Historia Hachiko (psa rasy Akita) jest znana niemal na całym świecie. Ten japoński pies stał się legendą i do dziś jest uwielbiany. Ma swój pomnik w tokijskiej dzielnicy Shibuya oraz coroczne głośno celebrowane święto. Równiez i my bedąc w Tokio odszukaliśmy pomnik Hachiko tuż przed stacją JR. To miejsce spotkań tokijczyków, punkt orientacyjny w tej okolicy.
Powstało wiele filmów, w tym animowanych. Tutaj trailer jednego z nich:
Amerykańscy filmowcy nie mogli nie pokusić się o zekranizowanie tej popularnej i chwytającej za serce historii. Tak powstał film Hachiko: a Dog's Tale z Richardem Gere w roli głównej.
Premiera pewnie w okolicach Gwiazdki, w którą świetnie wpisze się ten filmowy sentymentalizm. Może i niski, ale wciąż chwytający za serce. Ciekawe tylko, czy będzie można zobaczyć Hachiko na dużym ekranie także w Polsce... Dla niecierpliwych oficjalny trailer:
Więcej informacji o filmie i najświeższe niusy tutaj. Polecam zapoznać się z przepiękną historią psa Hachiko. Kawaiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!
moje
▼
poniedziałek, 28 września 2009
piątek, 25 września 2009
PlaySay
Nie znam się na technice za bardzo. I pewnie nie będę wstanie tak szybko, jeśli w ogóle :), korzystać z nowego sposobu na naukę języków. Na razie przede wszystkim na linii japoński-angielski oraz angielski-japoński. Co mnie akurat bardzo odpowiada. :)
PlaySay to nowe narzędzie multimedialne pozwalające uczyć się na przykład słówek praktycznie wszędzie. Trzeba jednak mieć iPoda, odpowiednią komórkę lub jakieś inne urządzenie, które będzie z PlaySay współpracować. Mam nadzieję, kiedyś wypróbować ten rodzaj nauczania się. Musze tylko przeczytać instrukcję obsługi. I zrozumieć. :) Ganbatte ne!
PlaySay to nowe narzędzie multimedialne pozwalające uczyć się na przykład słówek praktycznie wszędzie. Trzeba jednak mieć iPoda, odpowiednią komórkę lub jakieś inne urządzenie, które będzie z PlaySay współpracować. Mam nadzieję, kiedyś wypróbować ten rodzaj nauczania się. Musze tylko przeczytać instrukcję obsługi. I zrozumieć. :) Ganbatte ne!
wtorek, 22 września 2009
song na dziś #9
Chwila relaksu, czas na oddech przy tradycyjnych japońskich dźwiękach. Z widokiem, którego jeszcze nie udało mi się zobaczyć na żywo...
Koto i shakuhachi to tradycyjne instrumenty japońskie. Oba instrumenty pochodzą z Chin. Mieliśmy okazję posłuchać dźwięków koto na żywo w Kioto będąc w Gion Corner, miejsca bardzo popularnego wśród turystów i wycieczek zorganizowanych. :)
Koto i shakuhachi to tradycyjne instrumenty japońskie. Oba instrumenty pochodzą z Chin. Mieliśmy okazję posłuchać dźwięków koto na żywo w Kioto będąc w Gion Corner, miejsca bardzo popularnego wśród turystów i wycieczek zorganizowanych. :)
niedziela, 20 września 2009
gejsza make-up
W najnowszym wydaniu Wysokich Obcasów (oprócz kilku ston poświęconych hiszpańskiemu reżyserowi Almodovarovi :)) pojawia się temat makijażu. Nie żeby akurat ten temat był mi bliski, aczkolwiek hasło "makijaż gejsz" przyciągnął mą uwagę. I tu małe rozczarowanie, bo makijaż ten wygląda tak:
Od razu małe przepraszam za jakość skanu, ale i tak widać, że z tradycyjnym makijażem gejsz/maiko niewiele ma to wspólnego. Przy okazji znalazłam w sieci pierwszy polski dom gejsz, czyli okiya. Między innymi dużo informacji właśnie o oshiroi, czyli białym makijażu tak charakterystycznym dla gejsz i maiko. Poniżej filmik - zobacz różnicę. :)
Wiadomo, że Orient inspiruje również w dziedzinie makijażu. Niektóre z tych inspiracji bywają urzekające, inne mniej. W sieci znaleźć można tego niezliczone przykłady - lepsze i gorsze. Przypadkiem trafiłam na taki filmik. To jest, jak dla mnie, już trochę groteskowe, ale ja się nie znam. :)
Gdyby kogoś bardziej interesowały poczynania Panny MissChevious tutaj link. Let's do some noise. :)
