piątek, 31 grudnia 2021

Szczęśliwego Nowego Roku 2022!

 

Kolejny rok za nami, kolejny rok JB również...
Od jutra zmiany, a JB będzie jedynie działać na FB - blog zostaje w przestrzeni Internetu, ale wpisy raczej już się nie będą pojawiać poza FB. Coś się kończy, może coś się zacznie... 😊
Wszystkim dziękuję za obecność tutaj ❤ i życzę Szczęśliwego Nowego Roku!
明けましておめでとうございます! 🎍
 

czwartek, 30 grudnia 2021

Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników - kilka słów o książce

 


 

 

        Ach! Pojawiam się jak rosa,

        niknę jak rosa

        - oto moje życie.

        Nawet chwała Osaki

        to tylko sen we śnie.*







Jedną z pierwszych książek o japońskiej tematyce, którą lata temu przeczytałam, była Bushido - dusza Japonii autorstwa Inazo Nitobe. Pamiętam, że wywarła na mnie ogromne wrażenie i do dziś wszystkim te książkę polecam. Mimo to samuraje, ich kultura, historie wojenne nigdy nie były w ścisłym kręgu moich zainteresowań. Oczywiście, nazwiska najważniejszych wojowników, historia 47 roninów czy słynny film Kurosawy są mi znane. Jednak świat samurajów nigdy aż tak bardzo mnie nie fascynował. Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, sięgnęłam po książkę Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników podarowaną mi przez Wydawnictwo RM.

Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników przedstawia opowieści o najbardziej znanych samurajach, a przez pryzmat ich historii poznajemy ówczesną sytuacją Japonii. Autor zdecydował się na interesujący zabieg - każdy rozdział składa się z fabularyzowanych i niefabularyzowanych fragmentów. Te pierwsze wprowadzają nam bohatera kolejnego rozdziału. Następnie na kanwie jego historii, autor opowiada nam, co w danym czasie działo się z Japonią.

Takie słowa klucze jak ronin, katana czy seppuku określają w naszej świadomości samurajów. Jednak nie byli oni tylko wojownikami, którzy nie ulegali swoim strachom i śmiało stawiali czoło wrogom posłusznie służąc swoim panom. Byli to także wykształceni wojownicy, a ich obowiązkiem było znać literaturę, sztukę, prawo. Uczestniczyli w ceremoniach herbacianych oraz tworzyli poezję. Samuraje uosabiali nie tylko siłę i ducha walki, ale również ulotne piękno - kruche i nietrwałe jak ludzkie życie.

Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników zabiera nas w świat niezwykłych wydarzeń, które opisane są w przystępny sposób, mimo ze ilość podawanych informacji, dat, etc. jest spora. Autor skupia się głównie na tym, czym zwykli zajmować się samuraje na co dzień, a więc na walce, intrygach i krwawych pojedynkach. Moim zdaniem ta książka to świetne uzupełnienie innych opowieści o samurajach oraz dobra lektura na początek dla osób, które o samurajach chciałyby się dowiedzieć czegoś więcej. Do polecenia!

*Cyt. za: Leonardo Vittorio Arena, Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników, Warszawa 2021, s. 128.

niedziela, 12 grudnia 2021

Micha, lekiem na całe zło

 

 

 

Jestem absolutną fanką donburi* (丼/どんぶり), czyli jednomiskowych dań japońskich składających się z ryżu i mięsa albo ryb, albo innych dodatków podawanych w misce. Można się więc spotkać z takimi wariacjami tego dania jak oyakodon (親子丼) z kurczakiem i jajkiem, tendon (天丼) z tempurą czy gyūdon (牛丼) z wołowiną.

Będąc w Japonii można się z tym daniem spotkać na każdym kroku (uwielbiam niewyszukane michy w Yoshinoya) i jak dla mnie zawsze smakuje wyśmienicie. Jest smaczne i sycące, idealne na zimne dni. Comfort food w najlepszym wydaniu. A do tego szybkie i proste w przygotowaniu także w domu.




 

Dlatego michy pojawiają się u mnie dosyć często, szczególnie jesienią i zimą, i to w różnych wariacjach. W zależności od tego, co mamy w lodówce i/lub na co jest ochota. Danie to świetnie się sprawdzi również do pudełka na wynos. Tym razem micha z polędwiczkami z kurczaka, marchewką i omletem tamagoyaki.


