Film obejrzany właściwie z przypadku - jakiś czas już zalegał i wirtualnie się kurzył. Bardzo miłe zaskoczenie i ukojenie. Spokojny, ale pełen wyrazu, niemal statyczny i oniryczny momentami. Wyśmienity film na początek urlopu. :) Polecam!
Według magazynu o skandynawskim design-ie Menu Magazine, zielona herbata jest jeszcze bardziej zen. W Danii istnieją i wciąż powstają nowe salony herbaciane, które swoja funkcją przypominają salony spa&wellness. Służą relaksowi, filozoficznym dysputom i smakowaniu przeróżnych herbat. Obecnie najbardziej popularnym tego typu miejscem jest Sing Tehus w Kopenhadze.
Przy okazji magazyn promuje między innymi nowy projekt, jakim jest czajnik do herbaty łączący nowoczesną stylistkę z prostotą i kolorami Wschodu.
Inne projekty również są godne uwagi, a Kopenhaga w sumie nie tak daleko... :)
I znowu, jak rokrocznie i zgodnie z tradycją przystało, odwiedziliśmy Ogród Japoński we Wrocławiu. Nie ma co, ślicznie tam i tylko szum ulicy burzy ten sielski obrazek. Choć może nie do końca. :)
W ramach środowego relaksującego wieczora zashusiowaliśmy, ale tylko trochę. :) Sorry Dorotas, ale to był szybki dwudziestominutowy spontan. :) Wpadliśmy w biegu do sieciówki Sushi77, aby spróbować co też tam podają.
Wzięliśmy miso (w porządku, choć jak dla mnie za mało tofu) oraz dwa małe zestawy sushi. Jeden tradycyjny - 6xmaki oraz 4xnigiri. A drugi zestaw nas zaskoczył, raczej pozytywnie. Było to sushi spod znaku kuchni fusion. Nie dość, że z żurawiną i serem mozarella, to jeszcze na ciepło (sic!).
Mile połechtało nasze kubki smakowe. Podsumowując - cenowo i objętościowo słabo (tzn. ceny dość wysokie patrząc na rozmiary i ilość sushi). Plus za możliwość spróbowania sushi fusion. Warto sprawdzić samemu. Itadakimasu!
Na tę książkę zwróciłam uwagę z powodu okładki. Miałam rzecz jasna nadzieję na jakąś japońską pop-powieść. :) Okazało się, że już tytuł i nazwisko autorki (Xiaolu Guo) przenoszą w świat Azji, ale tej trochę bliższej geograficznie. Do Chin. A tak naprawdę do Londynu. :)
Główną bohaterką jest dwudziestoparoletnia Chinka ucząca się języka angielskiego, którą rodzice w tym celu wysyłają na drugi koniec świata, czyli do Wielkiej Brytanii. Tam poznaje starszego od niej artystę, w którym zakochuje się i planuje długie i szczęśliwe kolektywne życie, jak na prawdziwą Chinkę przystało. I jak to zwykle bywa życie płata różne figle i nie wszystko idzie zgodnie z jej myślą.
"Ja także nie intelektualista. W Zachodzie, w tym kraju jestem barbarzyńcą, ze wsi analfabetą, twarzą trzeciego świata i nieodpowiedzialną cudzoziemką. Obcą z innej planety."
Jak można wywnioskować już z cytatu powyżej nie-umiejętności językowe bohaterki nie są pomijane w narracji. Dla mnie jest to literacko zabieg niezwykle ciekawy, sprawiający, iż książkę czyta się z rozbawieniem, gdy słowa tak nam bliskie i znane wydawałoby się przyjmują zupełnie inną formę, np. "praca rozumowa", "obcojęzykowy" czy "kradziej". Takich smaczków jest w Małym słowniku... wiele. Rudyard Kipling powiedział kiedyś, iż "Wschód jest Wschodem, a Zachód Zachodem i nigdy się nie spotkają". Moim zdaniem w tej książce wchodzą sobie w drogę z całkiem przyjemnym skutkiem. :) Polecam!
(Cyt. za: Xiaolu Guo, Mały słownik chińsko-angielski dla kochanków, Opole 2009, s.146.)
Na jednym z portali turystycznych pojawiła się informacja, którą przytaczam w ramach ciekawostki jedynie. Otóż według badań przeprowadzonych wśród 4,5 tysiąca hotelarzy na świecie Japończycy okazali się być najlepszymi turystami. "Charakteryzują się statecznością, uprzejmością i opanowaniem w obliczu trudności." Pstryk, pstryk, pstryk. :)
Całkiem przypadkowo odkryte w sieci. Słowo sakura przyciąga mnie jak magnes. :)
Yazima Beauty Salon to zespół (?) składający się z trzech mężczyzn, jeżeli teledysk nie był zbyt dosadny dla niewprawnego oka. Chyba, że mnie coś umknęło. :) Podstawą jest osoba znana na muzycznej scenie j-pop jako DJ Ozma. Nie rozumiem idei, nie łapię what the f..., ale wdzięcznie się to ogląda i słucha nawet. :) I niech ktoś mi powie, że Japończycy to naród bez polotu i fantazji. ;) I jeszcze najnowszy singiel. A co!
