moje

poniedziałek, 29 listopada 2010

Maru.

Nie jestem wielką miłośniczką kotów - no chyba że Garfielda i kota Simona. :) Ten kociak jednak, przedstawiony mi dzisiaj (dzięki P.), totalnie mną zawładnął. Nic dodać, nic ująć - Maru rulez! :)


To już cały koci biznes - książki, dvd, gażdżety. Jest o nim nawet wpis na Wikipedii. :) Ma, oczywiscie, także swój profil na FB. I jak na porządnego japońskiego kota przystało Maru ma również swojego bloga. Nie tylko wywołuje uśmiech :), ale można też przy Maru podszkolić się językowo, ponieważ wpisy są dwujęzyczne - po japońsku i angielsku. Polecam!

Zdjęcie ze strony: http://sisinmaru.blog17.fc2.com/blog-entry-710.html

niedziela, 28 listopada 2010

Nadepnęłam na gada

Niepokojąco, oniryczne, nieskończenie. Takie są moje pierwsze wrażenia po lekturze. Książka składa się właściwie z trzech odrębnych części - z opowiadań Nadepnęłam na węża i Znikają oraz zbioru krótkich form (?) Zapiski z pewnej niezwykłej nocy.

"Czuję, że swędzą mnie plecy, to noc zaczyna się w nie wgryzać.
Choć to dopiero zmierzch, tuż za mną zbiera się mrok, tężejąc, lgnie do moich pleców, tu i ówdzie wgryzając się do środka.
Wiercę się, otrząsam, lecz noc ani myśli odejść. Próbuję zedrzeć ją z siebie rękoma, ale bezcielesnej, nie da się jej uchwycić. Gdy wydaje mi się, że już, już chwytam mrok tam, gdzie jest najgęstszy, on w okamgnieniu rozprasza się i już gęstnieje gdzie indziej."


Im dalej w tekst, że się tak wyrażę, tym bardziej mnie wciągało, a tym samym bardziej mi się podobało. Nie jest to lektura łatwa, wiele wymaga od czytelnika, a i tak nie daje jednoznacznych odpowiedzi. Mimo to warto poświęcić parę chwil Hiromi Kawakami. Więcej na stronie wydawnictwa.

(Cyt. za; Hiromi Kawakami, Koń, [w:] Nadepnęłam na węża, Kraków 2010, s. 103.)

piątek, 26 listopada 2010

hime gyaru


Wrzucam jako ciekawostkę. Merytorycznie nic nowego, ale zawsze miło popatrzeć na japońskie ulice i tokijskie zakątki. :)
Do obejrzenia tutaj. Have fun!

środa, 24 listopada 2010

Legenda o czasie

To jeden z dziwniejszych filmów, jakie widziałam. :) Może dlatego, że nastawiłam się na trochę inną historię, opowiedzianą bardziej żywiołowo. Już samo zestawienie flamenco z kulturą japońską wydawało mi się interesujące, ale i trochę niedorzeczne. Pierwsza część filmu opowiada o Japonce, która przyjeżdża do Hiszpanii, aby znaleźć nauczyciela śpiewu flamenco. Chce nauczyć się śpiewać jak sławny Camarón. Druga część opowiada o cygańskim chłopcu, który musiał zaprzestać śpiewania z powodu żałoby po śmierci ojca.


Film inspirowany jest życiem legendarnego Camaróna. To postać otoczona niemal religijnym kultem. Wybitny śpiewak flamenco, współpracował między innymi z gitarzystą Paco de Lucią. Do dziś jest wielką inspiracją dla artystów flamenco. Polecam!



p.s. Swego czasu istniało we Wrocławiu świetne miejsce Taberna Flamenca Camaron. Szkoda, że już zniknęło. :(

niedziela, 21 listopada 2010

Shutting Out The Sun


"When I go abroad, if I make a mistake or do something which is a bit different from their custom they can accept me because I'm a traveler. I'm a foreigner. That made me realize for the first time that I didn't have to worry about sekentei* or the invisible rules. (...) I became hikikomori for safety, so I would not dare to go out and take a risk [in meeting other Japanese]."

Chciałam polecić książkę traktującą o trudnym, ale fascynującym (jak dla mnie) temacie hikikomori, czyli ujmując w wielkim skrócie alienacji ludzi od społeczeństwa na własne życzenie. Shutting Out The Sun wydana została kilka lat temu, mimo to jest na tyle aktualna, że warto po nią sięgnąć. Może nie ze względu na dane statystyczne, które różnią się (czasami znacząco) w zależności od opracowania, ale ze względu na wnikliwe podejście do tematu samego autora. Opisuje on wiele zjawisk, które w sposób bezpośredni lub pośredni przyczynić mogły się do powstania hikikomori, między innymi ijime (znęcanie się nad uczniami w szkole), amae (silna zależność, głównie pomiędzy matką i synem) czy futoko (odmawianie chodzenia do szkoły, wagarowanie). Oddaje też głos osobom, które doświadczyły bycia hikikomori. Zachęcam do przeczytania, aby zrozumieć. Może chociaż trochę.