Co potrzebujemy

ryż do sushi 465gr/3 miarki

polędwiczki z kurczaka 0,5kg

2 marchewki

szczypiorek

marynata: sos sojowy/słodki sos sojowy, mirin, imbir

omlet: 2 jajka, mirin, sos sojowy


Co robimy

Polędwiczki z kurczaka kroimy ma kawałki i zalewamy marynatą, na którą składa się sos sojowy/słodki sos sojowy (3 łyżki), mirin (1 łyżka) i kilka plasterków świeżego imbiru. Tak przygotowane polędwiczki odstawiamy do lodówki (najlepiej na kilka godzin, a co najmniej na godzinę).

Ryż gotujemy tak jak na sushi. Mając suihanki, z którego korzystam, czyli garnek do ryżu, nie zajmuje to dużo czasu i mamy pewność, że ryż zawsze nam wyjdzie.

W między czasie zamarynowane wcześniej polędwiczki podsmażamy na patelni i odstawiamy. Kolej na omlet, czyli tamagoyaki. W misce łączymy jajka, łyżkę mirinu i łyżkę sosu sojowego (opcjonalnie można dodać też łyżeczkę brązowego cukru, jeśli chcemy, aby omlet był słodszy). Nie posiadam specjalnej prostokątnej patelni do tamagoyaki (jest na liście!), więc korzystam ze zwykłej zwijając omlet jedynie 2-3 razy. Smak i tak jest ten sam. :) Po ostygnięciu, tamagoyaki kroimy na małe kawałki.

Na koniec kroimy marchewkę i również podsmażamy na patelni. Kiedy ryż jest już gotowy, łączymy wszystkie składniki, dodajemy 1 łyżkę sosu sojowego i mieszamy. Można dodać jeszcze odrobinę świeżego szczypiorku. I gotowe!

Itadakimasu!

* Donburi oznacza w języku japońskim 'miskę'.

wtorek, 2 listopada 2021

Colingwood 'Cherry' Ingram, Anglik który ocalił japońskie wiśnie

 

 

 

Wiśnie już dawno przekwitły, a ja dopiero teraz znalazłam miejsce i czas, aby napisać Wam kilka słów o książce i jej niesamowitym bohaterze, 'który ocalił japońskie wiśnie'. 

Wiadomo nie od dziś, że sakura, kwitnąca wiśnia, to symbol Japonii. Jej piękno uwieczniane jest od setek lat, a kwitnące wiśniowe drzewa nie przestają nas zachwycać. Co jednak tak naprawdę wiemy o sakurze? Jaka opowieść skrywa się za jej płatkami? Czczona przez poetów, hołubiona przez samurajów, zastygła na tysiącach fotografii skrywa wiele tajemnic. Część tych tajemnic zostaje dla nas odkrytych na stronach książki autorstwa Naoko Abe, Anglik który ocalił japońskie wiśnie.



 

 

Colingwood Ingram był angielskim ornitologiem i miłośnikiem ogrodnictwa. W czasie swoich podróży do Japonii zachwycił się kwitnącymi wiśniami i uczynił z nich główny obiekt swoich zainteresowań. Studiował odmiany, docierał do różnych zakątków kraju, aby móc je podziwiać oraz sprowadzał do Anglii, sadził w swoim ogrodzie i popularyzował wiedzę o nich. Nie bez kozery nadano mu przydomek 'Cherry'.  

'Collingwood Ingram to kolos walczący o wiśniowe drzewa. Jako zagorzały obrońca i wybitny znawca kilka ich odmian ocalił od wyginięcia. W swoim ogrodzie w Kencie stworzył największa na świecie kolekcje wiśni poza Japonią. Jego zasługą o szerszym znaczeniu jest niemal samodzielne rozpowszechnienie uprawy ozdobnych drzew wiśniowych na Wyspach brytyjskich i na całym świecie.'

The Grange, czyli dom z ogrodem należący kiedyś do Ingrama, musi być cudownym miejscem, szczególnie w czasie kwitnienia wiśni. Sprowadzanie szczepek z Japonii oraz olbrzymia praca, którą ten botanik-amator włożył w ogród napawa podziwem. Niestety, obecnie dom i ogród można odwiedzać tylko podczas wyjątkowych okazji, ale na tej stronie znaleźć można mnóstwo zdjęć oraz podpatrzeć wszystkie sakury w rozkwicie. Szkoda, że zdjęcia w książce są czarno-białe i zdecydowanie nie oddają uroku kwitnących wiśni...

