Ostatnio wpadło mi to w ręce. Na chwilę, bo pożyczone, ale od razu zabrałam się do czytania. Autorem książki jest Bill Mutranowski, którego inne prace można podziwiać na jego stronie. Już sam tytuł doskonale wprowadza nas w temat zawartych w książce rysunków humorystycznych. Fajna kreska, prosty przekaz, ale ile w nim treści. Szczególnie, jak zaznacza sam autor, dla osób, które miały okazję spędzić w Japonii jakiś czas. Autor operuje dwoma językami - angielskim i japońskim. Jest to więc również świetna okazja (przy dobrej zabawie) do ćwiczeń językowych. :) Książkę można podejrzeć tutaj.
sobota, 29 maja 2010
kiedy jesteś w Japonii ZA długo
Ostatnio wpadło mi to w ręce. Na chwilę, bo pożyczone, ale od razu zabrałam się do czytania. Autorem książki jest Bill Mutranowski, którego inne prace można podziwiać na jego stronie. Już sam tytuł doskonale wprowadza nas w temat zawartych w książce rysunków humorystycznych. Fajna kreska, prosty przekaz, ale ile w nim treści. Szczególnie, jak zaznacza sam autor, dla osób, które miały okazję spędzić w Japonii jakiś czas. Autor operuje dwoma językami - angielskim i japońskim. Jest to więc również świetna okazja (przy dobrej zabawie) do ćwiczeń językowych. :) Książkę można podejrzeć tutaj.
środa, 26 maja 2010
tsukubai
Przy okazji wykładu o świątyniach, raz jeszcze zerknęłam na tsukubai. Kolejny element japońskiego krajobrazu, który zawsze mnie ciekawił. A przy okazji przynosił ukojenie w bardzo gorące przepełnione wilgocią dni japońskiego lata. Czysta krystalicznie zimna woda. Aż się chciało oczyszczać ciało, jak i ducha. :)

Wszystkie te "studzienki" służą rytualnemu oczyszczeniu (harai). Przy niektórych tsukubai można napotkać "instrukcje obsługi". Generalnie mówi ona, że...
1.Nabieramy wody za pomocą hishaku.
2.Najpierw obmywany lewą dłoń.
3.Następnie opłukujemy prawą dłoń.
4.Potem nalewamy odrobinę wody w lewą dłoń i płuczemy usta.
5.Następnie opłukujemy dłoń, która dotknęła ust.
6.Na końcu ustawiamy czerpak pionowo, aby reszta wody mogła po nim spłynąć tym samym opłukując rączkę hishaku.
Trzeba pamiętać o osobach, które będą korzystać z hishaku po nas i zostawić to miejsce w czystości i porządku. Czasami można się załapać na darmową lekcję "Jak zachować się przy tsukubai". Tak, jak udało się to nam w Tokio przy chramie Meiji.




Wszystkie zachwycają. Od prostych do bardziej wyszukanych form. Często z wizerunkami smoków.



Mnie najbardziej urzekały te ze zwierzątkami - z lisem na terenie chramu Fushimi Inari, z danielem na terenie świątyni Kasuga w Narze, z zającem z Uji czy z żółwiem na Enoshimie.




Chyba najbardziej znaną jest tsukubai z Ryōan-ji w Kioto. Dużo już napisano o widocznych znakach kanji. Ciekawskich zapraszam tutaj.

Tak naprawdę jest kilka rodzajów tych "studzienek", jak je roboczo nazywam "po naszemu". W języku angielskim często określa się je jako "purification fountains" lub "water basin". Tsukubai zwykle odnosi się do tych "studzienek", które spotkać można na terenach świątyń buddyjskich i przy pawilonach herbacianych. W moim prywatnym słowniku tsukubai określa wszystkie tego typu konstrukcje. Polskie tłumaczenia angielskich słów jakoś nie brzmią w tym wypadku zbyt dobrze. Nawet "kamienna misa" - określenie, z jakim spotkałam się w języku polskim. :) Do poczytania o "studzienkach" między innymi tutaj.

