piątek, 27 lipca 2012

Mushi atsuiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii...

W tak gorące dni, jak ostatnio we Wrocławiu, czasami wspominam japońskie lato, które nieźle dawało mi w kość. Przy japońskim lipcu, ten nasz letni miesiąc zwykle ustępuje pola. Nie chodzi tylko o temperaturę, ale przede wszystkim o wilgotność powietrza - w Japonii jest dużo wyższa. Japończycy nazywają taką pogodę mushi atsui (蒸し暑い ), czyli po prostu "wilgotno i gorąco", jednak znaczenie tego wyrażenia jest głębsze. Oznacza niemożliwą wręcz do wytrzymania mieszankę gorąca, wilgotności, duchoty, braku powietrza i jego lepkości otulającej wszystko, ma się wrażenie, ze powietrze można kroić nożem etc. :)
Jak sobie Japończycy (i gadziny akurat przebywające w Japonii) radzą z mushi atsui?

Przede wszystkie prawie wszędzie jest klimatyzacja - w domach, sklepach, pociągach, autobusach. Niemal wszędzie. Piszę niemal, ponieważ zdarzyło mi się nocować w hostelu w pokoju bez klimatyzacji w środku japońskiego lata - niezapomniane straszne przeżycie, które chyba mnie nieco uodporniło nawet na polskie upały. :) Nieraz zdarzało nam się z L. wejść do jakiegoś sklepu tylko po to, aby się nieco ochłodzić.

A co poza klimatyzacją? Czasami przecież trzeba wyjść na zewnątrz... Są więc niezliczone ilości automatów z zimnymi napojami, o których już pisałam tutaj. Po kilku dniach zwiedzania Kioto latem na piechotę, każdy taki automat witałam z uśmiechem i cieszyłam się, że czasami odległości między nimi wynosiła zaledwie kilkadziesiąt metrów.


Czasami można natrafić na źródełka wodne, takie jak na przykład te w Nikkō:


Poza tym są wachlarze. W Japonii nadal istnieją sklepy z tradycyjnymi wachlarzami, niektóre z nich osiągają zawrotne ceny, ale można też zaopatrzyć się w prosty plastikowy uchiwa za darmo - w czasie lata wiele firm rozdaje je na ulicy, ponieważ służą jako reklama (podobnie jak opakowania chusteczek higienicznych).


Bardzo często, zwłaszcza Japonki, także latem zobaczyć można z parasolkami. Są to specjalne parasolki przeciwsłoneczne. Z doświadczenia wiem, że niektóre bardzo dobrze sprawdzają się także w deszczową pogodę. :)


Zawsze można także ratować się zieloną herbatą w postaci lodów lub zimnego słodzonego napoju:


A jeśli mowa o lodach, to czasami świetnie sprawdza się kruszony lód ze słodkim syropem, czyli kakigōri (かき氷):


Będąc na przykład na Enoshime albo w Chiba można pobyczyć się na plaży, popluskać, posurfować czy posiedzieć z pieskiem. :)


Alternatywę stanowić mogą miejskie baseny, zwykle jednak jest tam bardzo tłoczno i można zostać niewpuszczonym do środka, jeśli posiada się tatuaż lub dwa... Japończycy tłumaczyli mi to jednym słowem - yakuza. A ja sama siebie pytałam: kto przyjąłby biała dziewczyńską gadzinę w szereg japońskiej mafii...?


A w niektórych miejscach natknąć się można na kurtyny z chłodną mgiełką, jak ta w Himeji i na miejskiej plaży utworzonej w tokijskim parki Yoyogi. Nie chciało się spod niej wychodzić. :)


A na koniec można zawsze wytrzeć spocone czoło ręczniczkiem. Są ich tysiące, w każdym możliwym wzorze, kolorze, wszystkie małe i dostępne w wielu miejscach. Nic dziwnego - zdarza się,że się gubią. Same. :)


Polskie lato nie aż takie mi straszne. Kto przeżył prawdziwe mushi atsui, ten się zahartował nieco. :)

czwartek, 26 lipca 2012

Japanomatopoeia.


Kap, kap. Puk, puk. Miau, miau. To onomatopeje znane chyba wszytkim. W każdym języku istnieją słowa zastepujące dźwięki, więc nie mogło zabraknąć ich w języku japońskim. Tu jednak rzecz jest nieco bardziej skomplikowana. :)

W jezyku japońskim onomatopeje to jedynie jeden z kilku przykładów symboli językowych, że się tak wyrażę (pewnie niefachowo:)). Bo mamy:

1. onomatopeje, które obrazują rzeczywiste dźwięki: giseigo (odnoszą się do dźwięków wydawanych przez istoty żywe, 擬声語 ) i giongo (odnoszą sie do dźwięków wydawanych przez elementy nieożywione; 擬音語 )

2. gitaigo (odnoszą się do niesłuchowych zmysłów, 擬態語 )

3. gitaigo ( 擬態語 ) i gijōgo ( 擬情語 ) , które odnoszą sie do stanów psychicznych i ciała

