moje

sobota, 15 maja 2021

A gdyby tak ze świata zniknęły koty?

 


Pamiętam, jak na jednych zajęciach w czasie studiów zajmowaliśmy się tematyką śmierci. Jej oswajaniem, ośmieszaniem, aby wydawała się mniej straszna. W polskiej kulturze ludowej i w kulturach innych krajów było na to pomysłów bez liku. Kiedyś śmierć była częścią życia. Dzisiaj zwykle się o niej nie mówi. Nie chcemy o niej myśleć, mimo ze jej nieuchronność wisi nad nami jak jakaś gradowa chmura. Obecnie śmierć nie tyle ośmieszamy, drwimy z niej, co wypieramy ją z naszej codzienności. Nie chcemy o niej pamiętać na co dzień.

"Za to diabeł nosił się pstrokato. Miał żółtą hawajską koszulę w palmy i amerykańskie samochody retro, krótkie spodnie, a na głowie okulary przeciwsłoneczne."

Bohater książki A gdyby tak ze świata zniknęły koty? staje w obliczu nieuniknionego w momencie, gdy dowiaduje się, że wkrótce umrze. Nim jeszcze zdąży do końca przyswoić sobie tę wiadomość, na jego drodze staje sam diabeł z propozycją, wydawałoby się, nie do odrzucenia. W zamian za usunięcie jednej rzeczy ze świata, przedłuży swoje życie o kolejny dzień. Oferta wydaje się być dla naszego bohatera absurdalna, jednak po czasie przystaje na propozycję diabła. 

"Gdyby zniknął Sałatek, Kapustek i mama... Jak głupi i bezmyślny musiałem być, skoro nie potrafiłem sobie tego wyobrazić? Ale teraz już zrozumiałem. Każda rzecz istnieje na świecie z jakiejś przyczyny. I żaden powód nie jest wystarczająco dobry, by coś z niego usunąć." 

Początkowo usuwane rzeczy wydaja się być zbędne. Zanim decyzja zostanie podjęta, nasz bohater rozważa wszystkie za i przeciw. Rozmyśla nad tym, jak inny byłby świat, gdyby danej rzeczy nigdy na nim nie było. I tak usuwa między innymi zegarki i telefony. Z każdym z tych przedmiotów wiążą się jednak jakieś wspomnienia. Wydarzenia, które już teraz nie miałaby prawa zaistnieć, a tym samym, nie byłoby czego zapamiętać. Rzeczy na pozór błahe i niepotrzebne zyskują na znaczeniu w relacji z drugim człowiekiem. 

Czytając co jakiś czas wracał do mnie wiersz Wisławy Szymborskiej Kot w pustym mieszkaniu  rozpoczynajacy się słowami: Umrzeć - tego nie robi się kotu. Dawno temu analiza tego wiersza była tematem jednej z moich prac. Również dlatego mam go stale w pamieci. A teraz dodatkowo nabrał mocy przy czytaniu opowieści Genki Kawamury. W życiu naszego bohatera koty miały zasłużone miejsce od dawna. Najpierw w postaci Sałatka, ukochanego kota jego mamy, a następnie Kapustka, obecnego towarzysza życia. Kiedy okazuje się, że ze świata mają zniknąć i koty, podjecie decyzji nie jest już takie łatwe, żeby nie powiedzieć niemożliwe. Pozbycie się kotów, a tym samym jedynego przyjaciela, nie wchodzi już w rachubę. 

A gdyby tak ze świata zniknęły koty? wywołuje w nas pytanie, czy, a jeśli tak, to co bylibysmy skłonni poświęcić, aby zyskać jeszcze jeden dzień. Czy nie odkładamy zbyt wielu rzeczy na potem, licząc na to, ze kiedyś, ze jakoś to będzie albo ze to potem może wcale nie nadejść. To, co podobało mi się w tej krótkiej opowiastce, to fakt, ze nasz bohater nie łapie się życia kurczowo. Nie jest może do końca pogodzony ze swoim losem, dlatego przyjmuje ofertę diabła, ale też panicznie nie wykorzystuje okazji, aby zyskać jeszcze jeden dzień. I jeszcze jeden. I jeszcze jeden bezrefleksyjnie poświęcając kolejne rzeczy, wspomnienia, osoby...

Zachęcam do przeczytania i małej zadumy nad światem. :)


Cyt. za: Genki Kawamura, A gdyby tak ze świata zniknęły koty?, Kraków 2021, s.11.
Cyt. za: Genki Kawamura, A gdyby tak ze świata zniknęły koty?, Kraków 2021, s.134.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz