Dawno już nie sushiowalismy na mieście. Może dlatego trochę dziś zaszaleliśmy. Nie bez znaczenia były także kupny zniżkowe - przyznaję bez bicia. :) Wybraliśmy się do restauracji Naka Naka. Nigdy jakoś nie było nam po drodze, ale w końcu, za namową K&M, udało nam się tam dotrzeć. I było co świętować. :)
Wnętrze miłe dla oka, niezbyt duże i dość typowe, jak dla japońskich restauracji w Polsce. Podobał mi się motyw z odbitkami gazet na ścianach. Obsługa w porządku - trochę jednak zdziwił nas fakt, że menu musieliśmy podać na kilka godzin przed pojawieniem się w restauracji.
Ale przejdziemy do sushi. :) Było pysznie. Kappa Maki, California Maki z łososiem teriyaki, najróżniejsze Futomaki. Zamówiliśmy aż cztery różne zestawy i mimo że pierwsze wrażenie było powalające (ilością i kolorami na talerzach), to nie przejedliśmy się za bardzo. Warto polecić także napój, nasz ulubiony, aloesowy. Na pewno trzeba będzie do Naka Naka jeszcze wrócić. Wkrótce. :)
moje
▼
czwartek, 29 grudnia 2011
wtorek, 27 grudnia 2011
Jidai Matsuri.
Jakiś czas temu, jeszcze będąc w Tokio, obiecałam, że rozpiszę się bardziej niż tutaj o kolejnym matsuri, które udało nam się zobaczyć. Voilà!
Każdego roku 3 listopada w Tokio odbywa się Jidai Matsuri. To festiwal historyczny, podczas którego ulicami Asakusy przechodzi parada ludzi ubranych w stroje z epoki. Jidai Matsuri doskonale wpisuje się w to miejsce - Asakusa to jedna najstarszych dzielnic Tokio, której początki datuje się na VII wiek. Jak głosi legenda, właśnie wtedy trzej rybacy wyłowili z rzeki Sumidy posąg bogini Kannon. Mimo że kilka razy zostawiali posąg w rzece, on za każdym razem pojawiał się na lądzie. Wybudowano więc w tym miejscu świątynię (Sensōji), która stała się miejscem kultu bogini i bardzo popularnym miejscem turystycznym.
Tokijski Jidai Matsuri nie ma tak długiej tradycji jak podobny festiwal mający miejsce każdego roku w Kioto również znany jako Jidai Matsuri. Odbywa się nieprzerwanie dopiero od 1999 roku. Wszystkie związane z festiwalem wydarzenia maja miejsce na terenach świątyni.
Wszystko zaczyna się od wspomnianego już przeze mnie tańca Shirasagi-no-mai.
Następnie przenosimy się na ulicę (dosłownie) i usadawiamy się na specjalnie rozłożonej macie na przeciw bramy Kaminari prowadzącej do świątyni Sensōji. Świetne miejsce, aby obserwować paradę. Ulice na trasie są, oczywiście, wyłączone z ruchu. Wszędzie tłumy, smakowite kąski na straganach i ciągły szum aparatów fotograficznych.
Gadziny w natarciu. :)
Wreszcie słychać pierwsze dźwięki muzyki i parada pojawia się w zasięgu wzroku.
Postacie historyczne, Złoty Smok, gejsze w męskich strojach (tzw. tekomai 手古舞, które od okresu Edo uczestniczyły w festiwalach śpiewając tradycyjne pieśni). A nawet białe gadziny, które brały udział w tegorocznym Jidai Matsuri. :)
Podczas parady kolejny raz można podziwiać Shirasagi-no-mai.
Trzej rybacy, którzy znaleźli posąg bogini. Samuraje, demony, a także trzy bogato zdobione mikoshi.
Podczas parady było kilka atrakcji - pozorowana walka, wygibasy wysoko nad ziemią i tańce.
Wszyscy wyglądali przepiękne, ale, nie ma co ukrywać, najwięcej uroku miały maluchy paradujące w historycznych i tradycyjnych strojach.
Im bliżej końca parady, tym uczestnicy byli bardziej rozluźnieni - częściej pozowali do zdjęć, pozdrawiali tłum i wygłupiali się.
Po jakiś dwóch godzinach ulice ponownie zostają włączone do ruchu i po kilku minutach Asakusa wygląda tak, jakby żadno matsuri nie miało miejsca. Nawet tłumy nagle gdzieś znikają.
Szczegółowa relacja z dokładnym opisem wszystkich uczestników parady znajduje się tutaj. A tutaj relacja kubali i link do świetnych zdjęć. :) Polecam!
Każdego roku 3 listopada w Tokio odbywa się Jidai Matsuri. To festiwal historyczny, podczas którego ulicami Asakusy przechodzi parada ludzi ubranych w stroje z epoki. Jidai Matsuri doskonale wpisuje się w to miejsce - Asakusa to jedna najstarszych dzielnic Tokio, której początki datuje się na VII wiek. Jak głosi legenda, właśnie wtedy trzej rybacy wyłowili z rzeki Sumidy posąg bogini Kannon. Mimo że kilka razy zostawiali posąg w rzece, on za każdym razem pojawiał się na lądzie. Wybudowano więc w tym miejscu świątynię (Sensōji), która stała się miejscem kultu bogini i bardzo popularnym miejscem turystycznym.
Tokijski Jidai Matsuri nie ma tak długiej tradycji jak podobny festiwal mający miejsce każdego roku w Kioto również znany jako Jidai Matsuri. Odbywa się nieprzerwanie dopiero od 1999 roku. Wszystkie związane z festiwalem wydarzenia maja miejsce na terenach świątyni.
Wszystko zaczyna się od wspomnianego już przeze mnie tańca Shirasagi-no-mai.
Następnie przenosimy się na ulicę (dosłownie) i usadawiamy się na specjalnie rozłożonej macie na przeciw bramy Kaminari prowadzącej do świątyni Sensōji. Świetne miejsce, aby obserwować paradę. Ulice na trasie są, oczywiście, wyłączone z ruchu. Wszędzie tłumy, smakowite kąski na straganach i ciągły szum aparatów fotograficznych.
Gadziny w natarciu. :)
Wreszcie słychać pierwsze dźwięki muzyki i parada pojawia się w zasięgu wzroku.
Postacie historyczne, Złoty Smok, gejsze w męskich strojach (tzw. tekomai 手古舞, które od okresu Edo uczestniczyły w festiwalach śpiewając tradycyjne pieśni). A nawet białe gadziny, które brały udział w tegorocznym Jidai Matsuri. :)
Podczas parady kolejny raz można podziwiać Shirasagi-no-mai.
Trzej rybacy, którzy znaleźli posąg bogini. Samuraje, demony, a także trzy bogato zdobione mikoshi.
Podczas parady było kilka atrakcji - pozorowana walka, wygibasy wysoko nad ziemią i tańce.
Wszyscy wyglądali przepiękne, ale, nie ma co ukrywać, najwięcej uroku miały maluchy paradujące w historycznych i tradycyjnych strojach.
Im bliżej końca parady, tym uczestnicy byli bardziej rozluźnieni - częściej pozowali do zdjęć, pozdrawiali tłum i wygłupiali się.
Po jakiś dwóch godzinach ulice ponownie zostają włączone do ruchu i po kilku minutach Asakusa wygląda tak, jakby żadno matsuri nie miało miejsca. Nawet tłumy nagle gdzieś znikają.
Szczegółowa relacja z dokładnym opisem wszystkich uczestników parady znajduje się tutaj. A tutaj relacja kubali i link do świetnych zdjęć. :) Polecam!