Więcej informacji o zespole in Englishtutaj. I polecam pogrzebać w sieci i poświęcić chwilę lub dwie twórczości DJ Ozma. Wrażenia niezapomniane. :) Dla niecierpliwych oficjalna strona artysssty.
W ramach jednodniowego wypadu prawie na łono natury, postanowiliśmy odwiedzić rodzinne strony, a przy okazji spędzić chwil kilka w Szczawnie Zdroju. Po drodze wypatrzyliśmy wyraz niejaki ułańsko-azjatyckiej (?) fantazji... :)
Nawet te kable przywodzą jakoś na myśl Japonię... :)
Na miejscu pierwsze kroki skierowaliśmy do Herbaciarni Teatralnej. Miałam gdzieś zakodowane, że takowa istnieje i nawet ma coś z Azją wspólnego. Jak się na miejscu okazało z Azją poza herbatami niewiele, ale tylko tutaj udało nam się spróbować piwa z zieloną herbata (sic!). Niestety nie z matcha, może dlatego efekt był dosyć słaby.
Skusiliśmy się również na chińskie ciasteczka z wróżbą. Obie okazały się pomyślne. :) Odwiedzającym Szczawno Zdrój polecamy również przechadzkę po parku. Nam już zabrakło czasu. Pewnie następnym razem. :)
Jak to zwykle z początkiem miesiąca bywa :), postanowiliśmy trochę sashusiować w naszej najlepszej Darei. A tu spotkała nas mało miła niespodzianka - brak wolnych stolików. sic! Pełno tubylców i tambylców. Trzeba wiec było znaleźć inne miejsce, na co byliśmy mentalnie zupełnie nieprzygotowani. :)
Postanowiliśmy odwiedzić już bardzoooooooooooooo dawnooooooooooooo przeze mnie nie odwiedzane miejsce, a mianowicie restaurację Maru, która jest starszą siostrą Darei. Skusiliśmy się na znane nam już maki sushi i tempurę.
California między innymi z awokado i krabem w środku.
Philadelphia z awokado, tobiko i serkiem, który dla niektórych smakoszy sushi jest raczej nie-do-strawienia (tak Dorotas, piję do Ciebie :)), a nam przypasował idealnie.
Yasai tempura, czyli warzywka w cieście smażone na głębokim oleju z pysznym sosem.
I niby menu to same (choć w Maru okrojone nieco), niby tak samo dobra obsługa (w Maru się poprawiło od moich ostatnich wizyt), to jednak w Darea jakoś tak lepiej smakuje. :)
"Uległość wobec męskich potrzeb, tak psychicznych, jak i fizycznych, ukłony, klękanie, chodzenie w ciasno zawiązanych pasach, stanowiły charakterystyczne cechy piękności z Yoshiwary. Upiornie biały makijaż, pomalowana na biało szyja (a nawet poczerniałe zęby), skrępowane niewielkie piersi tonące pod wieloma warstwami jedwabiu - wszystko to składało się na wymarzony obraz japońskiej kobiety. Częste klękanie powodowało z czasem grubienie kostek i doprowadziło do wykształcenia rasy kobiet o krzywych nogach, w związku z czym w dawnej Japonii proste długie nogi uważano za oznakę barbarzyństwa."
Książka w bardzo przystępny sposób opowiada historię dzielnicy uciech Yoshiwary oraz przybliża życie i profesje kobiet, które w tym podobnych dzielnicach (gdyż nie tylko w Tokio taka Yoshiwara istniała) musiały lub chciały wieść życie. W książce pojawia się wiele czarno-białych reprodukcji drzeworytów ukazujących obrazy Przemijającego Świata. Szczególnie polecam osobom, które terminów kurtyzana i gejsza wciąż używają wymiennie. :)
(Cyt. za: Ethel i Stepehn Longstreet, Yoshiwara - miasto zmysłów, Bydgoszcz 2008, s. 126-127.)
nante ni ganai mata itsuka aetara suteki douomoi masenka
Watashi no koe ga kikoete masuka Shinya ichiji no, HATTO SUTEISHON Juu-ni RUFU yo no dai aru, himitsu no herusu Kokoro no tenpa, yoroite masuka sumibitotachi no, HATTO SUTEISHON kamisama dake ga, shite iru I miss you
Ai~ Ai~ Ai~ Ai~, (Can you hear me? Just tell me one thing) Ai~ Ai~ Ai~, Ai~ (If you can hear me, say something)
Wasure dakei kenai soumou houdo ni doushite ii omoi de tachi bakari ga, nokoru no
hanarete itemo anata wa kokoni iru watashi no HATTO no, nannaka
Anata no koe ga kikoete higashita Shinya ichiji no, HATTO SUTEISHON itsumo dokoka de nate iru, futesu no karusu kokoro no tenpa todoi de masuka koibito tachi no, HATTO SUTEISHON konya mo rikue sutokitemasu I love you
Watashi no koe ga kikoete masuka Shinya ichiji no, HATTO SUTEISHON Ima mo bokura wo tsunaiteru, himitsu no herusu Kokoro no tenpa, yoroite masuka sumibitotachi no, HATTO SUTEISHON kamisama dake ga, shite iru HIMITSU