Sakura kwitnie krótko, jej piękno jest ulotne, stąd tak duża potrzeba, aby zatrzymać ją jak najdłużej - czy to w postaci zdjęcia, wiersza czy ilustracji. Na stronach książki uwiecznione zostały chyba wszystkie jej odmiany. Są drobiazgowo opisane, momentami być może nawet zbyt szczegółowo dla laika - fragmenty te mogą być nużące, jeśli nie jesteśmy wielkimi miłośnikami botaniki. Mimo to to cenny materiał, dzięki któremu poznajemy burzliwe losy kwitnących wiśni.

Dzięki Ingramowi wkraczamy w świat, o którym na co dzień nie przyszłoby nam chyba nawet pomyśleć. Wiśnia to wiśnia, można by powiedzieć. A jednak ilość odmian, różnorodność kwiatów i kolorów, drzewa dzikie i te stworzone ręką człowieka zaskakuje. Przyznam, że nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele wariacji skrywa w sobie sakura.
 
Książka jest biografią nie tylko Ingrama, ale również kwitnących wiśni i samej Japonii, której dzieje, wzloty i upadki miały miejsce w cieniu tego przepięknego drzewa. Czy to w czasie zawirowań wojennych, czy w okresie pokoju, kwitnąca wiśnia podnosiła na duchu mieszkańców Japonii, dawała im siłę i nadzieję.

Historia Ingrama była da mnie zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że ktoś spoza Japonii może osiągnąć aż taki poziom wiedzy i zainteresowania symbolem uwielbienia Japończyków. Dzięki niemu sakura zrobiła międzynarodowa karierę. Niesamowita historia, niesamowity człowiek. Do przeczytania!  

 

p.s. Sakury można obecnie podziwiać nie tylko w Japonii czy w Wielkiej Brytanii, ale w wielu miejscach na świecie, między innymi w wymienionym w książce Ogrodzie Botanicznym w Powsinie.


(Cyt. za: Naoko Abe, Anglik który ocalił japońskie wiśnie, Kraków 2021, s.19.)

niedziela, 23 maja 2021

Bakettorisuto, czyli japońska lista życzeń

 

Japonia na razie zamknięta dla świata. I nie wiadomo, kiedy znowu będzie można ją odwiedzić...

Ale to nie przeszkadza mi snuć planów i marzyć. :) 


Japońska lista życzeń, czy też bucket list z angielskiego lub bakettorisuto jak mi wyskoczyło po japońsku, to moja lista miejsc, które bardzo chciałabym kiedyś w Japonii odwiedzić. Lista ma tylko 10 punktów, ale wierzcie mi, zbieram linki do interesujących miejsc i prowadzę zapiski od lat. Mogę się założyć, ze w samym Tokio znalazłabym dziesiątki miejsc do odwiedzenia. :)

Te 10 punktów to miejsca, które od pewnego czasu krążą mi po głowie i wracają do mnie. Niektóre mogłam już wykreślić z listy, np. Futaminoura i słynne połączone ze sobą święta liną skały Meoto Iwa (pisałam o tym tutaj), co nie oznacza, ze nie chciałabym do nich wrócić. I wciąż jest tyle do odkrycia! 

 

1. Hoshinoya Fuji

Zdjęcia stąd: https://www.booking.com/hotel/jp/hoshinoya-fuji.pl.html

Miejsce to odkryłam niedawno i od razu wskoczyło na moją listę. Betonowa konstrukcja w środku lasu z ogromnymi oknami wychodzącymi na Fuji-san! Przyznam, ze widok ten mnie zahipnotyzował. I tak, jak mam w planach kiedyś w końcu może na te świętą górę się wspiąć, to jednak podziwianie jej z dystansu sprawia mi ogromną frajdę. Szczególnie, ze jak wiadomo, żeby zobaczyć Fuji-san trzeba się czasami nieźle namęczyć, poćwiczyć cierpliwość i nie poddawać się. Miejsce to przyciąga także autorską kuchnią, stolikami między drzewami, drewnianymi tarasami i ogniskiem na szczycie wzgórza. Dodatkowo przepiękna okolica nad jeziorem Kawaguchi! Ceny są zawrotne, ale za taki widok może warto. Jeśli, oczywiście, kapryśna Fuji-san postanowi nam się pokazać. :)


