To jeden z dziwniejszych filmów, jakie widziałam. :) Może dlatego, że nastawiłam się na trochę inną historię, opowiedzianą bardziej żywiołowo. Już samo zestawienie flamenco z kulturą japońską wydawało mi się interesujące, ale i trochę niedorzeczne. Pierwsza część filmu opowiada o Japonce, która przyjeżdża do Hiszpanii, aby znaleźć nauczyciela śpiewu flamenco. Chce nauczyć się śpiewać jak sławny Camarón. Druga część opowiada o cygańskim chłopcu, który musiał zaprzestać śpiewania z powodu żałoby po śmierci ojca.
Film inspirowany jest życiem legendarnego Camaróna. To postać otoczona niemal religijnym kultem. Wybitny śpiewak flamenco, współpracował między innymi z gitarzystą Paco de Lucią. Do dziś jest wielką inspiracją dla artystów flamenco. Polecam!
p.s. Swego czasu istniało we Wrocławiu świetne miejsce Taberna Flamenca Camaron. Szkoda, że już zniknęło. :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz