moje

czwartek, 15 października 2020

Kwiat wiśni i czerwona fasola, czyli słodko-kwaśna opowieść o nas samych

 


Kwiat wiśni i czerwona fasola to niekórym już bardzo dobrze znana opowieść o przyjaźni, jaka zawiązała się pomiędzy Sentarō, pracownikiem sklepu z dorayaki, a Tokue, starsza panią, która pojawiła się w jego zyciu znienacka. Sentarō wydaje się być bardzo zrezygnowany, ciężko mu znaleźć motywację i nie jest w stanie obudzić się z letargu, w który popadł. Aż do momentu, gdy pewnego dnia poznaje Tokue. Starsza pani krok po kroku zaczyna zajmować w jego życiu wazne miejsce, służy mu pomocą przygotowując najlepsze an na świecie, a z czasem sprawia, że Sentarō zmienia się - znowu zaczyna mu zależeć, chce coś zrobić ze swoim życiem, chce być lepszy. 

Na kolejnych stronach książki odkrywamy, co ukształtowało naszych bohaterów, jak patrzą na świat i swoje życie. Sentarō spędził część swojego życia w więzieniu, a Tokue w zamkniętym ośrodku dla chorych na trąd. Oboje wiedzą więc, czym jest zostawienie wszystkiego za sobą i jak niepewna przyszłosc moze się wydawać. 

Dla mnie to również opowieść o dążeniu do doskonałości. Dążeniu, które u swoich podstaw ma szacunek do pracy i innych ludzi, a także chęć doskonalenia siebie. W obecnych czasach brakuje nam tej cierpliwosci, ale także zaangażowania i poświęcenia się, aby praca, którą wykonujemy nie tylko sprawiała nam satysfkację, ale również dobrze służyła innym, na przykład dajac im radosć. Podobnie jak ciepłe i pachnace dorayaki Sentarō wywoływały miłe uczucie i uśmiech na twarzach klientów. 

"Wdychanie zapachu wiatru i słuchanie szumu drzew to jedne z niewileu rzeczy, jakimi można zjamowac się w Tenshōenie. Już sześćdziesiat lat to robię. Wsłuchują się w słowa zreczy, ktore nie moga mówić - własnie to anzywam Słuchaniem. [...] Wierzę, że wszystko na tym świecie ma swój język, ktory można usłyszeć. Nie tylko ludzie idący aleją, ale wszystkie istoty żyjace, ba, nawet promienie słońca czy podmuchy wiatru."

Film oglądąłam dawno, natomiast do książki udało mi sie zajrzec dopiero niedawno. Przyjemnie było odświezyć sobie tę historię, mimo że łza sie w oku kręciła... I to nie raz! Historia Tokue oraz innych osób dotkniętych chorobą Hansena jest za każdym razem tak samo poruszajaca, smutna i pouczająca. Poruszająca, bo ciężko wyobrazić sobie z jakim ostracyzmem społecznym osoby dotknięte tą chorbą musiały sie zmagać. Smutna, bo pacjenci zamkniętych ośrodków zmuszeni byli zostawić za murami całe swoje dotychczasowe życie, rodziny, znajomych, a nawet ukochane przedmioty i pamiatki. A pouczajaca, bo nieustannie takie historie uczą nas tolerancji, akceptacji, tego, co wydaje się niemozliwe do przyjęcia, ale także, że zawsze trzeba szukać okruchów szczęścia. W każdej nawet beznadziejnej sytuacji.

Dziwnym trafem akurat po przeczytaniu ksiażki trafiłam na reportaż NHK o Ishiim Masanori, aktorze, który zajął się fotografią różnego rodzaju osrodków odosobnienia w Japonii. Nie tyle nawet ich zabudowań, co murów okalających takie miejsca. Wśród jego fotografii natrafic można również na mur ośrodka Tenshōen, w którym przebywali bohaterowie Kwiatu wiśni i czerwonej fasoli. Dla zainteresowanych link tutaj. Myslę, że na żywo mur ten robi jeszcze większe wrażenie. Nie da się przejsć obojetnie obok mieszkajacych tam osób i nie da się zignorować ich historii. 