2. Muzeum Miho

Zdjęcia stąd: https://www.miho.jp/

Muzuem Miho już prawie było w zasięgu reki podczas ostatniej wizyty w Japonii. Tajfun jednak pokrzyżował nam szyki i musieliśmy tę wycieczkę sobie odpuścić. Nie tyle ciągnie mnie w to miejsce kolekcja sztuki, która posiada muzeum, co jego usytuowanie oraz architektura. Muzeum zaprojektowane zostało przez I.M. Pei'a, który jest między innymi twórcą szklanej piramidy Luwr Muzeum. Naoglądałam się w sieci setek zdjęć i wciąż muzeum to robi na mnie ogromne wrażenie. Przypuszczam, ze na żywo widok zapiera dech... Muzeum mieści kolekcję Mihoko Koyamy, która poprzez sztukę pragnie promować piękno, pokój i radość. Kolekcja wciąż się powiększa i obecnie liczy około 3000 eksponatów.


3. Wyspa Sado

Zdjęcia stąd: https://www.visitsado.com/en/

Jakiś czas temu widziałam kilkuminutowy program o Wyspie Sado i znajdującej się tam świątyni Seisuiji. Ukryta wśród cedrowego lasu, z drewnianą platformą przypominającą tę ze świątyni Kiyomizu z Kyoto zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Od tamtej pory Wyspa Sado i jej skarby są na mojej liście. Natura, kuchnia oraz liczne wydarzenia związane z tradycyjnymi sztukami przyciągają. Wieczorny spektakl teatru noh? A może przedstawienie teatru lalek lub jeden z wielu festiwali tradycyjnego tańca? Na Wyspie Sado nie można się nudzić. Dodatkowo to właśnie tam swoja siedzibę ma uwielbiany przeze mnie zespół bębniarzy japońskich Kodō. Nie mam wyjścia, muszę tam w końcu kiedyś dotrzeć.


4. Tateyama Snow Corridor

Zdjęcia stąd: https://www.alpen-route.com/enjoy_navi/snow_otani/   

To kolejny punkt na liście, który mocno rozważałam kilka lat temu podczas wizyty w Japonii. Okazało się nam jednak bardzo nie po drodze, więc z małym smutkiem trzeba było odpuścić. Sam śnieżny korytarz jest bardzo znanym miejscem, jednak warto również zerknąć na okolicę - w końcu to Alpy Japońskie! Cała trasa Tateyama Kurobe Alpine Route, której częścią jest sławny korytarz, dostępna jest między kwietniem a listopadem, natomiast sam korytarz jedynie miedzy kwietniem a majem. Żeby pokonać całą trasę, trzeba poruszać się pociągiem, autobusami, busem i kolejka linową. A wokół biało od śniegu!

 

5.  Kumano Kodo

Zdjęcia stąd: https://www.insidekyoto.com/kumano-kodo-walking-trail-guide-with-maps

Jak pisał Adam Mickiewicz, Już był w ogródku, już witał się z gąską... Słynny szlak Kumano Kodo od lat chodził mi po głowie. Mając ograniczony czas, podczas ostatniego pobytu w Japonii w planach była jedna jego część zwana Daimonzaka oraz słynny wodospad Nachi. To jeden z tych obrazów, które bardzo często pojawiają się, gdy tematem jest Japonia. Ale niestety i tutaj tajfun zmusił nas do zmiany planów i musieliśmy uciekać przed nim do Kioto, a tym samym porzucić Kumano Kodo nie zrobiwszy nawet jednego kroku... Świątynie z historią, przepiękne ogromne drzewa, gorące źródła, to wszystko sprawia, że Kumano Kodo z mojej listy na pewno nigdy nie zniknie.

 

6. New York Bar w Park Hyatt Tokyo

Zdjęcia stąd: https://www.uniqhotels.com/park-hyatt-tokyo /  https://www.hyatt.com/en-US/hotel/japan/park-hyatt-tokyo/tyoph?src=corp_lclb_gmb_seo_tyoph

Film Między słowami to jeden z moich ulubionych filmów. Nie tylko, ale nie oszukujmy się, w dużej mierze dlatego, ze akcja dzieje się w Japonii. Historia, bohaterowie, muzyka, wszystko to składa się na kultowy dla mnie film i widziałam go już kilka razy. Nigdy chyba mi się nie znudzi... Wielokrotnie czytałam artykuły, które ujawniały, gdzie w Tokio czy Kioto kręcono poszczególne sceny. Kiedyś chciałabym zrobić sobie spacer albo dwa śladami Billa Murraya i Scarlett Johanson. A pięknym zakończeniem takiego dnia byłby wieczorny drink i widok z hotelowego baru, w którym przesiadywali nasi bohaterowie...