*Sekentei - rodzaj społecznego wstydu.

(Cyt. za: Michael Zielenziger, Shutting out the Sun, New York 2006, s. 34)

sobota, 20 listopada 2010

Edo Tokyo Open Air Architectural Museum


Są takie miejsca, które nie zawsze wyskakują w wyszukiwarkach i przewodnikach na pierwszych miejscach jako must see. Mimo to są godne uwagi i natrafienie na takie miejsce przypadkiem, to już w ogóle cudna niespodzianka. Jednym z takich miejsc, które "odkryłam" kilka lat temu będąc w Japonii jest Edo Tokyo Open Air Architectural Museum.


Większość budynków zgromadzonych na terenie muzeum pochodzi z okresu Meiji (1868-1912) z Tokio i najbliższej okolicy miasta. Przechadzając się po ogromnym parku, w którym mieści się muzeum, możemy odwiedzić ówczesne rezydencje, sklepy oraz warsztaty między innymi wytwórcy parasolek czy krawca. Można wejść do niemal każdego budynku - należy jednak pamiętać o ściąganiu butów. :)







Mnie bardzo zachwyciła tradycyjna łaźnia z wizerunkiem Fuji-san na ścianie. Podobno służyła jako wzór do stworzenia łaźni Yubaby z Sen to Chihiro no kamikakushi.



Czasami zachodząc do jednej z chat można napotkać na cieszących się życiem staruszków zaczytujących się w haiku. :)




Mimo że muzeum położone jest na obrzeżach Tokio i dojazd zajmuje mniej więcej godzinę, warto poświęcić ten czas. Jest to chyba jedyna możliwość, aby przyjrzeć się z bliska architekturze okresu Meiji i choć przez chwilę poczuć ducha tamtych czasów. Polecam!

poniedziałek, 15 listopada 2010

Śmierć z wyboru w Japonii


Japonia, odkąd pamiętam, kojarzona była ze śmiercią: karoshi oraz samobójstwa były i są nadal hasłami wzbudzającymi fascynację. Trącą jednak tanią sensacją, bo wcale nie tak dużo osób umiera z przepracowania ani też Japonia nie jest krajem, gdzie popełnianych jest najwięcej samobójstw. Przynajmniej nie każdego roku.Jednak kultura popularna, także z Japonii, zdaje się wykorzystywać czasami tę "złą sławę" Kraju Kwitnącej Wiśni i na jej kanwie produkuje się takie filmy jak Suicide Circle, które tylko podtrzymują mit. Przykłady można by mnożyć. To, że Japonia nie potępia samobójstw, nie oznacza, że automatycznie staje się ona "krajem samobójców".

"Od okresu Kamakura tradycja śmierci z wyboru dyktuje decyzje, które należy podjąć, kodyfikuje gesty, które należy wykonać i uczucia, które należy wyrazić. Ta tradycja, ograniczająca się do klasy wojowników (bushi, samurajów), całkiem zresztą późna, skoro została ustanowiona dopiero w XII wieku, bez wątpienia nie dotyczy wszystkich odnotowanych w historii Japonii przypadków dobrowolnej śmierci: obok form samobójstw zgodnych z ustaloną konwencją, wiele innych się do niej nie stosuje, kształtując się pod dyktando okoliczności. Ale najistotniejsze jest to, że Japonia nigdy z zasady nie odmówiła sobie prawa do decydowania o własnej śmierci."

Śmierć z wyboru w Japonii przedstawia różne rodzaje samobójstw, na przykład seppuku czy oyako shinjū (samobójstwa popełniane przez całe rodziny). Poznajemy historię kamikaze oraz Mishimy Yukio, ostatniego samuraja Japonii, którego samobójstwo popełnione w tradycyjnym stylu wzbudziło wiele kontrowersji. Książka ukazuje przyczyny, które spowodowały, że Japonia zupełnie inaczej podchodzi do samobójstw niż na przykład kraje z kręgu chrześcijaństwa. Przyczyny te są z naszego punktu widzenia nie zawsze zrozumiałe. Polecam!

