poniedziałek, 26 grudnia 2016

Nie-pełna pustka. Haiku Elżbiety Tabakowskiej


piórko gołębia
niedostrzeżona zguba
wysoko w górze

Haiku raz po raz do mnie wraca. Czasami jest to tomik haiku wybranych przez Czesława Miłosza (i nie są to jedynie autorzy japońscy) ze świetnymi ilustracjami Andrzej Dudzińskiego, a czasami zbiór wydany lata temu przez Ossolineum (wydanie, które swoją formą nieustannie mnie zachwyca). Do tych dwóch bardzo cenionych przeze mnie zbiorów ostatnio dołączył na moją półkę i trzeci, a to dzięki wydawnictwu Austeria.


Nie-pełna pustka. Haiku autorstwa Elżbiety Tabakowskiej to pięknie wydany tomik, w którym każdemu haiku towarzyszy sumie-e pędzla Lidii Rozmus. Obie panie jawią mi się jako kobiety niezwykłe. Profesor Elżbieta Tabakowska specjalizująca się w językoznawstwie kognitywnym i teorii przekładu jest autorką książek o tajnikach warsztatu tłumacza. Z kolei Lidia Rozmus, artystka od lat mieszkająca w Stanach Zjednoczonych, jest redaktorem artystycznym periodyku Modern Haiku - jej prace mnie zachwyciły i nie będę ukrywać, że spędziłam dłuższą chwilę podziwiając książki (niestety, na razie tylko wirtualnie), w których znalazły się jej prace. W tomiku Nie-pełna pustka. Haiku dla mnie razem z utworami pani Tabakowskiej tworzą pełną pełnię. :)


Haiku jest dla mnie wyjątkową formą wyrazu. Tutaj każde słowo nabiera olbrzymiego znaczenia. Cały utwór to tylko kilka słów. Sztuką jest nie tylko zgrabnie je połączyć, ale i przekazać treść - motyw przewodni konkretnej pory roku,  czyli kigo (季語). Współczesne haiku rządzi się nieco innymi prawami. Odchodzi się, a czasami po prostu trudno jest trzymać się sztywno japońskiego podziału sylab 5/7/5. Również natura nie zawsze już stanowi główne odniesienie dla współczesnych twórców haiku. Odwołują się więc  oni do tradycyjnej sztuki jednocześnie ją przełamując.

przekładoznastwo
dwa teksty dwoje ludzi
bezradny tłumacz

W haiku pani Elżbiety dostrzegam i tę japońską tradycję, i moją codzienność zwykłego szarego człowieka z drugiego końca świata. Te utwory łapią to, co często w natłoku zajęć nam umyka. Lubię się wgryźć w haiku, oglądać każde wybrane przez twórcę słowo i na swój sposób je odczytywać. Do haiku z tego tomiku wracać będę jeszcze nie raz. Dziękuję.

* Wszystkie cytowane haiku pochodzą z tomiku Nie-pełna pustka. Haiku autorstwa Elżbiety Tabakowskiej.

sobota, 17 grudnia 2016

Wielka Fala. Inspiracje sztuką Japonii w polskim malarstwie i grafice

Na takie wydawnictwo czekałam! Ci z Was, Drodzy Czytelnicy, którzy mnie czytają lub znają, wiedzą zapewne, ze inspiracje kulturowe bardzo mnie ciekawią. Nie bez powodu wszędzie, gdzie jestem, szukam Japonii. Wypatruję jej najmniejszych oznak, zapożyczeń, cieni. Japonizmy mnie fascynują. Te z definicji, określające coś, co jest typowe dla Japonii, oraz te w cudzysłowie, trochę koślawe, karykaturalne nawet czasami. Wielka Fala. Inspiracje sztuką Japonii w polskim malarstwie i grafice poświęcona jest japonizmom oznaczającym wpływy sztuki i kultury japońskiej na sztukę Zachodu w drugiej połowie XIX wieku.