Od razu małe przepraszam za jakość skanu, ale i tak widać, że z tradycyjnym makijażem gejsz/maiko niewiele ma to wspólnego. Przy okazji znalazłam w sieci pierwszy polski dom gejsz, czyli okiya. Między innymi dużo informacji właśnie o oshiroi, czyli białym makijażu tak charakterystycznym dla gejsz i maiko. Poniżej filmik - zobacz różnicę. :)
Wiadomo, że Orient inspiruje również w dziedzinie makijażu. Niektóre z tych inspiracji bywają urzekające, inne mniej. W sieci znaleźć można tego niezliczone przykłady - lepsze i gorsze. Przypadkiem trafiłam na taki filmik. To jest, jak dla mnie, już trochę groteskowe, ale ja się nie znam. :)
Gdyby kogoś bardziej interesowały poczynania Panny MissChevious tutaj link. Let's do some noise. :)
piątek, 18 września 2009
(k)łódki miłości
Warto może zbadać, skąd ten zwyczaj. Zawieszanie kłódek na znak wiecznej (?) miłości. Ponoć jest takie miejsce w Paryżu. A my ostatnio zauważyliśmy, iż również we Wrocławiu takie miejsce powstało. Wybrańcy zainteresowali się Mostem Tumskim, tym ślicznym zielonym. Oby tylko nie przesadzili z ilością tej miłości i nie zakłódkowali nam całego mostu. :)
Jednak największe skupisko takich kłódek spotkaliśmy na japońskiej wyspie Enoshima.
Tysiące kłódek otacza tak zwany Dzwon Smoczej Miłości (Ryūen no kane). Ufundowany przez Fujisawa Tourist Association na pamiątkę legendy o pięciogłowym smoku i bogini Benzaiten oraz uczuciu, które połączyło ich na zawsze...
Ciekawe czy z czasem powstanie jakaś miejska legenda na temat kłódek z wrocławskiego mostu... :)
Jednak największe skupisko takich kłódek spotkaliśmy na japońskiej wyspie Enoshima.
Tysiące kłódek otacza tak zwany Dzwon Smoczej Miłości (Ryūen no kane). Ufundowany przez Fujisawa Tourist Association na pamiątkę legendy o pięciogłowym smoku i bogini Benzaiten oraz uczuciu, które połączyło ich na zawsze...
Ciekawe czy z czasem powstanie jakaś miejska legenda na temat kłódek z wrocławskiego mostu... :)
środa, 16 września 2009
podróże kulinarne
Małe wydawnictwo odkryte przypadkiem w tak zwanej taniej książce. Ładnie wydane w ciekawym formacie. Na początku trochę informacji o historii japońskiej kuchni, między innymi o słodyczach, zasadach pięknego stołu czy japońskich alkoholach. Dużo kolorowych zdjęć i wspaniałych przepisów. Niektóre nawet nie takie trudne. ;) Szkoda tylko, że nie ma informacji, gdzie można kupić w naszym kraju takie składniki, jak na przykład japońska bułka tarta czy suszone sakiewki z tofu. Niektóre udało mi się znaleźć w sklepach internetowych, bo na półkach sklepów w reality próżno szukać. :) Smacznego!
poniedziałek, 14 września 2009
skośne magazines
Do Japonii z naszego pięknego kraju droga daleka. A czasami chciałoby się wiedzieć, co się aktualnie w Kraju Kwitnącej Wiśni dzieje. I nie chodzi mi tu o politykę czy gospodarkę, ale raczej szeroko rozumianą kulturę. :) Cały ten wstęp ma zachęcić drogich Czytelników do zapoznania się w dwoma magazynami, do których powracam regularnie. Oba występują w wersji angielskojęzycznej i mają swoje internetowe wydania. :)
Co tydzień na półkach takich tokijskich sklepów jak Tower Records pojawia się darmowy Metropolis Magazine. Tu przykładowa okładka:
Jest tu dużo informacji na temat aktualnych wydarzeń kulturalnych oraz takie (moje ulubione zresztą działy), jak Photo of the Week, Haikyo Corner czy Last Words, gdzie często wypowiadają się cudzoziemcy mieszkający w Japonii. Będąc w Japonii był to dla mnie doskonały przewodnik po tym, co się akurat w Tokio działo i na co warto było się wybrać. :)
Drugi magazyn to Nipponia. Częstotliwość ukazywania się tego wydawnictwa jest nieco inna i szczerze mówiąc, nie wiem, gdzie można dostać papierowe wydania. Ja korzystam z tych internetowych.