Dla mnie Tokue już zawsze bedzie miała twarz aktori Kirin Kiki. Mimo że widziałam ją w kilku rolach, to własnie ta zapadła mi w pamieć najbardziej. Jej usmiech oraz słowa bohaterki, aby Słuchać. Siebie i świata wokół nas. 


Cyt. za: Durian Sukegawa, Kwiat wiśni i czerwona fasola, Kraków 2018, s. 117. 

niedziela, 4 października 2020

Kawai jinja jest bardzo kawaii

 

                                                                                Główna hala Kawai Jinja

Do Kawai Jinja (河合神社) trafiliśmy zupełnym przypadkiem. Po wizycie w chramie Shimogamo poszliśmy trochę się poszwendać po okolicy i lesie Tadasu no Mori, a ścieżka zaprowadziła nas prosto tam. Kawai Jinja poświęcona jest bogini Tamayorihime Mikoto, matce pierwszego cesarza Japonii, oraz kobiecemu pięknu. Pierwsze wzmianki o Kawai Jinja mają pochodzić już z VIII wieku. Na terenie chramu można kupić produkty do pielęgnacji, wypić smaczny i bardzo słodki specyfik, o którym więcej za chwilę, oraz kupić tabliczkę wotywną w kształcie lusterka (kagami ema) i na niej samemu narysować swoją wizję piękna. 


Teren chramu nie jest zbyt duży, ale położenie Kawai Jina sprawia, ze można tam odciąć się od zgiełku dużego miasta, a w upalny dzień odpocząć w cieniu drzew. Tak, jak inne osoby, które wybrały się tam w odwiedziny, także i my postanowiliśmy odsapnąć na ławeczce i uraczyć się bijinsui, czyli "wodą piękna", produkowaną z owoców chińskiej pigwy (karin), które rosną na terenie Kawai Jinja, i podawaną na ciepło lub zimno z dodatkiem miodu. Owa bijinsui zawiera przeciwutleniacze, witaminę C i ma pomagać w wybielaniu skóry.

                                        Rekonstrukcja chaty, w której mnich Kamo no Chomei napisał Hōjōki (方丈記)

Paradoksalnie najbardziej znanym mieszkańcem świątyni był mnich Kamo no Chōmei zwany także Chōmei Kawai. Początkowo mieszkał na cesarskim dworze, gdzie zajmował się poezją. Kiedy został pominięty w przejęciu schedy po swoim ojcu kapłanie shintō, postanowił odwrócić się od świata i zostać buddyjskim mnichem. Jego studium buddyjskiej koncepcji nietrwałości (mujō) Hōjōki na stałe wpisane została w poczet klasycznej literatury japońskiej i do dziś stanowi jedną z lektur. Hōjōki jest opisem wielu katastrof, które nawiedziły miasto Kioto. Z tego względu Kamo no Chōmei nazywany jest największym japońskim pesymistą.

                                                                                Kagami ema w Kawai Jinja
                                                                              Stoisko z produktami marki Black Paint

Kawai Jinja to jednak przede wszystkim miejsce, w które przychodzi się, aby lepiej wyglądać - a bardziej precyzyjnie, aby cera stała się jeszcze piękniejsza. Ponoć najlepiej przyozdabiać kagami ema własnym zestawem do makijażu, bo tylko wtedy nasze życzenie o pięknie ma szansę się spełnić. Ale jeśli ktoś przychodzi nieprzygotowany, chram udostępnia kredki. :)

Wśród wielu urokliwych miejsc, które do tej pory udało mi się odwiedzić w Japonii, Kawai jinja na pewno jest godna wzmianki i jeśli tylko będzie taka okazja, zachęcam, aby to miejsce odwiedzić. Nie wiem, czy był to przypadek, czy celowe działanie, ale muszę przyznać, że maiko zajmująca się sprzedażą kosmetyków, goshuinchō, etc. była najładniejszą Japonką, jaką chyba widzieliśmy w życiu. Nie śmiałam nawet zrobić jej zdjęcia. Być może tak właśnie działa aura tego miejsca... :)