Niepokojąco, oniryczne, nieskończenie. Takie są moje pierwsze wrażenia po lekturze. Książka składa się właściwie z trzech odrębnych części - z opowiadań Nadepnęłam na węża i Znikają oraz zbioru krótkich form (?) Zapiski z pewnej niezwykłej nocy.
"Czuję, że swędzą mnie plecy, to noc zaczyna się w nie wgryzać.
Choć to dopiero zmierzch, tuż za mną zbiera się mrok, tężejąc, lgnie do moich pleców, tu i ówdzie wgryzając się do środka.
Wiercę się, otrząsam, lecz noc ani myśli odejść. Próbuję zedrzeć ją z siebie rękoma, ale bezcielesnej, nie da się jej uchwycić. Gdy wydaje mi się, że już, już chwytam mrok tam, gdzie jest najgęstszy, on w okamgnieniu rozprasza się i już gęstnieje gdzie indziej."
Im dalej w tekst, że się tak wyrażę, tym bardziej mnie wciągało, a tym samym bardziej mi się podobało. Nie jest to lektura łatwa, wiele wymaga od czytelnika, a i tak nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Mimo to warto poświęcić parę chwil Hiromi Kawakami. Więcej na stronie wydawnictwa.
(Cyt. za; Hiromi Kawakami, Koń, [w:] Nadepnęłam na węża, Kraków 2010, s. 103.)
Widzę, że nadepnęłyśmy na węża tego samego dnia :) Książka na mnie też zrobiła duże wrażenie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.