Nipponia nie jest kalendarzem wydarzeń kulturalnych. Zawiera artykuły dotyczące Japonii, głównie jej kultury, tradycji, technologii. Ostatni numer w większości poświęcony jest narodowemu przysmakowi, czyli sushi.
Podobnych internetowych (i nie tylko) magazynów jest od groma. Można by jeszcze wymienić na przykład Japanzine czy Tokyo Notice Board (to właściwie giełda ogłoszeń na każdy temat, warto jednak zaznaczyć, iż pojawiające się artykuliki występują w dwóch wersjach językowych - angielskim i japońskim). Moim zdaniem, co przetestowałam na sobie, są one pomocne obcokrajowcom akurat znajdującym się w Japonii. Poza tym stanowią niezłe źródło informacji o Kraju Kwitnącej Wiśni. Polecam!
Co tydzień na półkach takich tokijskich sklepów jak Tower Records pojawia się darmowy Metropolis Magazine. Tu przykładowa okładka:
Jest tu dużo informacji na temat aktualnych wydarzeń kulturalnych oraz takie (moje ulubione zresztą działy), jak Photo of the Week, Haikyo Corner czy Last Words, gdzie często wypowiadają się cudzoziemcy mieszkający w Japonii. Będąc w Japonii był to dla mnie doskonały przewodnik po tym, co się akurat w Tokio działo i na co warto było się wybrać. :)
Drugi magazyn to Nipponia. Częstotliwość ukazywania się tego wydawnictwa jest nieco inna i szczerze mówiąc, nie wiem, gdzie można dostać papierowe wydania. Ja korzystam z tych internetowych.
Nipponia nie jest kalendarzem wydarzeń kulturalnych. Zawiera artykuły dotyczące Japonii, głównie jej kultury, tradycji, technologii. Ostatni numer w większości poświęcony jest narodowemu przysmakowi, czyli sushi.
Podobnych internetowych (i nie tylko) magazynów jest od groma. Można by jeszcze wymienić na przykład Japanzine czy Tokyo Notice Board (to właściwie giełda ogłoszeń na każdy temat, warto jednak zaznaczyć, iż pojawiające się artykuliki występują w dwóch wersjach językowych - angielskim i japońskim). Moim zdaniem, co przetestowałam na sobie, są one pomocne obcokrajowcom akurat znajdującym się w Japonii. Poza tym stanowią niezłe źródło informacji o Kraju Kwitnącej Wiśni. Polecam!
czwartek, 10 września 2009
asian music party
Już 26 września druga edycja 3URMIND, czyli impreza poświęcona muzyce rodem z Azji. Więcej informacji na forum imprezy, gdzie można również wpisywać swoje requesty dotyczące azjatyckich kawałków muzycznych. Wstęp jest darmowy, warto więc się wybrać. Może mile nas zaskoczą. :) Ikimashou!
wtorek, 8 września 2009
azjatycki posmak
W najnowszym wydaniu magazynu Podróże mamy lakoniczny i okraszony zdjęciami przewodnik po drugim co do wielkości mieście Japonii - Osace.
Może w końcu następnym razem nie pominiemy Osaki w naszych podróżniczych planach. :)
To przy okazji najnowszej kampanii reklamowej herbat Lipton, dzięki której do wygrania wycieczki właśnie do Japonii, ale też Chin czy Indii. Wystarczy rejestracja na stronie i łut szczęścia.
Losowanie już 30 września. Gambatte ne!
Może w końcu następnym razem nie pominiemy Osaki w naszych podróżniczych planach. :)
To przy okazji najnowszej kampanii reklamowej herbat Lipton, dzięki której do wygrania wycieczki właśnie do Japonii, ale też Chin czy Indii. Wystarczy rejestracja na stronie i łut szczęścia.
