Moja Japonia moją Japonią na pewno nie jest. I szkoda, bo kupując te książkę miałam nadzieję na interesujące i subiektywne spojrzenie kolejnego człowieka na
Nippon. Lubię czytać relacje innych z podróży, porównywać ich spostrzeżenia z moimi, a czasami nawet dowiadywać się czegoś nowego, odkrywać miejsca do tej pory nieznane. Trochę przypuszczałam, że książka ta może się okazać małym rozczarowaniem. I, niestety, tak się stało.
Każdy ma, oczywiście, prawo pisać o czym chce i jak chce - z takiego założenia wychodzę. Jako czytelnik mam też jednak prawo wyrazić słowami to, co mi się podobało. I to, co nie. Autorka podkreśla, że książka jest nie tylko albumem i przewodnikiem, ale także rodzajem pamiętnika. Zapowiadało się nieźle, jednak oprócz kilku ładnych zdjęć, książka ta niewiele może zaoferować. Co mnie raziło w
Mojej Japonii to styl oraz błędy, na przykład literówki (
Hakowe zamiast
Hakone;
sepuku zamiast
seppuku). W książce znaleźć można mnóstwo różnych informacji - o chrześcijaństwie, tradycyjnej religii, kimonach, shinkansenach, jedzeniu, ryokanach i świątyniach. Moim zdaniem są one jednak podane w dość niezgrabny sposób.
I jeszcze jedno. Zamek w Osace wygląda tak:

Natomiast zamek w Himeji wygląda tak:


To tak
à propos nie tego zdjęcia umieszczonego pod koniec książki. Chyba że mnie już oczy mylą. :) Można tylko pozazdrościć autorce kilkuletniego pobytu w Kraju Kwitnącej Wiśni...
(Zdjęcie zamku w Osace pochodzi ze strony: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Osaka_Castle_Nishinomaru_Garden_April_2005.JPG)