Uczenie się takich słów może być zabawą, niektóre jednak wcale nie tak łatwo zapamiętać, gdyż kompletnie różnią się od polskich słów uosabiających te same zjawiska, stany, dźwięki etc. Przykładowo:

polski kot: miau, miau
japoński kot: nya, nya

polski wróbel: ćwir, ćwir
japoński wróbel: chun, chun

polski chichot: hi,hi,hi
japoński chichot: kusu, kusu

Przykłady można by mnożyć. :) Osobiście uwielbiam te japońskie słówka, mimo że ciężko mi je spamiętać. Moje ulubione to fuwa,fuwa (puszysty, miękki, milusi), pera, pera (mówić płynnie w języku obcym) i koro, koro (turlające się małe okrągłe przedmioty, np. żołędzie).  Szykuję się do zakupienia jakiejś książki - na razie jednak żadna nie wpadła mi w oko. Tymczasem z pomocą, jak zwykle, przychodzi sieć i jej niemal nieograniczone zasoby. Jest wiele stron, na których można sie uczyć tych słówek, między innymi tutaj i tutaj. Polecam!

wtorek, 24 lipca 2012

tanuki.


Tam gdzie tanuki, tam jest i sake. :) Przy wielu restauracjach czy też ogólniej lokalach, gdzie serwowany jest alkohol, można dostrzec podobizny tych, no właśnie... Tanuki () oznacza w języku japońskim szopa* i, mimo wielu ceramicznych figurek tych zwierząt przed wejściem do różnych przybytków, nie tak łatwo jest w Japonii spotkać prawdziwego szopa. Zwykle chowają się w lasach, czasami żerują w miastach zwabione resztkami jedzenia. Tanuki ma jednak kilka atrybutów, które nieco odróżniają go od zwykłego szopa... :)

Tanuki należy do popularnych postaci japońskiego folkloru, ale jego rodowód wywodzi się z kultury chińskiej. Zaliczany do obake (お化け), tzw. bake-danuki (化け狸 ), czyli postaci, czasami demonów, o nadnaturalnych zdolnościach. Pulchny, misiowaty można by rzec, z olbrzymimi jądrami nieustannie żądny sake, jedzenia i... kobiet. Olbrzymie przyrodzenie tanuki (które może on rozciągać nawet do powierzchni 8 mat tatami...) służy mu na wiele sposobów - jako okrycie, płaszcz, łódź, a nawet pokoje, do których tanuki wabi gości, aby wytargować przedmioty, które chce zdobyć, czasami posługując się nawet fałszywymi pieniędzmi. Nie jest ono bynajmniej symbolem związanym z płodnością czy męskością, a jedynie szczęściem i elementem drastycznego czasami poczucia humoru. Tanuki posiada osiem cech/atrybutów przynoszących szczęście, np. słomkowy kapelusz, butelka sake i uśmiech. :)

(Rysunek zapożyczony stąd)

Tanuki są więc przebiegłe, lubią zwodzić, aby osiągnąć swój cel, są złośliwe, nieco roztargnione i naiwne. To mistrzowie kamuflażu, umieją zmieniać kształt i dobrze się maskować. W tym są nawet lepsze od lisów, które także potrafią zmieniać kształt, aby zwodzić ludzi. Istnieje nawet japońskie powiedzenie, że lisy mają siedem przebrań, a tanuki ma ich osiem (狐七化け、狸八化け).

Hello Kitty jako tanuki.

Tanuki, jak i wiele innych postaci folkloru, jest częścią popkultury - można spotkać mniej i bardziej słodkie jego wizeunki, a pamiątki etc. z jego podobizną nie są niczym niezwykłym. W Shigaraki, miejscowości, która słynie z ceramiki, w tym z figurek tanuki, znajduje się nawet sklep (Bunpuku) wygladający jak olbrzymi tanuki leżący na boku.  Nie mogło więc zabraknąć w tym poście wzmianki o animacji ze studia Ghibli pod tytułem Heisei Tanuki Gassen Pompoko, czyli Pom Poko lub Szopy w natarciu w polskiej wersji. Więcej informacji tutaj. Polecam!



Więcej informacji o tanuki znaleźć można między innymi tutaj, tutaj i tutaj. Polecam!


* Różne źródła różnie definiują tanuki - jako szopa, jenota, zwierzę z rodziny psów, najczęściej odnośniki mówią o Nyctereutes procyonoides viverrinus.

niedziela, 22 lipca 2012

Fresh Corner, czyli sushi na wynos.


Nigdy nie zamawiałam sushi na wynos. Bardzo sceptycznie podchodziłam do takiego sposobu jego serwowania, gdyż od zawsze się słyszało, że najlepsze sushi podawane jest od razu po zrobieniu, że musi być świeże etc. Staruszek Jiro też tak uważa. :) Szerokim więc łukiem omijam lodówki w marketach, w których zaopatrzyć się można w zestawy sushi na wynos... I omijać je będę nadal. A jednak istnieje alternatywa dla sushiowania na mieście lub rolowania w domu - sushi z Fresh Corner.

