technologia i wciąż rozwijający się przemysł łączy się na każdym kroku z japońską mitologią. A wszystko to w krajobrazach feudalnej Japonii, gdzie magia, mityczne stwory, wyniszczający przemysł i maszyny tworzą scenę dla rozgrywających się walk, emocji i przygód.

Akcja pierwszej części, Tancerze Burzy, rozgrywa się na wyspach Shima, gdzie rządy sprawuje okrutny władca. To świat na granicy upadku zarówno w sferze ekonomicznej, jak i społecznej, wyniszczony wojnami i rządami tyrana. Główna bohaterka Yukiko wraz ze swoim ojcem zostaje przez władcę wysłana na poszukiwanie mitycznego stworzenia. To punkt zwrotny, który wpłynie nie tylko na życie samej Yukiko, ale również na losy całej krainy. 

W drugiej części trylogii zatytułowanej Bratobójca, nadal pozostajemy na wyspach Shima i śledzimy dalsze losy Yukiko, która musi ukrywać się w górach Ishii wśród rebeliantów Kagé. Sytuacja polityczna staje się coraz bardziej napięta i wyspom Shima grozi wojna domowa. Pojawia się więcej bohaterów, a akcja staje się coraz bardziej dynamiczna. I przenosi nas do trzeciego tomu, Głoszący kres, w którym nastąpi bitwa rozstrzygająca losy wysp Shima.

Dzięki Wydawnictwu Uroboros i ja będę mogła zagłębić się w ten zupełnie nieznany mi świat fantasy. Zabieram się do lektury, a Was zapraszam zapraszam do konkursu. :)

Do wygrania jeden komplet trylogii Wojna Lotosowa. Aby wziąć udział, wystarczy odpowiedzieć na poniższe pytanie:

Jak wyobrażasz sobie steampunkowy świat/postaci rodem z Kraju Kwitnącej Wiśni?

Na Wasze odpowiedzi czekam na JB i na FB, a szczegóły w regulaminie konkursu poniżej. Zapraszam do zabawy!

Regulamin konkursu:


1. Konkurs trwa od dnia 22 lipca 2018r. do dnia 30 lipca 2018r.
2. Uczestnikiem konkursu może być każdy, bez względu na wiek i kraj zamieszkania.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć pisemnie na pytanie znajdujące się na stronie: www.japoniablizej.blogspot.com.
4. Podpisane imieniem, nazwiskiem lub nickiem odpowiedzi należy umieścić pod postem konkursowym na blogu lub na FB. 
5. Wyniki zostaną ogłoszone najpóźniej 10 sierpnia 2018r. na FB.
6. Nagrodą jest pakiet trylogii Wojna Lotosowa ufundowany przez Wydawnictwo.
7. Dane do wysyłki nagrody (imię, nazwisko, adres korespondencyjny) należy przesłać najpóźniej do dnia 15 sierpnia 2018r. r. na adres: japoniablizej@poczta.fm.
Nagrody wysyłane są jedynie na terenie Polski.
8. Nieprzesłanie danych w terminie jest równoznaczne z rezygnacją. Następnie zostanie wybrany kolejny zwycięzca.
9. JaponiaBliżej zobowiązuje się do wysłania nagrody w terminie do 25 sierpnia 2018r.
10. Umieszczenie odpowiedzi konkursowej jest równoznaczne z akceptacją regulaminu i zgodą na publikację nagrodzonych odpowiedzi
.

sobota, 30 czerwca 2018

Jiutamai, czyli każdy gest ma znaczenie


Od kilku lat trochę się uczę, ale od wielu lat podziwiam tradycyjne tańce japońskie. Za ich piękno i elegancję, subtelność i sposób opowiadania historii. Jeszcze do niedawna byłam przekonana, ze to sztuka dostępna tylko nielicznym i na pewno nie tym spoza Japonii. Okazało się jednak, ze powiedzenie "nigdy nie mów nigdy" kolejny raz zostało obalone, a ja ponownie miałam to ogromne szczęście, że kilka dni temu już po raz trzeci mogłam uczestniczyć w warsztatach jiutamai razem z mistrzynią Tokijyo  Hanasaki (o poprzednich pisałam tutaj i tutaj). Mistrzyni ponownie odwiedziła Warszawę, Kraków oraz Wrocław na zaproszenie Fundacji NAMI. W podróży zawsze towarzyszy jej sensei Hana Umeda na co dzień praktykująca klasyczny taniec japoński nihon buyō, z którą mamy warsztaty kilka razy do roku. 