Wszystkie te "studzienki" służą rytualnemu oczyszczeniu (harai). Przy niektórych tsukubai można napotkać "instrukcje obsługi". Generalnie mówi ona, że...
1.Nabieramy wody za pomocą hishaku.
2.Najpierw obmywany lewą dłoń.
3.Następnie opłukujemy prawą dłoń.
4.Potem nalewamy odrobinę wody w lewą dłoń i płuczemy usta.
5.Następnie opłukujemy dłoń, która dotknęła ust.
6.Na końcu ustawiamy czerpak pionowo, aby reszta wody mogła po nim spłynąć tym samym opłukując rączkę hishaku.
Trzeba pamiętać o osobach, które będą korzystać z hishaku po nas i zostawić to miejsce w czystości i porządku. Czasami można się załapać na darmową lekcję "Jak zachować się przy tsukubai". Tak, jak udało się to nam w Tokio przy chramie Meiji.


Wszystkie zachwycają. Od prostych do bardziej wyszukanych form. Często z wizerunkami smoków.



Mnie najbardziej urzekały te ze zwierzątkami - z lisem na terenie chramu Fushimi Inari, z danielem na terenie świątyni Kasuga w Narze, z zającem z Uji czy z żółwiem na Enoshimie.
Chyba najbardziej znaną jest tsukubai z Ryōan-ji w Kioto. Dużo już napisano o widocznych znakach kanji. Ciekawskich zapraszam tutaj.
Tak naprawdę jest kilka rodzajów tych "studzienek", jak je roboczo nazywam "po naszemu". W języku angielskim często określa się je jako "purification fountains" lub "water basin". Tsukubai zwykle odnosi się do tych "studzienek", które spotkać można na terenach świątyń buddyjskich i przy pawilonach herbacianych. W moim prywatnym słowniku tsukubai określa wszystkie tego typu konstrukcje. Polskie tłumaczenia angielskich słów jakoś nie brzmią w tym wypadku zbyt dobrze. Nawet "kamienna misa" - określenie, z jakim spotkałam się w języku polskim. :) Do poczytania o "studzienkach" między innymi tutaj.
piątek, 21 maja 2010
w Azji
"Czemu Azja? Wybrałem ją głównie dlatego, że była daleko, dlatego, że sprawiała na mnie wrażenie ziemi, na której zostało jeszcze coś do odkrycia. Pojechałem tam w poszukiwaniu >>innego<<, wszystkiego, czego nie znałem, w pogoni za ideami, ludźmi znanymi tylko z lektury."
W końcu udało mi się sięgnąć po ten ściągający na półce od dłuższego czasu kurz zbiór reportaży włoskiego Kapuścińskiego, jak jest przez niektórych nazywany. Świetna lektura. Wciągnęło mnie od pierwszych słów. Nie tylko dlatego, że jest dużo o Japonii. :) Azja w słowach Terzaniego jest piękna, "inna", ale i momentami przerażająco smutna. Każdy, kto mniej więcej się orientuje, co dzieje się w niektórych azjatyckich krajach, będzie wiedział o co chodzi. Tak myślę.