Losowanie już 30 września. Gambatte ne!
piątek, 4 września 2009
song na dziś #8
Step up here to me
Am I dumb enough to believe
When somebody says jump on this
Would u follow them on your knees
Am I wrong or right
To be dancing with you tonight
Said im done with these fantasies
What i got is my sanity
My baby knows what i want
He's gettin me n my thing
He better take what i got
Or he wont see me again
Coz there's been too many guys
Just making moves on the floor
My baby's reading my mind
He knows that i'm needing more
I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Don't body know, know, knows
That I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Nobody now can bring it home
(Nobody now can bring it home)
(Nobody now can bring it home)
Seventeen and dumb,
look at me, I know right from wrong.
You and me, we got something on,
and I don't need to hear that come come.
(repeat)
Micky mouse with the diamonds in the right sack
Give it time and im gonna get you right back
So the signs and I never ever right back
I keep it tight cause I know you really like that
Do it right and you know I'm gonna hype it
All the rhymes and I sicka see you right back
(right back, right back, right back, right back ...)
I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Don't body know, know, knows
That I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Nobody now can bring it home
(repeat)
(Nobody now can bring it home)
(Nobody now can bring it home)
Six six six six six so tight off the best stress,
didn't really want to keep it for the rest, uh-uh ooh
So I skipped to the next best,
Didn't really know that I was gonna end up here
I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Don't body know, know, knows
That I left my heart in Tokyo
Down by the river don't you know
I had let it go
Nobody now can bring it home
(Nobody now can bring it home)
(Nobody now can bring it home)
(http://www.lyrics-celebrities.anekatips.com/)
czwartek, 3 września 2009
kuchniowo #1
Postanowiliśmy spróbować swoich sił w kuchni. Nie to, żebyśmy czasem czegoś już nie zmajstrowali, ale z ciastem mieliśmy do czynienia po raz pierwszy. Wybraliśmy, rzecz jasna, przepis japoński. :)
Skusił nas przepis (bo banalnie prosty) oraz słodkie składniki. Kasutera to japońskie ciasto miodowe.
Potrzebujemy:
5 jajek
15 dag cukru
8 dag miodu
8 dag mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
masło i mąka/bułka tarta
cukier puder
Co robimy:
Należy rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Do miseczki wbić jajka i ubić mikserem. Stopniowo należy dodawać cukier i miód. Kończymy ubijać, gdy masa będzie biała i puszysta. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Wlewamy ciasto do uprzednio wysmarowanej masłem i wysypanej mąką/bułką tartą formy (zalecana jest forma kwadratowa o boku 24 cm, my poszliśmy na okrągło). Wkładamy ciasto do piekarnika i czekamy magiczne 30 minut. Po wyjęciu z piekarnika czekamy kilka minut, aby ciasto ostygło, posypujemy cukrem pudem, kroimy na kwadraciki i zabieramy się do jedzenia. Itadakimasu!
p.s. Nasze ciasto wyszło ciemniejsze niż na zdjęciu (może zależy to od rodzaju miodu...?). Smakowało wyśmienicie. :)
(Zdjęcie ze strony: http://aromahope.blogspot.com/)
Skusił nas przepis (bo banalnie prosty) oraz słodkie składniki. Kasutera to japońskie ciasto miodowe.
Potrzebujemy:
5 jajek
15 dag cukru
8 dag miodu
8 dag mąki
3 łyżeczki proszku do pieczenia
masło i mąka/bułka tarta
cukier puder
Co robimy:
Należy rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Do miseczki wbić jajka i ubić mikserem. Stopniowo należy dodawać cukier i miód. Kończymy ubijać, gdy masa będzie biała i puszysta. Dodajemy mąkę i proszek do pieczenia. Wlewamy ciasto do uprzednio wysmarowanej masłem i wysypanej mąką/bułką tartą formy (zalecana jest forma kwadratowa o boku 24 cm, my poszliśmy na okrągło). Wkładamy ciasto do piekarnika i czekamy magiczne 30 minut. Po wyjęciu z piekarnika czekamy kilka minut, aby ciasto ostygło, posypujemy cukrem pudem, kroimy na kwadraciki i zabieramy się do jedzenia. Itadakimasu!
p.s. Nasze ciasto wyszło ciemniejsze niż na zdjęciu (może zależy to od rodzaju miodu...?). Smakowało wyśmienicie. :)
(Zdjęcie ze strony: http://aromahope.blogspot.com/)