Tym razem podczas 6-godzinnych warsztatów rozpoczęłyśmy naukę choreografii do utworu Kyō no Shiki (京の四季), czyli Cztery Pory roku w Kioto, który składa się z czterech zwrotek opisujących kolejno wiosnę, lato, jesień i zimę. Całość trwa ponad sześć minut, więc jest to jak na razie najdłuższa chorografia, z którą przyszło nam się zmierzyć.




Na pozór taniec ten nie wydaje się bardzo trudny, jednak diabeł tkwi w szczegółach, których jest w tej chorografii sporo, a każdy wymaga subtelności i uważności. Każdej opisywanej porze roku przypisane są pewne sytuacje i atrybuty, każdy niemal gest ma określone znaczenie, więc trzeba je wykonywać precyzyjnie, aby widz, mógł odczytać ich znaczenie. Wiosną podziwiamy kwitnące wiśnie, latem chłodzimy się nad rzeką Kamo i jemy tofu, jesienią spoglądamy na czerwone liście klonu a zimą podziwiamy śnieg i raczymy się ciepłą sake.



Poniżej wrzucam nagranie znalezione w sieci (niestety z nieco inna choreografią niż ta, której uczy się nasza grupa jiutamai):
Kolejny dzień również okazał się być pełen emocji. W siedzibie Fundacji NAMI uczestniczyłam w spotkaniu o jiutamai, podczas którego można było dowiedzieć się więcej o tym tańcu zadawać pytania mistrzyni a także podziwiać jiutamai na żywo (między innymi wspomniany już przeze mnie utwór Kyō no Shiki).


Mistrzyni pytana była o wiele aspektów związanych z jiutamai, o historię tańca i jego odbiór współcześnie. Jiutamai (jiuta - muzyka wykonywana na instrumencie shamisen oraz mai - taniec) wywodzi się z okresu Edo i wyższych warstw społecznych, gdzie zaczął być praktykowany przez kobiety z dwóch powodów: polepszenia ogólnej kondycji fizycznej oraz nabywania gracji. Początkowo taniec ten wykonywany był tylko przez kobiety (w opozycji do klasycznego teatru nō), jednak obecnie także mężczyźni uczą się jiutamai, nierzadko występując w kobiecych kimonach (dzięki czemu mogą odnaleźć w sobie kobiecy pierwiastek, jak mówi mistrzyni, która ma w swojej szkole dwóch męskich adeptów tej sztuki).



Istnieją dwie formy jiutamai: klasyczna (tańczona w małej przestrzeni tradycyjnego pokoju zashiki, w eleganckim kimonie dla małej publiczności) oraz sceniczna (tańczona na scenach, w pełnym makijażu i peruce). Mistrzyni zapytana przeze mnie, którą formę lubi wykonywać bardziej, odpowiedziała, że ma nadzieję, iż, kiedy osiągnie 80 lat, wystarczy jej ta tradycyjna forma, obecnie jednak bardzo lubi również występy na scenie. Obie formy wyzwalają duży ładunek emocji i są nie lada przzyciem dla każdego tancerza. W choreografiach jiutamai, których istnieje koło stu (nie licząc tych powstających współcześnie), widać inspiracje również innymi sztukami, między innymi bunraku (teatr lalkowy). W jiutamai liczy się nie tylko precyzja ruchów i choreografia, ale przede wszystkim taniec ten jest wyrazem i wynika z emocji i płynie prosto z serca. Idealne opanowanie ruchów i choreografii nie gwarantuje, że dana osoba będzie wspaniałym tancerzem na mistrzowskim poziomie. 



Naszą grupę jiutamai (poniżej w pełnej krasie na pamiątkowym zdjęciu) czeka więc poważne zadanie - sprostania nowej i długiej choreografii oraz przygotowanie do kolejnych warsztatów z mistrzynią jesienią 2019 roku. Wbrew pozorom to wcale nie jest aż tak dużo czasu. :)

(fot. Fundacja NAMI)

niedziela, 10 czerwca 2018

Let's Nihongo!



Z nauką japońskiego bywa trudno. Nie jest to język, którym otaczamy się na co dzień. Często brakuje więc z nim częstego kontaktu, nawet tylko po to, aby osłuchać się z melodią tego języka. Historia mojej nauki ma już wiele, wiele lat. Zaczynałam od kursów korespondencyjnych ESKK (tak, to było dawnoooo temu), a moim celem było wtedy zrozumienie struktury języka, nauczenie się chociażby kilku słów. W tamtych czasach nie było dostępu do wielu źródeł, które dziś mamy na wyciągnięcie ręki, a nauka japońskiego była odbierana jakoś coś egzotycznego i w sumie niepotrzebnego.


