piątek, 8 sierpnia 2008

shinjuku

Tylko trochę gubiąc się na największej stacji na świecie, dotarliśmy do naszego dzisiejszego celu, czyli Shinjuku. To centrum administracyjne Tokio. Mieszka tu także najwięcej obcokrajowców aż stu siedmiu różnych narodowości. Znajduje się tu wiele domów towarowych, sklepów z elektroniką, kin i restauracji. Nam momentami Shinjuku bardzo przypominało Shibuyę, inną rozrywkową dzielnicę Tokio.



Shinjuku pełne jest oszklonych wieżowców i cały czas budowane są nowe. Jak ten o nieco fantastycznym kształcie. Nam skojarzył się od razu z Ptasim Gniazdem, czyli Stadionem Olimpijskim w Pekinie. :)


Najbardziej chyba charakterystycznym budynkiem jest Tokyo Tochō, którego dwie wieże przecinają niebo. W każdej mieści się obserwatorium na wysokości 45-ego piętra. Widok może nie odbiera tchu, ale zobaczyć można najbliższą okolicę, a także górę Fuji przy dobrej pogodzie. Nam się znowu nie udało. :) Warto dodać, że oba obserwatoria są bezpłatne.




W gmachu budynku trafiliśmy na ogromne kumade.


Kumade oznacza w języku japońskim "niedźwiedzią łapę". Służy jako talizman w kształcie grabi, dzięki któremu można "zagrabić" sobie szczęście, powodzenie w biznesie, bezpieczeństwo rodziny. Zazwyczaj kupuje się je w listopadzie z okazji licznych festiwali koguta, który symbolizuje szczęście i powodzenie. W Informacji Turystycznej na parterze zobaczyliśmy troszkę mniej już tradycyjne kumade. :)



Obok dwóch wież najbardziej znanym znakiem charakterystycznym Shinjuku jest ten budynek:


Podobno wzorowany jest na nowojorskim wieżowcu. Może dlatego pobliski dom towarowy opatrzony jest napisem TIME SQUARE... :)

A na koniec poszliśmy poszukać "miłości", czyli kawałka sztuki wykonanego przez Roberta Indianę, amerykańskiego artystę związanego z nurtem Pop Art.


Taką "miłość" znaleźć można także poza Japonią. Wiele z nich znajduje się w Stanach Zjednoczonych, a także między innymi w Chinach, Portugalii czy Kanadzie.


p.s.Wracając do Olimpiady 2008 - udało nam się dziś zobaczyć polską reprezentację na ekranie telewizora. :) Gambatte ne!

czwartek, 7 sierpnia 2008

stare vs. nowe

Kolejny dzień przywitał nas słońcem, więc postanowiliśmy wykorzystać go maksymalnie. :) Z samego rana, aby uniknąć tłumów, co nie do końca nam się udało, pojechaliśmy do Asakusa, starej śródmiejskiej dzielnicy Tokio.


Pokręciliśmy się trochę po pasażu handlowym Nakamise. Wypiliśmy zieloną herbatę i posmakowaliśmy tradycyjnych ciasteczek z nadzieniem anko, czyli pasty zrobionej z fasolki azuki. Brzmi to może trochę dziwnie, ale ciasteczka smakowały wyśmienicie. Dodam, że można także spróbować lodów zrobionych z azuki... :)



Asakusa słynie również z senbei, czyli krakersów ryżowych, które są dostępne w bardzo wielu smakach. A gdyby ktoś chciał kupić tradycyjne japońskie obuwie, to ta jakże obrazowa instrukcja obsługi może okazać się przydatna. :)


Nakamise prowadzi bezpośrednio do Sensōji, czyli największej świątyni buddyjskiej w Tokio. Jest to bardzo popularne miejsce zarówno wśród obcokrajowców, jak i samych Japończyków. Nic w tym dziwnego - to piękna świątynia, a tereny ja otaczające kryją w sobie mniejsze świątynki, pomniki i staw z karpiami.






Przed głównym budynkiem znajduje się kadzielnica. Podobno dym ma właściwości uzdrawiające. Ma również oczyszczać umysł. Tak na wszelki wypadek każdy więc wdycha go do woli. :)



Asakusa to cudowne miejsce, gdzie można poczuć i posmakować starej Japonii. A czasami nawet podziwiać jej niestrudzonych mieszkańców...


Niedaleko tego wiekowego już świata jest miejsce na najnowsze zdobycze techniki. Znajduje się tu bowiem przystań, z której odpływają statki - można się nimi dostać w różne części Tokio. My popłynęliśmy na Odaibę, sztuczną wyspę, o której więcej za chwilę. Na razie chcę przedstawić Himiko:




Statek ten został zaprojektowany przez Leiji Matsumoto, znanego japońskiego rysownika i animatora, twórcy między innymi Space Battleship Yamato.
Himiko ładnie się prezentuje, a sam rejs daje możliwość zobaczenia innego Tokio niż tego z pocztówek. Blokowiska, doki, tereny fabryczne to raczej niecodzienne widoki dla przeciętnego turysty.




Na Odaibę dotarliśmy po niecałej godzinie. Innym popularnym środkiem transportu jest Yurikamone, szybka bezzałogowa kolejka.