                                                           Vincent Van Gogh, Père Tanguy

Wielka fala autorstwa historyka sztuki i malarza Łukasza Kossowskiego oraz kustosz Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, opiekującej się japońską kolekcją Feliksa Jasieńskiego, Małgorzaty Martini, to zebranie w jednym miejscu tych wszystkich dzieł, które od lat podziwiam i które staram się w miarę możliwości obejrzeć na żywo. Nazwiska takie jak Boznańska, Fałat czy Wyczółkowski przyciągają mnie jak magnes. Oczywiście wpływy japońskie nie ograniczają się jedynie do polskich artystów. Japonizmy widać w obrazach Moneta, Van Gogha czy Tissota. Jednak to właśnie dzieła polskich twórców interesują mnie najbardziej.

      Anna Bilińska-Bohdanowicz, Kobieta z japońską parasolką                    Włodzimierz Błocki, Japonka

Bez zbędnego rozwlekania się nad bądź co bądź wielokrotnie już opisywanym zjawiskiem, jakim był japonizm w sztuce Zachodu, autorzy Wielkiej fali zgrabnie wprowadzają nas w temat przybliżając nie tylko samą sylwetkę chyba najbardziej znanego miłośnika sztuki japońskiej tamtych czasów - Feliksa Jasieńskiego, ale także nakreślając ogólny klimat artystyczny ówczesnych czasów w Europie oraz na naszym rodzimym polskim podwórku. Zachwycano się i czerpano ze sztuki japońskiej, na przykład z kompozycji drzeworytu. Na obrazach przedmioty japońskie stanowiły popularne rekwizyty, które z biegiem czasu uzyskały status dzieła sztuki. Wachlarze, ceramika, lalki japońskie i inne przedmioty codziennego użytku zaczęto postrzegać jako wytwory artystyczne, a obrazy dam w kimonach powstawały jedne za drugim. 

                     Alfons Karpiński, Jane z japońską laleczką                       Józef Mehoffer, Drobiazgi na kominku

Warto pamiętać, że zamiłowanie do japońskiej sztuki nie zawsze spotykało się z aprobatą ówczesnych. Początki działalności kolekcjonerów takich jak Feliks Jasieński nie były łatwe. Bardzo chcieli zainteresować tą nowo odkrytą estetyką ludzi wokół siebie. Jednak często spotykali się z niezrozumieniem. Do określania japońskiej sztuki, w tym teatru, stosowano takie słowa jak "blaga", "szopka" czy "parodia". Niektórzy krytykowali to zamiłowanie do japońskiej wytworów i zarzucali jej miłośnikom odwrócenie się od kultury europejskiej. Z kolei zwolennicy sztuki Nipponu sugerowali, że "Europa niszczy sztukę japońską", jak pisał Przesmycki*. Poprzez kontakt Wschodu z Zachodem nastąpiła według nich między innymi degradacja drzeworytu japońskiego - zaczęły powstawać marne odbitki, "tandeta dla bazarów", jak pisał Jasieński*.

                                            Feliks Jasieński                                                   Olga Boznańska

Wielka fala jest moim zdaniem świetnie wydana. Zarówno format jak i układ książki bardzo mnie przekonuje. :) Wnętrze zawiera dużo przestrzeni, tekst nie przytłacza, a część albumowa jest przemyślana. Dostajemy nie tylko zbiór ponad 500 dzieł, ale także noty objaśniające  poszczególne elementy charakterystyczne dla malarstwa japońskiego, które europejscy twórcy wykorzystywali w swoich obrazach. Bardzo spodobał mi się pomysł, aby obok prezentowanych dzieł Zachodu umieścić japońskie dzieło, które stanowić mogło bezpośrednią inspiracje dla europejskich twórców.

                                                 Stanisław Witkiewicz, Motyw krajobrazowy z Lovrany II

                                                   Katsushika Hokusai, Wielka fala w Kanagawie

Czytam i przeglądam Wielką falę już od kilku tygodni - nie jest to książka "na raz". Warto się nią delektować i do niej wracać. Cieszy me oczy stojąc na półce z książkami i będąc na wyciągnięcie ręki. Dzięki czemu mam możliwosć odkrywania japonizmów wciąż na nowo i kiedy tylko chcę. :)

                                                   Julian Fałat, Krajobraz zimowy z rzeką

Więcej informacji na stronie wydawnictwa. Polecam bardzo!

* Cyt. za: Łukasz Kossowski, Wielka fala, [w:] Wielka fala. Inspiracje sztuką Japonii w polskim malarstwie i grafice, Warszawa-Toruń, s. 44.
* Cyt. za: Ibidem, s. 44.