Poza prawie co tygodniowymi spotkaniami z moja sensei M. z Matsumi Pracowni Języka Japońskiego, sięgam po różne sposoby, aby ten mój japoński całkowicie nie zniknął. A może nawet nieco się rozwinął. Mam kilka ulubionych książek do nauki, zdarza mi się korzystać aplikacji Duolingo w drodze do pracy (chociaż czasami Duolingo bywa irytujące przez ograniczony zasób słów i powtarzalność oraz dziwną konstrukcję zdań) oraz ćwiczeń online - moje ostatnie odkrycie to strona Quizlet (i tu zdarzają się nieścisłości, pewnie błędy też, mimo to to dla mnie fajny sposób na zrobieniu kilku ćwiczeń na słówka w tzw. międzyczasie). Każdego dnia staram się słuchać wiadomości NHK, mimo że niewiele z nich rozumiem. :) Po kilku latach i mimo zdanych dwóch egzaminów JLPT wciąż mój japoński jest na podstawowym poziomie. Będąc w Japonii dogaduję się i używam właściwie tylko japońskiego, jednak to wciąż za mało. W codzienności brakuje mi czasu, aby naprawdę przysiąść do nauki, ćwiczyć kanji i powtarzać nowe słówka. Zannen.


Niedawno wydawnictwo EDGARD podarowało mi książkę do samodzielnej nauki od podstaw Japoński. Mów, pisz i czytaj. W związku z tym, co napisałam wyżej, sięgam od czasu do czasu po tego typu wydawnictwa traktując je jako repetytoria - znając podstawy, mogę szybko odświeżyć sobie jakiś zapomniany temat, a dzięki ćwiczeniom sprawdzić, czy tak naprawdę już mam go w głowie. Japoński. Mów, pisz i czytaj to 21 lekcji tematycznych, które w przystępny sposób wprowadzają w arkana języka japońskiego. Jest i gramatyka, i słówka, i ćwiczenia, a także notki kulturowe, dzięki którym łatwiej można zrozumieć niektóre konstrukcje językowe i poznać ich genezę. Nie da się poznawać języka bez kultury i odwrotnie, dlatego doceniam, że Japoński. Mów, pisz i czytaj zawiera także kilka odpowiedzi w tym temacie. Każda lekcja oparta jest na innym temacie, mamy możliwość przesłuchania dialogów oraz przećwiczenia słówek z danego rozdziału. Książka wydana jest przejrzyście, nie przytłacza wiedza gramatyczną oraz ilością materiału, a każdą lekcję można przerobić za jednym zamachem. Dla mnie Japoński. Mów, pisz i czytaj to świetnie uzupełnienie nauki i zapewne będę do niej zaglądać.

A dla Was mam do rozdania 2 książki do samodzielnej nauki japońskiego: Japoński. Kurs podstawowy (kurs audio) oraz właśnie Japoński. Mów, pisz i czytaj. Aby mieć szansę je zdobyć, odpowiedzcie na poniższe pytanie pod tym postem lub na FB:
Dlaczego uczysz się języka japońskiego / Dlaczego chcesz zacząć uczyć się języka japońskiego i jakie pomoce wykorzystujesz najczęściej?

Dwie najciekawsze moim zdaniem odpowiedzi zostaną nagrodzone książkami.
Ganbatte ne! 


Regulamin konkursu:


1. Konkurs trwa od dnia 10 czerwca 2018r. do dnia 17 czerwca 2018r.
2. Uczestnikiem konkursu może być każdy, bez względu na wiek i kraj zamieszkania.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy odpowiedzieć pisemnie na pytanie znajdujące się na stronie: www.japoniablizej.blogspot.com.
4. Podpisane imieniem, nazwiskiem lub nickiem odpowiedzi należy umieścić pod postem konkursowym na blogu lub na FB. 
5. Wyniki zostaną ogłoszone najpóźniej 25 czerwca 2018r. na FB.
6. Nagrodami są dwa książki Japoński. Kurs podstawowy oraz  Japoński. Mów, pisz i czytaj ufundowane przez EDGARD.
7. Dane do wysyłki nagrody (imię, nazwisko, adres korespondencyjny) należy przesłać najpóźniej do dnia 30 czerwca 2018r. r. na adres: japoniablizej@poczta.fm.
Nagrody wysyłane są jedynie na terenie Polski.
8. Nieprzesłanie danych w terminie jest równoznaczne z rezygnacją. Następnie zostanie wybrany kolejny zwycięzca.
9. JaponiaBliżej zobowiązuje się do wysłania nagrody w terminie do 15 lipca 2018r.
10. Umieszczenie odpowiedzi konkursowej jest równoznaczne z akceptacją regulaminu i zgodą na publikację nagrodzonych odpowiedzi
.