Odaiba to sztuczna wyspa, której trzon powstał w XIX wieku. Zbudowana została w celach obronnych. Obecnie jednak pełni zupełnie odmienne funkcje - to kraina rozrywki i zakupów. Mieści się tu między innymi telewizja Fuji, której budynek jest jednym z symboli Odaiby. Maskotką telewizji jest, nie wiedzieć czemu, niebieski pies. :)




Innymi elementami krajobrazu równie charakterystycznymi są Rainbow Bridge oraz replika Statui Wolności, która przebywała w Tokio od kwietnia 1998 roku do maja 1999 w ramach obchodów "Francuskiego roku w Japonii". Była tak popularna, że postanowiono umieścić na Odaibie jej kopię.



Spośród wielu atrakcji, które oferuje Odaiba, wybraliśmy Miraikan, czyli Muzeum Nauki i Innowacji. Miejsce jest naprawdę godne polecenia dla zainteresowanych takimi tematami jak nowe technologie, roboty, internet. Bilet kosztuje zaledwie pięćset jenów, a zabawy dostarcza na cały dzień. :)



Objaśnienia są w języku japońskim i angielskim. Poza tym duża liczba anglojęzycznych wolontariuszy pomaga zrozumieć prezentowane obiekty i ich zasady działania. W ciągu całego dnia można obejrzeć kilka prezentacji i eksperymentów, np. związanych z robotami.



Bardzo fajnym miejscem był Geo-Cosmos. Olbrzymia kula prezentująca za pomocą ekranów obraz między innymi Ziemi, Księżyca czy innych planet Układu Słonecznego. Samemu można było wybrać, co w danym momencie ma się na niej pokazać. Wskazaliśmy rzecz jasna na Europę. :)



Uwielbiam tego typu muzea - wszystkiego można dotknąć, spróbować i przez to dowiedzieć się czegoś namacalnie o otaczającym nas świecie. Tego typu placówek na pewno brakuje w naszym kraju. Może wtedy szkolna wizyta w muzeum nie kojarzyłaby się tylko z papciami i nudą.


Po tak dużej dawce nauki, postanowiliśmy zrelaksować się w centrum gier, symulatorów i automatów. Dużo hałasu, światełek i ludzi. L. radził sobie nie najgorzej. Ja już trochę mniej. :) Choć skusiłam się na symulator wyścigu rajdowego w postaci sali kinowej z ruchomymi krzesełkami. :) Namiastka tego, co czuje prawdziwy kierowca na torze.



Nawet nie zauważyliśmy, kiedy zapadł zmrok. Na Odaibie czas szybko leci. Warto przeznaczyć na to miejsce cały dzień, a i tego może zabraknąć, jeżeli będziemy mieli ambitny plan zobaczenia wszystkiego. :)

środa, 6 sierpnia 2008

sześć drzewek

"Oprócz błękitnego nieba..." i tak dalej, i tak dalej. :) Nareszcie przestało padać. I nawet internet zaczął szybciej działać. :) Więc już się biorę do roboty i piszę, jak wyglądało dziś.

Pojechaliśmy do Roppongi, tej części Tokio, gdzie spotkać można bardzo dużo turystów, szczególnie wieczorową porą, gdy swoje podwoje otwierają bary i kluby nocne. Punktem zbornym w Roppongi jest kawiarnia Almond - znak charakterystyczny tej okolicy.


Nazwa Roppongi oznacza "sześć drzew". Kiedyś sześć drzew właśnie wyznaczało tutaj określony teren. Inna opowieść mówi o sześciu daimyo (panach feudalnych) zamieszkujących tę okolicę - wszyscy mieli w swoim nazwisku znak kanji oznaczający drzewo. Znajduje się tu wiele muzeów sztuki i nowoczesnych kompleksów biurowo-usługowych.



Przypadkowo trafiliśmy do Fuji Photo Museum, gdzie obejrzeć można wiele starych i nowych modeli aparatów fotograficznych, a także wystawy zdjęć.




Wybraliśmy się do Suntory Museum of Art, aby obejrzeć wystawę poświęconą kimonom kosode z czasów ery Edo(1603-1868). Przepiękna kolekcja prawie 300 kimon.


Pomiędzy betonem budynków i kolorami neonów przebłyskiwała Tokyo Tower, jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli Tokio.


Ma prawie 333 metry wysokości i jest to najwyższa samo stojąca stalowa konstrukcja na świecie. Została zbudowana w 1958 roku, więc liczy już sobie wiele wiosen. Niezmiennie jednak cieszy się popularnością.


Maskotką Tokyo Tower jest... Spróbujcie określić to coś sami...:


Na wieży znajdują się na dwa obserwatoria - jedno na 150 i drugie na 250 metrze. Pierwsze okazało się być dla nas w zupełności wystarczające. Cenowo również. :)




Tuż obok Tokyo Tower znajduje się buddyjska świątynia Zozoiji. Niestety główny budynek opatulony został w rusztowania. Ale i ten mniejszy nieźle się prezentuje.



A na koniec moment uchwycony w kolejce po bilety. Kawaii!