środa, 25 sierpnia 2010

wafrica

Wiadomo nie od dziś, że kimono było i jest inspiracją dla wielu projektantów - od Poiret-a po Galliano. Wydawałoby się, że niewiele już może nas zaskoczyć. A tu proszę! Pochodzący z Kamerunu Serge Mouangue łączy afrykańskie motywy z japońskim kimonem. I muszę przyznać, mimo wcześniejszego sceptycyzmu, że końcowy efekt jest wspaniały. Wraz z innymi artystami stworzył projekt Wafrica, łączący japońską harmonię i afrykańskie motywy. Głównym zamierzeniem projektu jest dialog między dwiema kulturami - Japonii i Afryki. Więcej można przeczytać tutaj i tutaj. Polecam!

poniedziałek, 23 sierpnia 2010

kuchniowo #7

Oboje z L. jesteśmy wielkimi fanami sosu teriyaki. Zasmakowaliśmy w nim będąc w Japonii i już jakiś czas temu udało nam się zakupić go w Polsce. Upodobaliśmy sobie sos teriyaki z firmy Blue Dragon, gdyż taka jedna saszetka idealnie wpisuje się w danie dla dwóch osób. Choć czasami zużywa się ich jakoś więcej. :)

Tak naprawdę teriyaki to sposób gotowania, który polega na grillowaniu mięsa w słodkiej marynacie/sosie tare. W skład tare wchodzi między innymi miód.

Postanowiliśmy wykorzystać ostatnie dni lata i zrobić yakitori, czyli grillowane kawałki kurczaka z powyżej opisanym sosem. W Japonii jest to bardzo popularny przysmak. Sprzedaje się między innymi podczas festiwali (matsuri). Już pierwszego dnia pobytu mieliśmy okazję spróbować yakitori, a L. tak w nich zasmakował, że późną wieczorową porą sam wybrał się "w miasto" i zakończył swą małą eskapadę sukcesem. :)



Co potrzebujemy:

2 piersi z kurczaka
1 saszetka teriyaki
1 butelka teriyaki
patyczki do szaszłyków
cebula, papryka

Co robimy:

Kurczaka kroimy na małe kawałki. Opcjonalnie można je pomoczyć w teriyaki przez jeden dzień, aby mięso nabrało aromatu. :) Następnie nabijamy kawałki kurczaka i grillujemy. W trakcie grillowania mniej więcej 2-3 razy smarujemy szaszłyki pędzelkiem umoczonym w sosie. I gotowe!

Polecam jeszcze filmik (z uwielbianej przeze mnie serii Cooking With Dog ;)), na którym krok po kroku można obserwować domowy wyrób yakitori. Nasza wersja nie była aż tak wysublimowana. :) Uwaga: może zawierać sceny nieco drastyczne, przynajmniej dla niektórych. :) Akcent narratora mnie osobiście rozbraja. Enjoy!

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ai. Japan through John Lennon's eyes

Jest taka mała fajna książeczka, którą udało mi się kupić kilka lat temu w Japonii. Została stworzona przez Johna Lennona. To był jego pomysł na naukę języka japońskiego. Wraz z odręcznymi rysunkami Ai. Japan through John Lennon's eyes jest doskonałą pomocą dydaktyczną, a niewielki format sprawia, że mieści się nawet w niektórych torebkach, więc można ją zawsze mieć przy sobie i z uśmiechem na twarzy powtarzać słówka. :) Kilka kiepskich poglądowych zdjęć poniżej. :)



W mieście Saitama, niedaleko Tokio, istnieje Muzeum Johna Lennona. Na terenie muzeum znajduje się, rzecz jasna, i sklepik, w którym to właśnie można zakupić Ai. Japan through John Lennon's eyes. Przynajmniej było to możliwe kila lat temu. :) Polecam.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Moja Japonia


Moja Japonia moją Japonią na pewno nie jest. I szkoda, bo kupując te książkę miałam nadzieję na interesujące i subiektywne spojrzenie kolejnego człowieka na Nippon. Lubię czytać relacje innych z podróży, porównywać ich spostrzeżenia z moimi, a czasami nawet dowiadywać się czegoś nowego, odkrywać miejsca do tej pory nieznane. Trochę przypuszczałam, że książka ta może się okazać małym rozczarowaniem. I, niestety, tak się stało.

Każdy ma, oczywiście, prawo pisać o czym chce i jak chce - z takiego założenia wychodzę. Jako czytelnik mam też jednak prawo wyrazić słowami to, co mi się podobało. I to, co nie. Autorka podkreśla, że książka jest nie tylko albumem i przewodnikiem, ale także rodzajem pamiętnika. Zapowiadało się nieźle, jednak oprócz kilku ładnych zdjęć, książka ta niewiele może zaoferować. Co mnie raziło w Mojej Japonii to styl oraz błędy, na przykład literówki (Hakowe zamiast Hakone; sepuku zamiast seppuku). W książce znaleźć można mnóstwo różnych informacji - o chrześcijaństwie, tradycyjnej religii, kimonach, shinkansenach, jedzeniu, ryokanach i świątyniach. Moim zdaniem są one jednak podane w dość niezgrabny sposób.

I jeszcze jedno. Zamek w Osace wygląda tak:


Natomiast zamek w Himeji wygląda tak:



To tak à propos nie tego zdjęcia umieszczonego pod koniec książki. Chyba że mnie już oczy mylą. :) Można tylko pozazdrościć autorce kilkuletniego pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni...

(Zdjęcie zamku w Osace pochodzi ze strony: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Osaka_Castle_Nishinomaru_Garden_April_2005.JPG)

sobota, 14 sierpnia 2010

Hafu desu.

Przeglądając, jak co tydzień, Metropolis Magazine, natrafiłam na interesujący artykuł o Hafu. Zaciekawił mnie nie tylko jako antropologa. Społeczeństwo japońskie, jak powszechnie wiadomo, jest bardzo homogeniczne, a każda odmienność traktowana jest przynajmniej z obojętnością, a czasami wręcz wrogością. Problem Hafu, czyli osób będących w połowie Japończykami, jest we współczesnej Japonii coraz żywszy, ponieważ ludzi takich przybywa. Autorzy projektu starają się odpowiedzieć między innymi na pytania: jak to jest być Japończykiem?; jakie są tego wyznaczniki?; kim jest i czuje się Hafu? Obecnie powstaje film dokumentalny traktujący o tym zjawisku. Więcej informacji dostępnych jest na stronie projektu. Można tutaj przeczytać między innymi wywiady z ludźmi, którzy są Hafu i zgodzili się wziąć udział w projekcie.