Miałam już okazję próbować sushi z Fresh Corner podczas Bento Show, teraz jednak chciałam bardziej zaszaleć. :) Na pierwszy ogień poszedł zestaw vege, trochę rolek z kalmarem w tempurze, węgorzem i pieczonym łososiem, kolejne z tykwą (kanpyō), rzodkwią (daikon) i awokado, a także gyoza z kurczakiem i dwie sałatki-przystawki z wodorostów, które nam się dostało. :) Wszystko dotarło na czas, a nawet trochę przed czasem, dobrze zapakowane i zabezpieczone, a zawartość dużej papierowej torby wyglądała tak:


Były pałeczki, sosy sojowe, których wystarczyło aż nadto, wystarczająca ilość wasabi oraz imbir. Słowem wszystko, co potrzeba, aby urządzić świetny sushi piknik w parku. :) Doskonałym uzupełnieniem z naszej strony było chłodzone wino śliwkowe, zastawa z Chin i chińska zielona parzona herbata oraz doborowe towarzystwo. :)


Zebrałam opinię wszystkich i zgodnie stwierdziliśmy, że sushi było dobre. Oczywiście, musiało przebyć swoja drogę, aby do nas trafić, mimo to było świeże, aromatyczne, a gyoza wciąż ciepła i najpewniej, jak można przeczytać na stronie, wszystko przygotowane zostało tuż przed dostawą. Najbardziej zachwyciły mnie torebki ze smażonego tofu wypełnione ryżem i warzywami aż po sam brzeg.


Na pewno sushi z FreshCorner stawiam na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o sushi serwowane na wynos. Już sam sposób składania zamówienia mnie urzekł - tak, jak i postacie, które okupują stronę Fresh Corner w sieci, np. czarnowłosa Yuki. Wszystko jest jasne, proste i czytelne. :) Można łatwo złożyć zamówienie, wszystko doprecyzowywać, zapłacić on-line. I tylko czekać aż dostawca zapuka do naszych drzwi. Na stronie Fresh Corner możemy złożyć sobie konto i zbierać punkty za każde zamówienie, które potem można wymieniać na jeszcze więcej sushi. :) Ponadto są zniżki, promocje, happy hours, a menu jest zróżnicowane - naprawdę jest w czym wybierać. Polecam!

czwartek, 19 lipca 2012

Yatai.

Uwielbiam jeść na ulicy, na dworze, na trawniku, spacerując etc. Wiem, że czasami to nieładnie, szczególnie w Japonii, mimo to tradycja jedzenia "z ulicy" silnie się trzyma i tam. Yatai (屋台) to określenie przenośnego straganu/standu z jedzeniem. Najczęściej pojawiają się o zmierzchu i znikają późną nocą lub wczesnym rankiem, jak kto woli. Nierzadko dojrzeć w nich można salarymenów rozkoszujących się piwem i przekąską po długim dniu w firmie. Miastem, które słynie z yatai, jest Fukuoka.

Yatai po zamknięciu, Tokio.

W Japonii i owszem jedzenie na ulicy nie jest mile widziane, ale już przy standach sprzedających jedzenie   można się posilić. Czasami przy yatai zdarzają się również miejsca siedzące. Ogólnie rzecz ujmując street food w Japonii jest czymś wspaniałym. Moim zdaniem. :) Zajadaliśmy się z L. smakowitymi różnościami, piliśmy litry zielonej herbaty i próbowaliśmy nowych smaków. A wszystko to albo w yatai, albo w malusieńkich standach czy knajpkach, gdzie nie sposób było jeść inaczej niż na ulicy.

Kuri (), czyli kasztany na ciepło, Yokohama.

Sklepik z taiyaki, Tokio.

Owoce morza na patyku, Enoshima.

Bardzo często można się natknąć na dango - nigdy nie mogłam przejść obok nich obojętnie. :)


W Chinatown na każdym niemal kroku można skosztować kluch czy też buł gotowanych na parze z nadzieniem mięsnym, warzywnym lub słodkim.

Chinatown, Yokohama.

Yatai nieodłącznie kojarzone są z festiwalami religijnymi (matsuri). Wzdłuż zamkniętych ulic, wokół świątyń, w przylegających uliczkach ciagną się standy z jedzeniem, przekąskami, słodyczami. Stałe menu stanowią np. choco banana  (チョコ バナナ, banany w czekoladzie), shioyaki (塩焼き, słone rybki na patyku), takoyaki (蛸焼き, kawałki ośmiornicy w cieście), furuutsu ame (フルーウツ, kandyzowane owoce)  i yakitori (焼き鳥, szaszłyk drobiowy).

Festiwalowe yatai w Asakusie, Tokio.

Takoyaki, Tokio.

Ulica pełna yatai, Kioto.

Panny w yukatach, Kioto.

Chiizu&piisu, Kioto.

Ringo ame, czyli kandyzowane jabłko na patyku, Kioto.

Choco banana, Hakone.

Shioyaki, Nikkō.

Omleciki, Kioto.

Festiwalowe yatai od kuchni, Kioto.

To tylko kilka przykładów street food z Japonii - jeszcze kilka znajdziecie tutaj. A tu przegląd najpopularniejszych przekąsek festiwalowych.


Tęsknię za tymi wszystkimi smakami i zapachami...