7. Osorezan

Zdjęcia stąd: https://www.japan-guide.com/e/e3727.html

Na informacje odnośnie Oserazan trafiłam lata temu przypadkiem. Jak to zwykle bywa... Góra Osore należy to jednego z trzech najświętszych miejsc w Japonii (obok Koyasan i Heizan). Dodam tylko, ze osore znaczy po japońsku 'strach', 'niepokój'. Nie dziwi taka nazwa, kiedy spojrzymy na okolicę. Początkowo przyglądając się zdjęciom, miejsce to raczej wydało mi się odpychające, nie do końca prawdziwe i szare. Bardzo odbiegało od innych teremów świątynnych, które znałam, najczęściej bardzo zielonych, urokliwych, kojących ciało i umysł. Osorezan wydaje się być ich totalnym przeciwieństwem. Zaintrygowało mnie to miejsce oraz znajdująca się tam świątynia Bodaiji i bardzo bym tam chciała kiedyś dotrzeć. Do miejsca, które według legend, jest blisko Nieba i Piekła będąc bramą do innego świata.

 

8. Niebieski Staw (Aoiike) i Muzeum Ajnów

1.       Zdjęcia stąd: https://www.tofugu.com/travel/aoi-ike-pond/ / https://ainu-upopoy.jp/

Niebieski Staw to dla mnie taki symbol, przedstawiciel Hokkaido, wyspy o której marze od lat i której do tej pory nie udało mi się odwiedzić. Staw powstał przypadkowo jako rezultat działalności człowieka, a obecnie jest atrakcją turystyczną miasteczka Biei, leżącego w środkowej części wyspy. I bardzo często, kiedy myślę o Hokkaido, mam przed oczami właśnie zdjęcie tej niebieskiej wody i zanurzonych w niej drzew. Chciałabym tam pojechać zimą, nocnym pociągiem Hokutosei z Tokio do Sapporo, zobaczyć Festiwal Śniegu a potem ruszyć dalej. Trochę śladami Bronisława Piłsudskiego, aby poznać bliżej kulturę Ajnów i dotrzeć do niedawno otwartego muzeum im poświęconego. Spróbować tamtejszej kuchni, podziwiać naturę i trochę się zagubić wśród śniegów.

 

9.  Shikoku Henro

Zdjęcia stąd: https://shikoku-tourism.com/en/shikoku-henro/shikoku-henro

To jedno z tych marzeń, które wydaje się być totalną mrzonką. No bo jak i kiedy znaleźć czas i siłę (o funduszach nie wspomnę), żeby przejść cały szlak 88 świątyń na Shikoku? Cała trasa liczy około 1200km, więc nie mam złudzeń, że raczej całej nigdy nie uda mi się przejść. Oczywiście, obecnie można pokonać trasę nie tylko pieszo, ale także busem czy samochodem, ale chyba zgodzicie się, ze to nie do końca to samo. :) A skąd się w ogóle wziął ten szlak? 88 oficjalnych świątyń (bo jest jeszcze sporo innych miejsc wartych uwagi) miał odwiedzić w IX wieku słynny mnich Kōbō Daishi czy też Kūkai. Może kiedyś uda się podążyć jego śladem i odwiedzić chociaż kilka świątyń.

 

10. Okinawa

Zdjęcia stąd: https://www.visitokinawa.jp/ 

Musze przyznać, ze Okinawa nigdy nie była i chyba wciąż nie jest moim podróżniczym priorytetem. Jednakże nie miałabym nic przeciwko, aby spędzić na jej pięknych plażach kilka chwil. I tak czasami wraca mi ochota, aby jednak następnym razem tam pojechać. Nie tylko ciągnie mnie na Okinawę wizja relaksu na niebiańskich plażach, ale również historia tego miejsca, w tym królestwa Ryūkyū i zamku Shuri Nie wspominając nawet o kuchni i karate. Byłaby to dla mnie jakiegoś rodzaju ucieczka na koniec świata. :)


Może ta lista będzie dla Was inspiracją i znajdziecie na niej coś dla Was interesującego. Ja nadal nie przestaję tęsknić i marzyć o kolejnej podróży do Nipponu...♥