Rzecz jasna mnie najbardziej interesowały reportaże dotyczące Japonii. Jest i o robotach, i o świętej Fuji, ale najciekawsze są dla mnie fragmenty dotyczące japońskiego społeczeństwa. Coś dla uczących się języka japońskiego - z lekkim przymrużeniem oka:
"Naturalnie chciałoby się poznać język, aby móc zrozumieć mentalność narodu. Pierwsze spotkanie z moim nauczycielem przebiegło następująco:
- Zna pan jakieś japońskie przysłowie?
- Nie.
- Więc proszę na początek nauczyć się tego: >>Kiedy wiatr wieje, twórcy drewnianych kadzi stają sie bogaci<<.
- Nie rozumiem...
- To proste - odpowiada. - Wiatr wznieca kurz, kurz oślepia, ślepcy zarabiają na życie, grając na instrumentach strunowych, struny są wyrabiane z kocich jelit, im więcej ginie kotów, tym więcej myszy biega po mieście, myszy wygryzają dziury w drewnianych kadziach, a im więcej potrzeba drewnianych kadzi, tym bardziej bogacą się ich twórcy. Logiczne, prawda? I tak samo logiczny jest język japoński."
Cudne, prawda? :) Wiele jest takich fragmentów, które aż proszą się o zacytowanie. Są tak prawdziwe. :) Jeszcze raz dziękuję darczyńcom za trafiony w dziesiątkę prezent. ;) A wszystkim czytelnikom - polecam! Więcej na stronie wydawnictwa.
(Cyt. za: Tiziano Terzani, W Azji, Warszawa 2010, s. 10.)
(Cyt. za: Tiziano Terzani, W Azji, Warszawa 2010, s. 104-105.)
W końcu udało mi się sięgnąć po ten ściągający na półce od dłuższego czasu kurz zbiór reportaży włoskiego Kapuścińskiego, jak jest przez niektórych nazywany. Świetna lektura. Wciągnęło mnie od pierwszych słów. Nie tylko dlatego, że jest dużo o Japonii. :) Azja w słowach Terzaniego jest piękna, "inna", ale i momentami przerażająco smutna. Każdy, kto mniej więcej się orientuje, co dzieje się w niektórych azjatyckich krajach, będzie wiedział o co chodzi. Tak myślę.

Rzecz jasna mnie najbardziej interesowały reportaże dotyczące Japonii. Jest i o robotach, i o świętej Fuji, ale najciekawsze są dla mnie fragmenty dotyczące japońskiego społeczeństwa. Coś dla uczących się języka japońskiego - z lekkim przymrużeniem oka:
"Naturalnie chciałoby się poznać język, aby móc zrozumieć mentalność narodu. Pierwsze spotkanie z moim nauczycielem przebiegło następująco:
- Zna pan jakieś japońskie przysłowie?
- Nie.
- Więc proszę na początek nauczyć się tego: >>Kiedy wiatr wieje, twórcy drewnianych kadzi stają sie bogaci<<.
- Nie rozumiem...
- To proste - odpowiada. - Wiatr wznieca kurz, kurz oślepia, ślepcy zarabiają na życie, grając na instrumentach strunowych, struny są wyrabiane z kocich jelit, im więcej ginie kotów, tym więcej myszy biega po mieście, myszy wygryzają dziury w drewnianych kadziach, a im więcej potrzeba drewnianych kadzi, tym bardziej bogacą się ich twórcy. Logiczne, prawda? I tak samo logiczny jest język japoński."
Cudne, prawda? :) Wiele jest takich fragmentów, które aż proszą się o zacytowanie. Są tak prawdziwe. :) Jeszcze raz dziękuję darczyńcom za trafiony w dziesiątkę prezent. ;) A wszystkim czytelnikom - polecam! Więcej na stronie wydawnictwa.
(Cyt. za: Tiziano Terzani, W Azji, Warszawa 2010, s. 10.)
(Cyt. za: Tiziano Terzani, W Azji, Warszawa 2010, s. 104-105.)
wtorek, 18 maja 2010
MUJI

W najnowszym wydaniu Wysokich Obcasów kolejny raz coś o Japonii, a raczej coś z Japonii. Marka "bez marki", jak znana jest w świecie, MUJI otworzyła jakiś czas temu pierwszy sklep w Polsce, W Warszawie, niestety. Trzeba będzie się wybrać znowu na jakąś wycieczkę do stolicy. :)
Stałam się fanką MUJI już podczas pierwszego pobytu w Japonii. Prosty design, bez nachalności i ferii kolorów bardzo do mnie przemówił. Zdarzyło mi się nabyć w Tokio kilka rzeczy - od albumu na zdjęcia po suszoną ośmiornicę. :)
Więcej o MUJI można przeczytać tutaj i także tu. Polecam!
niedziela, 16 maja 2010
Szlakiem japońskich świątyń
Subskrybuj:
Posty (Atom)