moje
▼
czwartek, 26 kwietnia 2012
matcha latte.
Uwielbiam zieloną herbatę zwaną matcha. Jest wyśmienita nie tylko do picia, ale także do nadawania charakterystycznego smaku lodom, ciastom, cukierkom, czekoladzie... Jak tylko mam okazję, próbuję wszystkiego, o smaku matcha - dango, cukierki, czekolada, lody (uwielbiam), buły napychane matcha nadzieniem... Kilka przykładów poniżej:
Kiedy więc trafiłam do japońskiego Starbucks'a wybór był prosty - matcha latte. I nieważne, ze za oknami gorący listopad, a pan sprzedawca mnie przepraszał, że podają tylko gorące matcha latte, bo to już przecież jesień. Smakowało wybornie. I stało się niemal codziennym rytuałem.
Bardzo mi brakowało tego smaku po powrocie do Polski. Aż znalazłam ten przepis. Od tamtej pory pijemy matcha latte, kiedy tylko mamy ochotę. Prawie udało nam się osiągnąć wymarzony smak...
Co potrzebujemy:
herbata matcha
mleko
łyżeczka cukru (albo więcej, albo mniej - jak kto woli)
A tu mały komiks How to do it:
Smacznego!
Jak to może smakować, hmm...jakieś porównanie? :) Wygląda bagniście albo jak kiwi ze śmietaną :P
OdpowiedzUsuńDla mnie wybornie - choć niektórzy twierdzą, że jak trawa albo ryba. Najlepiej posmakować samemu. ;)
OdpowiedzUsuń"Kiedy więc trafiłam do japońskiego Starbucks'a..."
OdpowiedzUsuńTiaaa...
Sama tam trafiłaś???
:P
No dobra, po Twoich śladach. ;)
OdpowiedzUsuńwidziałam świetny przepis na muffiny matcha (na blogu japońska kuchnia karoliny) i od tego czasu mam ochotę spróbować sproszkowanej matcha.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Monika
Muffiny matcha już za nami, ale czasami do nich wracamy. :) Jestem absolutną fanką matcha flavour. We wszystkim. :)
Usuńchętnie bym spróbowała
OdpowiedzUsuńświetny blog, na pewno będę zaglądać częściej
Polecam, szczególnie na takie szare dni, jak dziś. I zachęcam do dalszego eksplorowania bloga. :)
Usuń