"Za granicą, gdzie powszechna była myśl głosząca, że harakiri jest jedną ze sztuk pięknych nippońskiego folkloru, zaskoczenie było mniejsze. Czyn Mishimy został więc, jak wiele z jego powieści, jeżeli nie lepiej zrozumiany, to przynajmniej lepiej odebrany na zewnątrz, jak dzieje się to czasami w przypadku produktów przeznaczonych na eksport. Tak silna była jego skłonność do życia w oczach innego, że zapragnął umrzeć w taki sposób, w jaki turysta wyobraża sobie, że prawdziwy Japończyk powinien umieć umrzeć."

p.s. Można jednak dostrzec i inne podejście do tematu - pojawiają się inicjatywy chcące odwieść osoby myślące o odebraniu sobie życia od tego czynu. W miejscach, które uważane są za popularne wśród samobójców, spotkać można różnego rodzaju tablice mówiące np. o zgłoszeniu się na policję, gdy czujemy, że chcemy skończyć ze sobą. A to przykładowy plakat jednej z akcji mającej miejsce kilka miesięcy temu na japońskich ulicach:


(Cyt. za: Maurice Pinguet, Śmierć z wyboru w Japonii, Kraków 2007, s.11)
(Cyt. za: Maurice Pinguet, Śmierć z wyboru w Japonii, Kraków 2007, s.366)

środa, 10 listopada 2010

Sounds of Haiku

Wydarzenie muzyczne, które polecam. :) Koncert, gdzie Daleki Wschód spotka się z Zachodem tworząc, mam nadzieję, cudowną mieszankę. Już nie mogę się doczekać! Więcej na stronie artystki i Centrum Sztuki Impart.

wtorek, 9 listopada 2010

song na dziś #21



Oh I could hide beneath the wings of the bluebird as he sings
The six o'clock alarm would never ring
But it rings and I rise, wipe the sleep out of my eyes
My shaving razor's cold and it stings
Cheer up, sleepy Jean, oh what can it mean
To a daydream believer and a homecoming queen?

You once thought of me as a white knight on a steed
Now you know how happy I can be
Oh, and our good time starts and ends
With a dollar one to spend
But how much baby do we really need?

Cheer up, sleepy Jean, oh what can it mean
To a daydream believer and a homecoming queen?

Cheer up, sleepy Jean, oh what can it mean
To a daydream believer and a homecoming queen?

Cheer up, sleepy Jean, oh what can it mean
To a daydream believer and a homecoming queen?

Cheer up, sleepy Jean, oh what can it mean
To a daydream believer and a homecoming queen?

(http://www.lyricstime.com/shonen-knife-daydream-believer-lyrics.html)

piątek, 5 listopada 2010

The Costume Museum

Jest takie miejsce w Kioto, które zawsze chciałam zobaczyć i ostatnim razem się udało. Dziś raz jeszcze zerknęłam na zdjęcia, aby je sobie odświeżyć. To wspaniałe miejsce dla miłośników japońskich strojów, miniatur oraz Genji Monogatari. Mam na myśli The Costume Museum w Kioto.




Dzięki wystawie możemy podpatrzeć, jak wyglądało życie na cesarskim dworze epoki Heian.




Wszystko wykonane zostało z wielka dbałością o detale. Szaty dam dworu, wnętrza pałacu, akcesoria.






Kilka razy pojawia się i postać samej Murasaki Shikibu, autorki Genji Monogatari.



Jest też kilka postaci naturalnej wielkości, w tym i sam księże Genji. Muzeum oferuje możliwość założenia strojów z epoki - właściwie tylko wierzchniej warstwy, gdyż założenie całości wymagałoby dużo czasu, pomocy kilku osób i pewnie cierpliwości samego zainteresowanego. :)



Skusiliśmy się z L. na taka małą metamorfozę. Po tym pozostało nam już tylko stać się obiektem do zdjęć dla piszczących nastolatek odwiedzających muzeum. :) Not so kawaii.

wtorek, 2 listopada 2010

Starożytna Japonia

Jeżeli ktoś interesuje się historią Japonii, a szczególnie jej starożytnością, z zaciekawieniem zajrzy do tej książki. Autor przedstawia najstarsze i bardzo burzliwe czasami dzieje tego kraju. Jest dużo cytatów, opisów miejsc takich jak Nara czy Kioto i wiele istotnych informacji, aby zrozumieć pewne przemiany, które zachodziły w Japonii na przestrzeni wieków, np. o ritsuryō, czyli systemie prawnym opartym między innymi na konfucjanizmie.

"Niesamowitą cechą historii Japonii jest jednak jej ciągłość, o sile niespotykanej w innych krajach. Tu starożytności nie kończą najazdy i zupełne załamanie się porządku społecznego. Dlatego miejsca żywe w starożytności żywe są i dzisiaj. Dawne świątynie wypełniają ludzie przychodzący do nich w podobnych co niegdyś celach, a miejsca, słynące z piękna swoich kwiatów wiśni, pozostają niezmienione od setek lat. W Japonii wszystko zagaduje przechodnia: nazwy ulic i dzielnic, takie same od VII wieku, skomplikowana symbolika buddyjskich posągów, przekazująca zainteresowanemu pielgrzymowi tajniki buddyjskiej nauki, i prosta architektura shintoistycznych chramów, która przetrwała półtora tysiąca lat. czas nie ma po prostu znaczenia. Na ulicach miast pobrzmiewają nie tylko głosy spieszących do frim pracowników, ale na każdym kroku słychać również echo wspomnień po ich przodkach."

(Cyt. za: Maciej Kanert, Starożytna Japonia, Kraków 2006, s. 9-10.)